Emily
7.10.2015r.
Kochany, pamiętniku
Nie pisałam od kilku dni, ale mam usprawiedliwienie! Przez ten weekend tak
wiele się wydarzyło…
W piątkowe południe chciałam cię spalić, bo przez ciebie zostałam
publicznie ośmieszona. Jane (siostra Alexa) cię wykradła i przeczytała wpisy o
Alexie przed połową szkoły, która zaczęła się ze mnie naśmiewać, więc uciekłam
ze szkoły. Nie poszłam też do pracy tylko włóczyłam się bez celu po Seattle aż
wreszcie trafiłam do baru, gdzie poznałam Gabe’ a.
Gabe jest przystojny, zabawny, opiekuńczy, wysoki i mądry, bo studiuje
prawo, ale ma jeden defekt. Wadę, która mimo wszystkich zalet plasuje go w
czołówce dupków. Gabe łamie dziewczynom serca, ale wiesz co? Naprawdę go lubię,
mimo jego dupkowatej natury. Jest… miły i chce mnie nauczyć jak zostać łamaczką
męskich serc. Wiesz, kim jeszcze jest Gabe? Moim pierwszym i wiem, że to
zabrzmi dziwnie, ale cieszę się, że to on mnie rozdziewiczył, a nie ktoś inny.
Gabe jest świetny i naprawdę potrafi przepraszać, ale mamy umowę. Nie mogę się
w nim zakochać. Mam go kochać oczami, a nie sercem, bo jeśli pokocham go
sercem, to moje serce zostanie złamane, a Gabe tego nie chce. Kazał mi obiecać,
że się w nim nie zakocham, dlatego to zrobiłam.
W sobotę przyjechali dziadkowie z Kanady! Nawet nie wiesz, jak bardzo się z
tego powodu ucieszyłam. Nie widziałam babci i dziadka od wieków! Niestety
wyjechali w rano, ponieważ w niedzielę bardzo pokłócili się z tatą, gdy byłam
na zakupach z Kate. Jest mi z tego powodu naprawdę przykro, wiesz? Tęsknię za
nimi i bardzo chciałabym, żeby mieszkali bliżej.
W niedzielę po mszy poszłam do Gabe’ a. Poznałam jego współlokatora, który
jest również jego przyjacielem. Jake też jest przystojny, ale jest przeciwny
mojej znajomości z Gabe’ m, bo twierdzi, że mnie skrzywdzi, a w najlepszym
wypadku ja złamię serce Gabe’ a, ale wiem, że nie mogłabym tego zrobić. Lubię
Gabe’ a, to mój kolega i nigdy umyślnie bym go nie skrzywdziła. Gabe pokłócił
się z Jake’ m, a on wyszedł z trzaskiem drzwi. Gabe zabrał mnie do sypialni i
tam zaczęliśmy się kochać. Bałam się, ale Gabe obiecał być delikatny i prawie
mu się to udało. Potem wzięliśmy razem kąpiel i Gabe zrobił nam na śniadanie
gofry, które były pyszne. Pierwszy raz w życiu piłam też kawę – pół na pół (pół
szklanki wody na pół szklanki mleka), „żebym była o połowę mniej narwana”. O
trzeciej Gabe odwiózł mnie do galerii, gdzie poszłam razem z Kate na zakupy i…
- Emily. – Usłyszałam głos
nauczyciela, dlatego szybko zamknęłam pamiętnik i schowałam go pod książkę z
matematyki.
- Tak?
- Jaki jest wynik w czwartym zadaniu?
– W czwartym zadaniu?! Ja nawet nie
zrobiłam pierwszego!
Jas kopnęła mnie pod ławką, a
później dyskretnie podsunęła swój zeszyt w moją stronę.
- X jest równe minus cztery, a Y to
pierwiastek z dwóch – przeczytałam niepewnie patrząc na pana Robina.
- Dobrze. – Odetchnęłam z ulgą. –
Chodź, rozwiążesz to zadanie – oznajmił, a ja wyszczerzyłam oczy. – Chodź, Emily
nie mamy całego dnia. – Powoli skinęłam, a później wstałam i przesunęłam zeszyt
Jas, który miałam zamiar wziąć ze sobą. – Zostaw zeszyt, działanie jest już
zapisane.
- Och, yhm… no tak – mruknęłam
przerażona i ostatecznie podeszłam do tablicy bez niczego.
Stałam przed białym prostokątem z
pisakiem w dłoni i szukałam w głowie jakiegoś pomysłu. Próbowałam przypomnieć
sobie jak rozwiązywałam te zadania z Gregory’ m, ale nie potrafiłam. Miałam
pustkę w głowie.
- Emily, potrafisz to rozwiązać? –
Spojrzałam błagalnie na pana Robina, którego twarz nie wyrażała nic. Nienawidzę go. Nienawidzę matematyki.
- Niestety nie. Rozwiązałam to przez
przypadek i…
- Przez przypadek pisałaś w zeszycie
Jasmine? – Poczułam pieczenie na policzkach, a cała klasa buchnęła śmiechem.
Wszyscy oprócz Jas. – To już twoja piąta jedynka, a dopiero zaczął się rok
szkolny.
- Wiem przecież – mruknęłam
obejmując się ramionami i patrząc w podłogę.
- Siadaj na miejsce. – Posłusznie
ruszyłam w stronę ławki. Usiadłam na swoim krześle i przeprosiłam Jas za tę
sytuację, ale ona tylko posłała mi lekki uśmiech, który świadczył o tym, że nie
była zła.
Jasmine Thomson była jedną z
najmądrzejszych dziewczyn w szkole i moją najlepszą przyjaciółką, z którą
znałam się od przedszkola. Jas była wyższą ode mnie brunetką, której włosy
sięgały za łopatki. Miała brązowe oczy i oliwkową karnację (jak Gabe). Mój tata
jej nie lubił, ale powodem było oczywiście coś, na co wpływu nie miała Jas.
Powodem niechęci mojego ojca do Thomson był rozwód jej rodziców – mój tata
twierdził, że rozwód nie jest zgodny z kościołem, czy coś w ten deseń. Jas za
wszelką cenę próbowała przypodobać się mojemu ojcu, ale z marnym skutkiem. Moja
przyjaciółka grała również w szkolnej reprezentacji piłki nożnej, tak jak ja,
ale mnie to wcale nie kręciło – poszłam na kwalifikacje razem z Jas i jakimś
dziwnym trafem zostałam bramkarką.
Po matematyce poszłyśmy na lunch,
gdzie dołączył do nas Nathan.
Nate Samuels, tak jak ja i Jas miał
szesnaście lat, i jego też znałam z przedszkola. Był moim najlepszym
przyjacielem i początkującym hakerem. Marzył o tym, żeby włamać się do NASA, co
jest totalną głupotą, ale Jas mówi, że i tak nie da rady tego dokonać. Nathan
zawsze wyróżniał się z tłumu, bo miał nie tylko rude włosy, piegi na nosie i
policzkach, ale również nosił najbardziej dziwaczne koszulki w szkole.
Tak, więc oto my: Trzej
Muszkieterowie – blondynka, która jest gnębiona przez głupią Jane, Jas, która
jest we wszystkim najlepsza i rudzielec, który jest typowym nerdem.
- Ems, jak się trzymasz? – zapytał
Nate i podał mi swoje jabłko.
- Jakoś. – Wzruszyłam ramionami.
- Wyszłaś ze szkoły tak nagle i…
- Emily? – Uniosłam głowę znad tacki
z jedzeniem i spojrzałam na Nate’ a, ale szybko pożałowałam.
Za Nathanem stał nikt inny jak Alex
Dawson – siedemnastoletni szatyn o piwnych oczach. Jeden z najprzystojniejszych
chłopców w mojej szkole i napastnik w męskiej drużynie piłki nożnej. Syn
jednego z przedsiębiorców i Pan Popularny.
Starszy brat tej suki Jane i drugi najlepszy uczeń w szkole (jest na równi z
Jas w wynikach naukowych).
- Możemy pogadać? – zapytał swoim
dziecinnym, ale uroczym głosem i popatrzył na mnie w tak piękny sposób…
Niestety nie mogłam. Nie chciałam z nim rozmawiać, dlatego pokiwałam przecząco
głową. – Wiem, że Jane zachowała się źle i chciałbym cię za to przeprosić,
dlatego…
- Niczego od ciebie nie chcę, Alex –
oznajmiłam. – Myślę, że powinieneś pójść, bo Jane cię szuka.
- Umów się ze mną.
- Nie.
- Ale… – Po stołówce rozległ się
dzwonek mojego telefonu, dlatego pośpiesznie wyjęłam go z torby. Na
wyświetlaczu było zdjęcie Gabe z nagim torsem, to też odebrałam.
- Cześć – mruknęłam.
- Co to za paskudny humorek,
maluchu? – zapytał tym swoim radosnym tonem. – Stało się coś?
- Leżę z matmą, Gabe – westchnęłam.
- Przecież bierzesz korepetycje,
musisz coś umieć, Em.
- Nie będę z tobą teraz o tym
rozmawiać – powiedziałam i zaczęłam się bawić frytką.
- Weź w sobotę ze sobą książki,
zobaczę co da się zrobić. – Nawet nie odpowiedziałam. – Em, jesteś tam jeszcze?
- No.
- Pomogę ci, masz moje słowo.
- Dziękuję.
- Muszę lecieć na wykłady, maluchu.
- Okay.
- Masz dziś te korepetycje?
- Mhm, o trzeciej w centrum, a co?
- Nic, Em. Przeżyj dziś – zaśmiał
się pod nosem, a ja nie byłam w stanie dłużej się smucić i też zachichotałam. –
Do później.
- Na razie. – Rozłączyłam się, a
później ułożyłam telefon na blacie. Natrafiłam na dziwne spojrzenia moich
przyjaciół i Alexa, który o dziwno nadal stał obok Nate’ a. – O co chodzi?
- Kim jest Gabe?
- Będzie mnie uczył matmy, bo
Gregory się nie sprawdza – wyjaśniłam naginając nieco prawdę. – Czemu mnie
przesłuchujesz, Jas?
- Tylko pytam.
- Emily…
- Alex! – I znowu bezczelnie mu
przerwano, ale tym razem była to Jane.
Jane chodziła niestety do naszej
klasy. Była w grupie tych popularnych i była tępa jak but. Była wysoką, chudą i
wylansowaną szatynką o zielonych oczach. Włosy sięgały jej do ramion i były
proste. Zwykle ubierała się jak typowa dziwka, ale chłopcom się to przecież
podobało.
- Co robisz? – warknęła krzyżując
ramiona pod swoimi dość dużymi piersiami.
- Możesz wrócić do swoich koleżanek?
– zapytał z wyraźną irytacją jej brat. – Chcę pogadać z Emily.
- Po co?
- Zachowałaś się jak skończona suka,
Jane! – zawołał Alex, a na stołówce zapanowała cisza. – Nie powinnaś była
czytać pamiętnika Emily. Poza tym co w tym złego, że jej się podobam, huh? – I teraz właśnie druga część szkoły się
dowiedziała. Brawo, Alex! – Emily przynajmniej nie zachowuje się jak
desperatka w porównaniu z twoimi przyjaciółeczkami, które są na marginesie żałosne.
Nie wytrzymałam dłużej tej pseudo
kłótni, dlatego wstałam, zabrałam swoją torbę i telefon, a później poszłam w
stronę klasy od biologii. Przez dłuższą chwilę siedziałam pod salą i słuchałam
muzyki, ale przeszkodził mi SMS od Gabe’ a.
Od: Gabe Lane
Bon
Jovi - Have a Nice Day
Wpisałam w YouTube, a później
odsłuchałam.
Do: Gabe
Lane
Czy
ty nie miałeś mieć wykładów?
Ps.
MKTO - Thank You
Od: Gabe Lane
Daj
spokój… Facet tak przynudza, że zaraz zasnę
A
tą piosenką poprawiłaś mi humor
Do: Gabe Lane
Coś
się stało?
Od: Gabe Lane
Skąd
wiesz?! Xdd
Do: Gabe Lane
-,-‘
nie mam kasy na kącie na takie głupoty, pedofilu
Od: Gabe Lane
Messenger?
Gabe Lane: Wykupiłaś internert, prawda?
Emily Reed: Palant
Czy
chcesz zmienić nazwę użytkownika?
Nazwa
została zmieniona.
Pedofil: Od razu palant pff
Pedofil: Serio, Em? -.-
Emily Reed: Dlaczego nie?
Pedofil
zmienił twoją nazwę użytkownika.
Pedofil: Sama się o to prosiłaś
Maluch: To jest głupie, Gabe. Śmiejesz się z mojego wzrostu
Pedofil: *z wieku
Maluch: (^)_(*-*)_(^)
Pedofil: Co masz na sobie?
Maluch: Jestem w szkole, Gabe i właśnie mam biologię
Szybko odpisałam i weszłam do
klasy za nauczycielką i resztą uczniów. Usiadłam w mojej ławce, na samym końcu,
a przede mną usiadła Jas.
- Wszystko gra? – zapytała
odwracając się do mnie. – Ktoś ci się dobija na skrzynkę. – Jasmine kiwnęła
głową na mój telefon, dlatego szybko za niego złapałam.
Pedofil: Emmmmm
Pedofil: Maluchu, nie daj się prosić
Pedofil: Powiedz, co masz na sobie, a ja w sobotę zrobię ci dobrze ustami
Maluch: 1. Dziś nie zamoczysz
Maluch: 2. Jestem ubrana w normalne ubrania, bo jestem w SZKOLE
Maluch: 3. Czemu zawsze używasz tych samych argumentów?
Pedofil: Bo lubię kiedy krzyczysz: Och, Gabu
Pedofil: Jakie ubrania?
Maluch: Fajne pff
Pedofil: Emmmmmm jaki kolor majteczek masz na sobie?
Maluch: Gabe, ogarnij się! Masz słuchać na wykładach, a nie robić sobie dobrze
Pedofil: Przeleciałem cię dwa razy, a ty już jesteś zbyt pyskata, ale to mnie
kręci, Em
Maluch: Pyskata może być dziwka. Ja jestem wygadana :P
Pedofil: Avril Lavigne - Bad Girl (ft. Marilyn Manson)
Maluch: Palant
Pedofil: Na pewno nie dasz dziś rady do mnie wpaść? ^^
Maluch: Sobota, Gabe
Pedofil: Ranisz moje serce… Co masz na sobie, Em?
Maluch: Skarpetki
Pedofil: Mrr skarpetki rawr
Maluch: Muszę robić notatkę. Nie pisz do mnie, Gabu
Pedofil: Okay ;p
Zablokowałam ekran, a potem
skupiłam się na zajęciach.
Do końca lekcji nie pisałam już z
Gabe’ m, a kiedy skończyły się zajęcia poszłam razem z Jas do galerii, ponieważ
ona też zaczynała pracę.
Pracowałyśmy razem w Świecie Koktajli i to było fajne, bo co
może być lepszego od pracy z najlepszą przyjaciółką? Poza tym nasza praca nie
była trudna, ponieważ wystarczyło wrzucić owoce i jogurt do blendera, a potem
przelać wszystko do plastikowego kubeczka – cała filozofia, a była z tego
niezła wypłata. Zarówno Jas, tak jak ja pracowała cztery dni w tygodniu po
cztery do pięciu godzin, a w soboty osiem. Naprawdę lubiłam tę pracę.
W centrum byłyśmy punktualnie o
trzeciej. Jasmine od razu poszła się przebrać, a ja usiadłam przy jednym ze
stolików, żeby poczekać na Gregory’ go, który miał mi wytłumaczyć jak
rozwiązywać te zadania z kosmosu. Greg jak zwykle się spóźniał, a kiedy już
przychodził to od razu szedł do Jas, żeby zrobiła mu napój. Dziś poprosił o
smak kiwi i jego koktajl wyglądał, jakby ktoś zjadł i zwrócił.
- Cześć, Emily – powiedział
siadając naprzeciwko mnie, ale nie obdarzyłam go nawet sztucznym uśmieszkiem. –
Wszystko gra?
- Dostałam jedynkę z matmy –
odparłam powoli. – Miałeś mnie tego nauczyć, a tym czasem gówno potrafię zrobić
przy tej tablicy i…!
- Maluchu, nie tak nerwowo. –
Usłyszałam przy swoim lewym uchu, a potem obok mnie usiadł Gabe. – To ty ją
uczysz? – rzucił zdezorientowany w stronę Grega.
- Lane, co do cholery tu robisz?
– mruknął zażenowany Gregory, a ja poczułam, że obaj wciągają mnie do
równoległego świata.
- Och, to banalne. – Machnął
lekceważąco dłonią w powietrzu. – Mam przerwę w zajęciach i przyszedłem
zobaczyć, kto nie potrafi niczego nauczyć Em – uśmiechnął się chytrze. – Maluchu,
on nie potrafi nic z matmy – powiedział w moją stronę.
- O czym ty pieprzysz? –
mruknęłam pod nosem.
- Jak to o czym? – zdziwił się. –
Greg od zawsze miał poprawki z matmy i zaliczał ledwo na dwa, a teraz… On nie
chodzi na zajęcia z matmy.
- To jakiś kiepski żart, tak? –
parsknęłam nerwowym śmiechem, ale Gregory nawet nie raczył mnie odpowiedzią.
Siedział tylko i mordował Gabe’ a wzrokiem. – Płaciłam ci za nic?! – wrzasnęłam
i dopiero teraz popatrzył na mnie. – Jesteś totalnym idiotą, Greg! – Bez
zastanowienia chwyciłam za jego koktajl i chlusnęłam mu w twarz, i na te
idealnie ułożone włosy.
- To nie było niewinne, Em –
zaśmiał się Gabe, ale jego też zmroziłam spojrzeniem. – Wybacz, nie mogłem się
powstrzymać.
- Leżę z matmy, Gabe – westchnęłam
i oparłam policzek o jego biceps. Gabe przez chwilę siedział nieruchomy, a
potem zaczął gładzić dłonią mój policzek. – Koleś mnie obleje i nie zdam.
- Powiedziałem, że ci pomogę, Em
– przypomniał. – Chodź, postawię ci koktajl. – Ruszył ramieniem, a potem oboje
wstaliśmy i Gabe chwycił mnie za rękę.
Podeszliśmy do lady, za którą
stała Jas i przyglądała się Gabe’ owi niczym zaczarowana, a jego najwyraźniej
ta sytuacja bawiła, bo cały czas się szczerzył jakby wygrał na loterii.
- C – co p – ppodać? – wyjąkała,
na co wywróciłam oczami.
- Em? – zapytał spoglądając na
mnie.
- Pracuję tu, Gabe i mam koktajle
za darmo. – Wzruszyłam ramionami.
- Woah, i mówisz mi to dopiero
teraz? Wczoraj przepłaciłem tutaj czterdzieści dolców, a ty mówisz, że tu
pracujesz? – zapytał z wyrzutem.
- Nie pytałeś, gdzie pracuję,
pedofilu. – Wytknęłam mu język.
- Dobra, odpuść – westchnął, po
czym cmoknął mnie w skroń. – Czyli ty stawiasz, słodko – pisnął niczym mała
dziewczynka. – Poproszę jagodowy.
- Truskawkowy jest lepszy –
powiedziała nieśmiało Jas.
- Jestem uczulony – wyjawił
wzruszając barkami. – Em?
- Grejpfrutowy.
- To jest kwaśne – wtrącił
dziewiętnastolatek. – Może malinka? – Uniósł brwi, a na jego ustach pojawił się
chytry uśmieszek.
- Jestem uczulona.
- Zalewasz.
- Naprawdę jest uczulona –
poparła mnie Jas. – Emily uwielbia grejpfruty. – Chwilę potem wrzuciła do
blendera jagody, jogurt, mleko, miód i kilka listków mięty. Następnie zajęła
się moim, na który składał się grejpfrut, arbuz i kilka kostek lodu. –
Smacznego.
- Dzięki, Jas. – Jasmine puściła
mi oczko, a potem zajęła się przygotowaniem zamówień dla innych klientów.
Ignorując Gabe’ a usiadłam na
wysokim krześle barowym i zaczęłam bawić się słomką.
- Sądzę, że powinnaś napić się
czegoś mocniejszego. – Usłyszałam przy uchu, a następnie Gabe usiadł obok mnie.
– Skosztuj. – Podsunął mi pod nos swój koktajl, a w zamian zabrał mój. – Mhm,
całkiem dobry – pochwalił, dlatego, żeby było sprawiedliwie też upiłam trochę
jego napoju. – Co myślisz?
- Wolę swój, dlatego oddawaj –
powiedziałam i pokazałam palcem wskazującym, aby mi oddał mój koktajl.
- Em, naprawdę wolę twój.
- Mi twój nie smakuje.
- Wynagrodzę ci to – zaćwierkał,
dlatego kolejny raz wywróciłam oczami. – No, Em proszę. – Pokiwałam głową na
boki. – Maluchu – jęknął błagalnie i wydął dolną wargę.
- Gabe, mam młodszą siostrę i to
na mnie nie działa – oznajmiłam poważnie.
- Siostra cię nie przeleci, a ja
tak.
- Może pochwal się tym na
Facebooku albo na Twitterze, że przeleciałeś szesnastolatkę – warknęłam
rozjuszona, ale po prostu nie miałam dziś siły na jego durne żarty. Miałam
doła.
- Wyluzuj, okay? – mruknął
zdenerwowany.
- Jak do cholery? – wycedziłam
przez zaciśnięte zęby. – Robisz sobie jaja, kiedy ja nie mam ochoty na żarty.
- Martwisz się tą matematyką?
- A jak myślisz, Gabu? –
zapytałam już łagodniejszym tonem i oparłam policzek na ladzie. Patrzyłam bez
celu na profil Gabe’ a, który nadal popijał mój koktajl.
- Myślę – siorbnął głośno – że będziesz
miała na koniec z matmy cztery. – Parsknęłam śmiechem. – No co? Nie wierzysz we
mnie?
- Nie wierzę w samą siebie.
- Jesteś świetna – szepnął i
dotknął dłonią wewnętrznej strony mojego uda. – I wiesz o tym.
- Więc co proponujesz? Mam
rozłożyć nogi przed tym starym oblechem?
- To byłaby już pedofilia –
wytknął. – Masz tutaj zeszyt? – Skinęłam, a później wyjęłam z torby zeszyt i
książkę, bo Gabe miał już swój ołówek w dłoni. – Przecież to jest łatwe.
- Palant – odkaszlnęłam, a Lane
zmroził mnie spojrzeniem.
- Musisz zmienić znaki, kiedy
masz na przykład w obu dwa iksy i wyjdzie z tego zero, potem zostanie ci minus trzy
igrek równa się minus dwadzieścia jeden – mówił i od razu mi wszystko
rozpisywał. Gabe był leworęczny. – Teraz dzielisz, czyli równa się siedem. Następnie
liczysz deltę, a potem pierwiastek i pe i ku. Cała filozofia, Em.
- Jestem tępa, prawda?
- Urocza – poprawił. – Nie
zakochuj się we mnie, Maluchu – dodał po dłuższej chwili ciszy.
- Przecież obiecałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz