wtorek, 1 września 2020

1.8. Before You Go*

 

Emily

23.10.2015r.

Kochany pamiętniku,

Dzisiaj znowu Alex dał mi różowego gerbera – to słodkie... On jest słodki i taki kochany. Jestem w nim po uszy zauroczona! To najbardziej uroczy chłopak na świecie! Codziennie przyjeżdża po mnie i jedziemy razem do szkoły, ku niezadowoleniu Jane. Jemy też razem lunche i jest naprawdę miło. Potrafiłabym z nim przegadać całe dnie. Jane jest na mnie wkurzona, bo Alex nie krępuje się całować mnie w szkole przy wszystkich w usta. Bardzo lubię, gdy to robi.

Boję się dzisiejszej kolacji i reakcji moich rodziców na Gabe' a, ale najbardziej jestem przerażona reakcją Monique, kiedy go zobaczy. Jak zareaguje? Spodziewam się najgorszego zwłaszcza po tej akcji na wydziale Gabe' a – unikałam mojej siostry od tamtego czasu, skutecznie, ale dziś miał nastąpić mój koniec...

Od: Gabe Lane

Czy to normalne, że boję się kolacji z twoją rodzinką?

Do: Gabe Lane

Jeśli nie palniesz, że mnie pieprzysz to wszystko powinno być w porządku

Od: Gabe Lane

Bardzo śmieszne, maluchu -,- Sram się, bo nie wiem, czego mogę się spodziewać po Monique

Do: Gabe Lane

Też się boję jej reakcji :/

Od: Gabe Lane

Ech, damy radę, słodziaku ;* kto jak nie my?

Do: Gabe Lane

Ktoś inny ;p

Od: Gabe Lane

Mogłabyś ty otworzyć drzwi? Czułbym się pewniej

Do: Gabe Lane

xdd okay, napisz kiedy będziesz pod moim domem

Od: Gabe Lane

Od 10 minut stoję pod drzwiami, jak skończony palant

Do: Gabe Lane

Hahaha xdd Już idę!!

Zablokowałam komórkę i włożyłam do kieszeni, po czym zbiegłam na dół po schodach i podeszłam do drzwi, które otworzyłam. Po drugiej stronie zastałam Gabe' a, który chodził w te i we w te.

Lane był ubrany w czarne spodnie, białą przyległą bluzę i skórzaną kurtkę, na nogach miał te swoje znoszone buty. Włosy miał nienagannie ułożone ku górze, a w dłoni trzymał bukiet kwiatów.

- Gdzieś ty się tak wystroił? – parsknęłam śmiechem. – Na randkę się wybierasz?

- Ha. Ha – burknął pod nosem. – Bardzo śmieszne, Em. – Wywrócił oczami. – Dzięki, że przyszłaś – mruknął nieśmiało i szybko cmoknął mnie w policzek.

- Dla kogo te kwiatki? – zapytałam marszcząc brwi.

- Dla twojej mamy, raczej nie dla ciebie. – Wywróciłam oczami. – Nie jestem taki spedalony jak ten twój goguś.

- To, że daje mi kwiaty nie oznacza, że jest spedalony – wyjaśniłam nieco oburzona. – Wchodź, bo nie mam ochoty się z tobą użerać. – Bez ostrzeżenia wciągnęłam go za nadgarstek do środka. Gabe mruknął niezadowolony pod nosem i zdjął buty, potem odwiesił kurtkę.

- Emily to Gabe?! – Usłyszeliśmy krzyk mojej mamy z kuchni.

- Tak!

- Świetnie, chodźcie do jadalni!

- Zapowiada się niezły cyrk – szepnęłam pod nosem, czym rozbawiłam mojego korepetytora.

Na równi weszliśmy do jadalni... To znaczy byłam przekonana, że ten pacan usiądzie w tej cholernej jadalni, ale on musiał pójść do kuchni, żeby przywitać się z moją mamą i Kate. Później przyszedł jeszcze tata, z którym Lane (o dziwo) złapał całkiem niezły kontakt. Rozmawiali jak starzy kumple, a ja czułam jakby mnie wciągali do alternatywnej rzeczywistości. Co tu się do cholery dzieje?!

Równo o szóstej usiedliśmy do stołu. Mama zrobiła kurczaka z ryżem i warzywami. Zmówiliśmy modlitwę, a później zaczęliśmy pałaszować. Kątem oka widziałam jak Monique wierci mi dziurę w głowie. Kate była rozbawiona zaistniałą sytuacją. Lizzie przyjęła taktykę ojca i pytała Gabe' a o najdrobniejszą pierdołę. Mama i tata z kolei próbowali skarcić moją młodszą siostrę wzrokiem.

- Jak się poznaliście? – zapytała Lizzie, a Lane splótł pod stołem nasze ręce.

- W Świecie koktajli – powiedziałam spokojnie.

- Codziennie chodzę do centrum na koktajl – sprostował. – Zaczęliśmy gadać i tak się poznaliśmy. Raz chciałem zażartować, ale okazało się, że chłopak, który udziela Emily korepetycji to mój znajomy z Melbourne, a on jest totalnym zerem, jeśli chodzi o matmę. Miałem straszne wyrzuty sumienia i zaoferowałem Emily pomoc. – Wzruszył barkami. Już widziałam, że mój tata chce zapytać o kwestię, która umknęła dziewiętnastolatkowi. – Oczywiście nie za darmo – wypalił, dlatego ścisnęłam jego dłoń – w zamian Emily oddaje mi swoje darmowe koktajle. – Zarówno Kate, jak i mama zaśmiały się.

- Jesteś studentem jak Kate i Monique? – Boże, niech ten pomiot szatana skończy to bezsensowne przesłuchanie!

- Tak, studiuję prawo.

- Skąd pomysł studiów w Seattle? – wtrącił tata popijając soku.

- Niezbyt lubię o tym mówić – mruknął pod nosem – ale to była szczeniacka decyzja. Chciałem się wyrwać z domu. Ojciec po śmierci mamy znalazł sobie dziewczynę, ale nie przepadałem za nią, więc studia w Ameryce były mi na rękę. Wyjechałem razem z moją dziewczyną. – Słodki panie, słabo mi.

- Ojciec nie miał obiekcji?

- Moja przyszłość jest z góry zaplanowana, panie Reed. – Gabe silił się na luz, ale widać, że przychodziło mu to z trudem. W tej chwili miałam ochotę ich wszystkich okrzyczeć, żeby przestali go męczyć i skończyli w końcu jeść tę jebaną kolację. – Skoro ojciec chce, żebym był prawnikiem- wzruszył barkami – co za różnica, gdzie zdobędę dyplom.

- Masz rodzeństwo?

- Lizzie, odpuść już i zacznij jeść – mruknęłam poirytowana – i pozwól Gabe' owi też zjeść.

- Coś ty taka nerwowa, Emily? – Odezwała się pierwszy raz Monique, ale po chwili na jej twarzy pojawił się grymas i było to zasługą Kate, która puściła mi oczko.

- Jak jadłaś to jedz – powiedziała Kate z tą swoją wesołą minką niewiniątka. – Bardzo dobra kolacja, mamuś. – Uśmiechnęła się szeroko.

- Dziękuję, kochanie.

- Ekhem – odchrząknął Gabe, a ja niespokojnie drgnęłam – panie Reed czy Emily mogłaby pójść ze mną na dwie w porywach trzy godzinki do moich znajomych? – Ojciec uniósł podejrzanie jedną brew i spojrzał na mnie. – To znaczy... – Westchnęłam głęboko, czym zwróciłam uwagę wszystkich na swoją osobę.

- Ty nic nie potrafisz zachować w tajemnicy, Gabe – mruknęłam niezadowolona, a on wywrócił oczami.

- Jak zwykle przesadzasz – burknął pod nosem, czym wywołał rozbawienie u mojej mamy. – Co w tym dziwnego, że...

- Że co? – warknął tata, a na ustach Monique pojawił się uśmiech triumfu.

- Ech, Emily wpadła na głupi pomysł – rzucił niby obojętnie, a ja byłam pewna, że łomot mojego serca słyszy nawet Kate, która siedziała po drugiej stronie stołu – żeby wyswatać Kate z moim współlokatorem.

- Co proszę?! – Zakrztusiła się wspomniana wcześniej blondynka. – Nie potrzebuję swatek! Sama sobie znajdę faceta.

- Uwierz mi, Kate, ale lepszego od Jake' a nie znajdziesz – zapewnił ją Gabe. – Mieliśmy ogarnąć wam jakąś randkę, ale skoro już wiesz to może chcesz pójść z nami?

- W sumie – mruknęła niby obojętnie pod nosem, ale wiedziałam, że się cieszy jak mała dziewczynka zwłaszcza po tym, jak Rocky z nią zerwała dwa tygodnie temu – czemu nie. Pójdę się ogarnąć. Mon, przejmij dziś mój dyżur w kuchni. – Puściła naszej siostrze oczko i pobiegła zadowolona do swojego pokoju.

- Pewnie zajmie jej to z dwie godziny – westchnęłam. – Obejrzymy jakiś film?

- Albo pouczę cię matmy. – Puścił mi oczko.

- Jest piątek – burknęłam. – Chodź już. – Niezadowolona wstałam i poczekałam aż Pan Prawnik ruszy swoje szanowne dupsko i raczy pójść ze mną.

- Bardzo dziękuję za kolację, pani Reed i panu za zaproszenie. – Ojciec tylko skinął. – Może pomogę pani posprzątać? – zaoferował, a ja myślałam, że go zaraz trzasnę. Niech leci z tą wariatką, Monique do kuchni, bo co złego mogłoby się przecież stać?!

- Gabe, jesteś gościem nie będziesz zmywał garów – przypomniała mu mama. – Idź z Emily i obejrzyjcie sobie jakiś film. – Chłopak jedynie przytaknął, a po chwili dołączył do mnie.

Dopiero będąc u mnie w pokoju rzucił się na łóżko głośno wzdychając. Potem przekręcił się na plecy i rozłożył niczym król na moim łóżku.

- Czułem się jak na przesłuchaniu – wyznał. – Nie mówiłaś, że masz mniejszego klona. – Bez zastanowienia wytargałam poduszkę spod jego głowy i przyłożyłam mu nią w twarz. – Ejj! – zawołał roześmiany, a później porwał mnie w ramiona i przygniótł swoim ciałem. – I co teraz? Dalej będziesz fikać? – Wywróciłam oczami, a sekundę później poczułam jego usta na swoich. Najpierw nieśmiało musnął moje wargi, ale w chwili kiedy dałam mu zielone światło zaczął na mnie napierać. – Jezu, to takie złe – wypalił przerzucając się z pocałunkami na moją szyję. – Twoi starsi są na dole.

- I pomyśleć, że akurat ty masz z tym problem – powiedziałam ironizując, na co Gabe posłał mi zażenowane spojrzenie.

- Jeśli chcesz mogę cię przelecieć, ale nie będziesz mogła tak głośno krzyczeć, kocie. – Cmoknął mnie w nos, a później usiadł już normalnie. Zostawił mnie w kijowym stanie, bo nawet nie nacieszyłam się jego pocałunkami. – Ładnie wybrnąłem z tym naszym wyjściem, prawda?

- Tak – przyznałam z niezadowoleniem.

- To może coś w ramach nagrody? – Wywróciłam oczami i pochyliłam się, żeby pocałować go w policzek, ale bałwan odwrócił głowę. Ja pocałowałam go w usta, a wszystko widziała Kate, która pośpiesznie nas przeprosiła.

- Czekaj czy ty nie byłaś ostatnio na randce z tym gówniarzem ze szkoły?

- Widzisz? Nie tylko ja mówię, że ten twój Alex to gnojek – poparł blondynkę Gabe.

- A tak serio to co tu się odwala? – zapytała Kate.

- Gabe pieprzył się z Monique – powiedziałam zła. Wkurzyli mnie tym, że podważają moje wybory.

- Co? – Kate była zdezorientowana.

- Nie tylko ją – burknął pod nosem Lane, ale oberwał za to ode mnie kuksańca w bark. – Przestań mnie walić, Emily. Jedźmy już, bo ochujam – mruknął i wstał. Bez skrępowania podszedł do mojej szafy i wyjął z niej ciepłą bluzę, którą mi rzucił. Ubrałam się i wyszliśmy całą trójką z mojego pokoju, a kiedy włożyliśmy kurtki i buty, wyszliśmy z domu.

Na podjeździe stał samochód Gabe' a. Nie licząc się z tym, że jestem najmłodsza z towarzystwa usiadłam z przodu na miejscu pasażera. Kate musiała zadowolić się miejscem z tyłu. Całą drogę milczeliśmy, a ciszę – słabo, bo słabo – zagłuszała płyta ode mnie. Po dwudziestu minutach Gabe zatrzymał się przy kampusie. Wysiedliśmy, Lane zamknął drzwi i ruszyliśmy do tego samego domu bractwa, w którym odbywała się impreza Anta.

- Jaja sobie robisz, Lane? – odezwała się Kate. – Ona ma szesnaście lat. – Wywróciłam oczami.

- Luzuj, laska pilnuję Em jak oka w głowie.

- Co? – zdziwiła się.

- Dzidzia! – Usłyszałam, a chwilę później byłam już w ramionach Anta, który mocno mnie do siebie tulił. – Chodź musimy się razem napić – oznajmił. – Siema, Kate – rzucił do mojej siostry.

- Carson, co tu się odwala? – zapytała (o dziwo) spokojnie. – Skąd znasz moją siostrę?

- Kurwa, to ile was jeszcze stary zrobił?! – zawołał spanikowany Ant. – Ja nie spałem ani z Monique ani z Emily, Kate! – Wyszczerzyłam oczy zupełnie jak Gabe. Jasny chuj!

- Coś. Ty. Powiedział? – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Powtórz, Carson! – wrzasnęła, a Gabe jednym płynnym ruchem zgarnął mnie za swoje plecy. – No mów do kurwy! – Dźgnęła go palcem w klatkę piersiową.

- No to nie wiedziałaś, że Gabe ruchnął Monique? – Uniósł na nią brwi Carson.

- Skąd znasz Emily? – zapytała krzyżując ramiona pod piersiami.

- Ze Świata koktajli, Gabe tam cały czas łazi, poza tym kumpluje się z Harrym i pomagała w symulacji procesu Gabe' a. – Wywrócił oczami.

- Nie kłamiesz? – Uniosła lewą brew.

- Po co miałbym?

- Z ruchaniem kumpeli Monique też powiedziałeś zajebistą prawdę – zaczęła ironizować. – Muszę się napić – oznajmiła i pośpiesznie weszła do środka.

- Było blisko, co? – zaśmiał się Ant, a Gabe zbił z nim sztamę dziękując za krycie mu tyłka. – Skoro ty, misiu nie pijesz – powiedział zarzucając ramię na barki Lane' a – Kate nadal jest na mnie wściekła... Dzidzia, musisz mi dotrzymać kroku. – Zaśmiałam się pod nosem.

- Nie upijaj jej, Ant – poprosił Gabu – dopiero co wkupiłem się w łaskę jej ojca.

- Się wie, stary. – Wskazał na niego strzałką utworzoną z kciuka i palca wskazującego, po czym pociągnął mnie w stronę kuchni. – Piwka? – Pokiwałam pionowo głową. – Opowiadaj, jak tam mecz z tym całym Alexem z pamiętnika – zachęcił.

Dlatego mu wszystko opowiedziałam. O meczu, o wspólnym wyjściu na pizzę, o porwaniu i o pocałunku, który był nieziemski! Anthony zaczął się jarać bardziej niż ja tą randką, powiedział nawet, że musi go poznać zanim odda mu moją rękę – rozbawił mnie tym.

Ogólnie bardzo polubiłam Anta – jest naprawdę uroczym chłopakiem. Jest zabawny i bardzo miły. Cieszę się, że Gabe mnie poznał z Carsonem. Czułam, że mogłam zaufać Anthony' mu w każdej kwestii – Gabe' owi też mogłam, ale on zawsze się wkurzał kiedy zaczynałam mówić o Alexie. Był jak męska wersja Jasmine. Uwielbiałam go!

Nie wiem, jak długo siedziałam z Antem i śmiałam się z jego żartów, ale w końcu przyszedł Gabe. Wyglądał na wykończonego i przerażonego zarazem. Oparł się o blat i głośno westchnął, czym całkowicie zwrócił na siebie naszą uwagę.

- Co jest, misiek? – zagaił Carson.

- Twoja siostra, maluchu to wariatka – wyznał. – Zdążyła w ciągu godziny się najebać, chlusnąć mi drinem w ryj, a potem pojechać do mnie na chatę z Jake' m.

- Żartujesz?

- Nie, Emily – mruknął. – Sam mam ochotę się najebać z wrażenia.

- Kate nigdy taka nie była – wtrącił Ant, na co uniosłam brwi. – Jezu, no chodziliśmy ze sobą w liceum. – Wzruszył barkami. – Ruchnęliśmy się nawet raz za trybunami. – Uśmiechnął się lekko.

- Ty jesteś tym jej kujonem?! – zawołałam zszokowana.

- Wypraszam sobie! To, że miałem dobre oceny nie oznacza, że byłem kujonem!

- Jezu Chryste – wypaliłam zszokowana i gdyby nie Gabe to bym się przewróciła.

- Nie mów, że ona żałuje swojego pierwszego razu, dzidzia.

- Nie, skąd! Wspomina to z takim lekkim uśmiechem na ustach. – Machnęłam ręką. – Ale co się takiego wydarzyło później?

- Pewnie krzyczała „Och, Ant" – mruknął zażenowany Lane, ale trąciłam go wierzchem dłoni w klatkę piersiową.

- Mówiła, że wyjeżdża na studia do Kalifornii. – Wzruszył ramionami Carson. – Potem spotkałem ją na kampusie i zagadałem. Coś niby kminiliśmy, w sensie chodziliśmy na randki, ale więcej z nią nie spałem. Lubię Kate, ale jest nieco dziwna... Niezdecydowana.

- Bo jest bi – wtrącił Gabe. – Pogadacie sobie jutro, Ant.

- Luźno, misiek. – Zbili razem sztamę, a później wróciłam z dziewiętnastolatkiem do samochodu. Zanim jednak pojechaliśmy pod mój dom, Gabe potrzebował jeszcze chwili dla siebie.

- Myślałem, że twoja siostra przywali najpierw tobie, a później mi – wyznał patrząc na mnie kątem oka. – Ant ładnie wybrnął. Kurczę, jestem w szoku, że się nie wkurzył, że Kate wyszła z Jake' m.

- Wydaje mi się, że bardziej boli go to, że Kate urwała kontakt.

- Jest niezdecydowana – wypuścił ze świstem powietrze, a później uruchomił silnik. Przyciszył prawie na minimum i jechał o wiele wolniej niż zwykle.

- Dobrze się czujesz? – zapytałam zaniepokojona.

- Nie powiedziałem ci prawdy. – Zmarszczyłam brwi i na niego spojrzałam. – Ta typiara na symulacji procesu... No wiesz która, Emily. – Tak, wiem, bo jestem cholernym jasnowidzem. Pff...

- Sydney Thomson? – Zaśmiał się pod nosem.

- No, Sydney Thomson.

- To co z nią?

- To ta dziewczyna, z którą przyjechałem do Ameryki – powiedział odwracając głowę. – Pytałaś mnie na samym początku, czemu łamię dziewczynom serca, pamiętasz? – Przytaknęłam. – Zapytałaś czy ktoś mi złamał serce.

- Pamiętam.

- Sydney Thomson złamała mi serce, dlatego zachowałem się jak skończony fiut na tym procesie. Chciałem jej dojebać i mi się udało. – Zatrzymał się na światłach i dokładnie mi się przyjrzał, jakby wyczekiwał momentu, w którym zacznę po nim krzyczeć i się wydzierać, że ma rację i jest skończonym dupkiem. Nie powiedziałam jednak ani słowa. – Nie jesteś wściekła? – Pokiwałam głową na boki. – Emily...

- Nie powiem, że podobało mi się, jak zacząłeś ją gnoić, ale wychodzę też z założenia, że karmie należy czasem pomóc. – Na twarzy Lane' a pojawiła się ulga, nawet smutno się uśmiechnął.

- Przyjedziesz do mnie rano? – Pokiwałam pionowo głową. – Weź książkę, ogarniemy matmę, a potem Arctic Monkeys.

- Okay, dobranoc, Gabu. – Pochyliłam się, żeby go cmoknąć w policzek, ale znowu natrafiłam na jego usta. – Napiszesz mi esemesa, jak będziesz w domu?

- Napiszę, leć już.

Bez zbędnych ceregieli wysiadłam z auta i poszłam do domu. W progu wpadłam na tatę, który zmierzył mnie spojrzeniem. Ze zdenerwowania zagryzłam dolną wargę. Czy czuć ode mnie tym piwem?

- Gdzie Kate? – Zlustrował mnie podejrzanym spojrzeniem.

- Gabe podwiózł ją do Alice, jakieś trzydzieści minut temu, bo rozstała się z chłopakiem i Kate jechała ją pocieszyć. Kazała przeprosić i powiedzieć, że u niej zanocuje. – Ojciec jedynie skinął. – I co myślisz o Gabe' ie? – zapytałam ciekawa opinii mojego rodzica.

- To porządny chłopak i wiem, że mogę mu w pewnym stopniu zaufać w kwestii twojego bezpieczeństwa. – Uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, do czego zmierza ta gadka! – Możesz jutro pójść z nim na ten koncert, a w nagrodę, że dotrzymał słowa i odwiózł cię o obiecanej porze, jutro zdejmuję ci godzinę policyjną. – Uradowana rzuciłam się rodzicowi na szyję głośno piszcząc.

- Kocham cię, tatusiu!

- Haha, dobrze, dobrze, wystarczy, Emily – roześmiał się. – Zmykaj do łóżka. – Ruszyłam w stronę swojego pokoju, jednak zatrzymałam się w połowie schodów.

- Tato, zawieziesz mnie jutro jak wstanę do Gabe' a na korepetycje?

- Tak. – Uśmiechnęłam się do taty i potem już z ręką na sercu poszłam się położyć.

Byłam wykończona, ale nadal czekałam na wiadomość od Lane' a. Walczyłam, żeby nie zamknąć oczu i nie zasnąć. Obiecał mi przecież...

Od: Gabe Lane

Jestem już w domu, maluchu. Jake śpi na sofie, a twojej walniętej siostry nie widzę na horyzoncie, więc spadam do spania. Kolorowych, kocie ;*

Do: Gabe Lane

Dziękuję, tobie też kolorowych ;*



*Lewis Capaldi - Before You Go

1.7. The Winner Takes It All*

 

Emily  

Stałam przed lustrem i dokładnie się sobie przyglądałam. Było za dziesięć ósma, a Kate odwaliła kawał dobrej roboty „robiąc mnie na starszą". Miałam na sobie czarną sweterkową sukienkę, która była idealnie dopasowana i kozaki za kolana na obcasie. Kate pożyczyła mi również szary płaszczyk, który sięgał mi do połowy ud. Siostra wyprostowała, a następnie delikatnie zakręciła moje blond włosy, które teraz układały się w fale i sięgały mi za piersi. Bardzo subtelnie mnie pomalowała i naprawdę wyglądałam, jakbym miała więcej niż szesnaście lat. Wyglądałam pięknie.

- Dziękuję, Kate – powiedziałam zadowolona i rzuciłam jej się na szyję.

- Baw się dobrze w sądzie na niby, ale nie ulegaj temu studenciakowi. – Zagroziła mi palcem, ale była rozbawiona.                        

Cóż... Mi do śmiechu nie było. Już dawno uległam Gabe' owi i z biegiem czasu nie czułam z tego powodu wstydu do samej siebie. Z Gabe' m było mi dobrze w łóżku, ale poza nim też. Dogadywaliśmy się i naprawdę czułam, że on jest moim przyjacielem – głupie stwierdzenie po dwóch tygodniach znajomości, ale czasami spotyka się taką osobę, którą za wszelką cenę chcemy poznać i zatrzymać przy sobie. Miałam tak z Lane' m. Polubiłam go i wydawało mi się, że ja też nie byłam mu obojętna. Czułam, że mnie lubi i nie chce mnie skrzywdzić.

- Chyba przyjechał – oznajmiła Kate wyglądając przez okno. – Noo, niezła fura – pochwaliła, a ja podeszłam do niej bliżej. – Właściciel też niczego sobie – zagwizdała.

Gabe był ubrany w czarny garnitur i białą koszulę. Jedynie buty mu nie pasowały, bo zamiast eleganckich lakierków miał te swoje znoszone Najki, ale i tak był perfekcyjny. Włosy miał postawione ku górze. Stał oparty nonszalancko o swoje czarne auto i palił papierosa w tak niezwykły sposób, że mogłam stwierdzić, że jest warty każdego grzechu.

- Czy to jest Lane? – mruknęła pod nosem.

- Skąd go znasz? – zapytałam zaciekawiona.

- Chłop ma tak bogatą reputację na uniwerku, że to jest poezja. Monique cały czas próbuje się z nim umówić, ale on twierdzi, że nie jarają go studentki medycyny – zaśmiała się donośnie. – Już nie mogę się doczekać jej miny, jak go w piątek przyprowadzisz na kolację. – Oparła się brodą o moje ramie nadal starając się opanować śmiech. – Wyobrażasz sobie jej minę, kiedy dotrze do niej, że młodsza siostra wyrwała jej crusha?

- Przestań – ucięłam ten beznadziejny temat. – Nikogo nie wyrwałam, a on mnie tylko uczy matmy. Muszę już lecieć – powiedziałam i cmoknęłam ją w policzek. Chwyciłam jeszcze za jej torebkę i zbiegłam na dół, a później wyszłam z domu.

- Fiu, fiu, maluchu – zagwizdał pełen uznania Lane, który odepchnął się od maski samochodu i wyszedł mi naprzeciw. – Cześć, ślicznotko. – Cmoknął mnie w kącik ust, a później położył dłoń na moim odcinku lędźwiowym i przytrzymał dla mnie drzwi. Chwilę później siedział już na miejscu kierowcy i odjechał z piskiem opon sprzed mojego domu. – Jak tam humorek?

- Boję się – przyznałam szczerze, a Gabe momentalnie położył dłoń na moim udzie i lekko za nie ścisnął.

- Będziesz cudowna, jako mój świadek – oznajmił i szybko cmoknął mnie w policzek.

- Mogę cię o coś zapytać?

- Przecież wiesz, że tak – zaśmiał się pod nosem. – Pytaj.

- Spałeś z moją siostrą? – wypaliłam pośpiesznie, ale uważnie obserwując jego minę, która ani trochę się nie zmieniła.

- Nie znam twojej siostry.

- Monique Reed.

- To totalna świruska – powiedział bez zastanowienia. – Raz była na imprezie u Anta i tak się nawaliła, że chciała mnie zgwałcić.

- Mówimy o tej samej Monique Reed? – zapytałam dla upewnienia, a dziewiętnastolatek jedynie wyjął telefon i pokazał mi profil mojej starszej o dwa lata siostry na Facebooku. – Słodki Boże – szepnęłam. – Jak to chciała cię zgwałcić?

- Przyszła z jakąś kumpelą, która po uszy jest zabujana w Antcie, a on z takich sposobności korzysta. Twoja siostra myślała, że jestem łatwy.

- A nie jesteś? – mruknęłam pod nosem.

- Dla ciebie tak. – Puścił mi oczko, a chwilę później zaparkował na parkingu kampusu. – Chodź, kocie – powiedział, kiedy wysiadłam i zaczęłam się rozglądać. Gabe zarzucił ramię na moje barki i prowadził mnie w kierunku bliżej mi nieznanym. Weszliśmy na jakiś wydział, a przechodzący studenci rzucali tylko ciekawskie spojrzenia. – Patrz, to Ant. – Wskazał mi ręką odpowiednią osobę i pociągnął w tamtym kierunku.

- Cześć, dzidzia – zawołał ucieszony blondyn i cmoknął mnie w policzek. – Co tutaj robisz?

- Zeznaję – powiedziałam siląc się na pewność siebie. – Jestem Julie Martinez, bo Gabe nie pozwolił mi być Natalie Portman – dodałam z nutką oburzenia, na co Lane wywrócił oczami, a Ant głośno się zaśmiał.

- Nice – podsumował. – Och, twoja stalkerka, Gabu – powiedział nadal rozbawiony, a ja tak jak Lane odwróciłam głowę.

- Kurwa – mruknęłam pod nosem i czmychnęłam szybko za Carsona, który nie krył swojego dobrego humoru.

- Gabe, co robisz po zajęciach? – zapytała moja siostra.

- Mam plany, które cię nie obejmują, Reed. – Puścił jej oczko i chciał wrócić do rozmowy z Antem, ale Monique mu na to nie pozwoliła. Szarpnęła go za bark i zmusiła, żeby kontynuował konwersację z nią. – Czego ty dziewczyno ode mnie chcesz? – westchnął poirytowany i zmęczony jej osobą.

- W sobotę moja przyjaciółka urządza imprezę i...

- Idę na koncert z kumplami i dziewczyną. Spadaj – burknął na odchodne. – Lećmy na ten proces, bo chcę zniszczyć to kurwiszcze – powiedział pocierając dłonie, jak typowy czarny charakter z bajek.

- Nie potrzebujesz pomocy? – Czy ona musi być taka wkurwiająca?

Monique była jak wrzód na dupie i nie mówię tego tylko dlatego, że mam z nią do czynienia na co dzień. Wkurwiała niemiłosiernie, zwłaszcza jak podwalała się do Gabe' a. I nie, nie byłam zazdrosna – bardziej zażenowana, że mam taką upierdliwą siostrę, która nie tylko mi uprzykrza życie.

- Emily poradzi sobie świetnie – wypalił Ant i zarzucając ramię na moje barki odsłonił mnie.

- Co tu do diabła robisz? – wycedziła przez zaciśnięte zęby i zmroziła mnie spojrzeniem.

- To mój świadek. – Wzruszył beztrosko ramionami Lane. – Znacie się? – Przecież ja go zabiję.

- To moja szesnastoletnia siostra – warknęła brunetka nadal wiercąc mi dziurę w głowie.

- Patrz, jaki ten świat mały – rzucił dla rozładowania napięcia Ant. – Chodź, dzidzia poznasz moich kumpli. – Cmoknął mnie w policzek i odciągnął od tego przedstawienia. – Młoda, ale przypał – zaśmiał się, kiedy byliśmy już z dala od Gabe' a i Mon. – Nie sądziłem, że ktoś tak uroczy jak ty może być spokrewniony z taką wariatką. Gabe wdepnął w niezłe gówno.

- To znaczy? – zapytałam przystając.

- Niepisana zasada facetów głosi, żeby nie ruchać sióstr, bo to może się źle skończyć.

- Pieprzył się z Monique? – zapytałam nie dowierzając, a Carson niepewnie, ale jednak skinął. – Mówił, że jej nie tknął...

- Cóż, raz jej się oparł, ale jest tylko facetem. – Wzruszył barkami blondyn. – Wystarczy ładny tyłek i krótka spódniczka, żeby włączył się nasz mózg – zaśmiał się nieco nerwowo pod nosem. – Ej, dzidzia – trącił mnie biodrem – to było zanim cię poznał.

- Mam w dupie, kiedy się z nią pieprzył, ale nie powinien mnie okłamywać – powiedziałam wściekła wchodząc z Antem do sali wykładowej.

Było tutaj wielu studentów zarówno płci męskiej jak i żeńskiej, a kiedy zobaczyli mnie z Anthonym zaczęli szeptać między sobą. Ant zdawał się mieć to w dupie i pewnie kroczył w stronę dwóch chłopaków ubranych również w garnitury.

- Siema. – Zbił z każdym sztamę. – To Emily – wskazał na mnie – a to Ryan i Kyle.

Ryan był przystojnym szatynem o zielonych oczach i wąskich ustach. Jego włosy wyglądały jakby przed chwilą zaliczył naprawdę dobry seks – ku temu przeświadczeniu przemawiała też nieco pognieciona koszula i krzywo zawiązany krawat. Kyle... Kyle z kolei wyglądał identycznie jak Ryan, ale jego ubranie było w lepszym stanie. Ryan i Kyle byli bliźniakami.

- Twoja dziewczyna? – zapytał Kyle z chytrym uśmieszkiem i przy okazji puścił mi oczko.

- Przepraszam za tę akcję na korytarzu, kocie. – Usłyszałam przy uchu, a moment później zostałam przytulona przez Lane' a. – Wyjaśnię ci wszystko po procesie – wyszeptał mi do ucha, ale byłam zła.

Chodziło o zasady! Dlaczego okłamał mnie w aucie?! Mam w dupie fakt, że zaliczył przygodę z moją siostrą, ale liczyłam na chociaż odrobinę szacunku, że się do tego wyskoku przyzna. Nie byłam wściekła o to, że miał wcześniej moją siostrę, ale o fakt, że skłamał mi prosto w oczy.

- Nie gadaj, że spotykasz się z tym palantem – powiedział nie dowierzając w to, co widzi Ryan. – Lane to największy frajer, jaki chodzi po świecie!

- Mam tego świadomość – warknęłam mrożąc Gabe' a wzrokiem. – Kiedy ten wasz proces się zacznie, bo chciałabym już sobie stąd pójść.

- Em... – podjął dziewiętnastolatek, ale zatrzymałam go dłonią.

- Nic do mnie już nie mów, Gabe – wycedziłam przez zaciśnięte zęby i usiadłam obok Kyle, bo tylko obok niego było wolne miejsce i nikt nie mógłby się dosiąść.

Gabe westchnął jedynie i usiadł obok Anta, na samym brzegu. Był przybity, ale miałam to w nosie. Znowu doprowadził do sytuacji, w której byłam na niego zła i tym razem nie chodziło o jego cholerny charakter, a o to, że jako prawnik powinien chyba mówić prawdę! O to ma walczyć w tym pieprzonym sądzie – o jebaną prawdę! Nie powinien mnie okłamywać.

Po dłuższej chwili do pomieszczenia wszedł starszy pan z siwymi włosami, w okularach na nosie oraz w drogim garniturze. Usiadł za biurkiem i odczytał listę obecności.

- Dziś mamy do odbębnienia proces, a na koniec rozwiążecie dwa kazusy i będziecie wolni – oznajmił grubym i surowym głosem profesor. – Panie Lane. Panno Young. Zapraszam.

Gabe ruszył jak na skazanie, a ta cała Victoria była szczęśliwa. Szepnęła mu jeszcze coś na ucho, czym bardziej go wkurzyła.

- Panie Carson – upomniał Anta, kiedy ten dyskretnie wyjął telefon, żeby nagrać całe przedstawienie – proszę to schować.

- Przepraszam, chciałem to uwiecznić dla potomności.

- To są poważne zajęcia, a nie cyrk – warknął. – Panno Jones, proszę. – Zachęcił ładną rudowłosą dziewczynę do wyjścia na środek.

- Otwieram sprawę przed sądem. Będzie rozpoznana sprawa Sydney Thomson reprezentowanej przez Victorię Young przeciwko bezzasadnemu zwolnieniu z firmy pani Katherine Pierce, którą reprezentuje pan Gabriel Lane. – Parsknęłam śmiechem pod nosem. Gabriel.

- Wysoki Sądzie, moja klientka chciała załatwić wszystko polubownie, jednak w obecnej sytuacji żąda odpowiedzialności pani Thomson za niesławienie – powiedział Gabe poprawiając marynarkę.

- Wysoki Sądzie, to niedorzeczne. – Sama jesteś niedorzeczna, głupia krowo. – Moja klientka została bezpodstawnie zwolniona z pracy przez niewinny wygłup.

- Proszę o ciszę – powiedział profesor uderzając młoteczkiem w biurko – panie Lane, proszę kontynuować.

- Wzywam na świadka Katherine Pierce. – Z miejsca wstała prześliczna brunetka o ciele modelki i usiadła nieopodal biurka sędziego. Dziewczyna była po prostu niczym wyjęta z żurnala o modzie, naprawdę.

- Kto to? – zapytałam konspiracyjnie Kyle' a.

- Natalie Howard, partnerka w zbrodni Lane' a.

- Sydney Thomson umyślnie oczerniła swoją szefową, co naruszyło reputację zarówno jej jak i jej firmy – powiedział na wstępie, a później podszedł do Natalie, która puściła mu oczko. – Pani Pierce, jaką jest pani szefową?

- Konsekwentną – oznajmiła bez zająknięcia. – Staram się, żeby moja firma prosperowała jak najlepiej. Daję z siebie wszystko i tego samego oczekuję od moich pracowników. Nie jestem tyranem. Rozumiem, że czasami ktoś może mieć słabszy dzień, jesteśmy przecież tylko ludźmi, a nie maszynami.

- A jakim jest pani człowiekiem? – Co?

- Jestem kobietą sukcesu. Stworzyłam od zera ogólnokrajową organizację, która rozwiązuje problemy krajów trzeciego świata – mówiła w tak przekonujący sposób, że sama jej uwierzyłam. – Traktuję moją pracę bardzo poważnie... Jeśli ktoś z tego żartuje to w porządku, ale ludzie widzą mnie i szufladkują. Nie wiedzą jak trudno utrzymać się w tej branży, a jeśli ktoś temu zagraża... – parsknęła niby śmiechem, ale w efekcie końcowym po jej policzku zaczęły spływać łzy. – Muszę walczyć... Czyż nie, Wysoki Sądzie? – I cała we łzach spojrzała na profesora, który nie bardzo wiedział jak się zachować.

- Sprzeciw! – zawołała zażenowana całą sytuacją Victoria Young. – Kobietom trudno prowadzić interesy? To nie jest powiązane ze sprawą.

- By zrozumieć szkody wyrządzone przez pani klientkę musimy pojąć jak pani Pierce zbudowała swoją reputację – wtrącił Gabe, a to szmacisko usiadło i czekało na swoją kolej, a kiedy przyszło co do czego obaliła całą grę aktorską Natalie. – Wzywam na świadka Julie Martinez. – Po auli zaczęły się szepty, a ja uważnie przebiegłam spojrzeniem po każdym studencie. – Cholera – warknął pod nosem Lane. – Natalie Portman! – wycedził przez zaciśnięte zęby, a ja oprzytomniałam. Wstałam i wygładziłam sukienkę, po czym zajęłam miejsce jego Natalie. – Proszę się przedstawić. Powiedzieć ile ma pani lat i gdzie pani pracuje.

- Ja – wzięłam głęboki wdech i... Cholera, no! Zatkało mnie. Wszyscy się na mnie gapili jak na kosmitkę.

- Ej, maluchu – szepnął Gabe pochylając się nieco w moim kierunku – oddychaj. Wyobraź sobie, że ćwiczymy u mnie, okay? – Niepewnie przytaknęłam. – Zacznijmy jeszcze raz – powiedział głośniej.

- Nazywam się Natalie Portman. Mam...

- Jak ta aktorka? – zawołał jakiś przychlast, a moje ciśnienie wzrosło.

- Zbieżność nazwisk – warknął wściekle Gabe. – Proszę kontynuować, panno Portman.

- Nazywam się Natalie Portman. Mam trzydzieści lat i pracuję w firmie pani Pierce. Od niedawna jestem szefową działu PR.

- Imponujące. – Puścił mi oczko i poczułam się mniej zestresowana. – Skąd zna pani Sydney Thomson?

- Byłyśmy przyjaciółkami i wspólnie podjęłyśmy pracę u pani Pierce. Zaczynałyśmy na równorzędnych stanowiskach, ale zostałam jej przełożoną.

- Widziała pani film?

- Tak, byłam nawet na tej imprezie.

- Co pani świętowała?

- Mój awans. – Wzruszyłam nieśmiało barkami.

- Interesujące – przyznał i odwrócił się do reszty studentów i częściowo do profesora. – Panno Portman, co pani pomyślała o tym żarcie?

- Był podły – powiedziałam bez zająknięcia patrząc na tę całą Victorię Young, która wierciła mi dziurę w głowie.

- Dlaczego pani Thomson to zrobiła?

- Pani Pierce mnie awansowała, a Sydney się wściekła.

- Dziękuję, panno Portman. – Puścił mi znowu oczko, a moje ego połechtał dodatkowo uśmieszkiem triumfu. – Nie mam więcej pytań. – Usiadł na sowim miejscu, a do gry wkroczyła ta cała Victoria. Cholera! Gabe tylko niemo powiedział, że dam sobie radę i pokazał, że trzyma za mnie kciuki.

- Czy Sydney powiedziała, że pani awans ją zirytował?

- Nie wprost.

- Tak czy nie?

- Nie wprost – warknęłam.

- To skąd pani wie, że była wściekła?

- Utrudnianie pracy. Ciągłe spóźnienia. Rzucanie kłód pod nogi. Ordynarne zachowanie – zaczęłam wyliczać na palcach. – Normalny człowiek tak się nie zachowuje.

- A jaki człowiek tak się zachowuje? – warknęła ze skrzyżowanymi pod piersiami ramionami.

- Zawiły i zazdrosny.

- Ale nie ma pani na to dowodów, dlaczego?

- Bo jak już dałam pani wcześniej do zrozumienia: Nie jestem zawiłą szmatą, która utrudnia życie pracownikom. Sama kiedyś byłam w ich sytuacji, a jak już wspomniała wcześniej pani Pierce jesteśmy tylko ludźmi, a kobietom sukcesu jest trudniej – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Widziałam tylko jak jej żyła na czole pulsuje, a kątem oka spostrzegłam też rozbawienie Anta i bliźniaków. – Coś jeszcze?

- Tak – uśmiechnęła się chytrze – nadal nie ma namacalnych dowodów na potwierdzenie pani słów.

- Bo to proces na niby, wariatko! – zawołałam wstając. Już miałam wyjść naprzeciw niej, ale uniemożliwił mi to Gabe.

- Panno Portman, proszę się uspokoić – zaśmiał się nerwowo, a potem przejął mnie Ant i zaprowadził na miejsce obok siebie.

Co za kurwiszcze z tej całej Victorii. Normalnie jest gorsza od Monique! Nienawidzę tej tlenionej blondyny z całego serca!

- Ostro, dzidzia – szepnął mi do ucha Ant, ale zmroziłam go spojrzeniem. – Szmacie poszło w pięty, a ty będziesz moim świadkiem, kiedy znowu będę miał symulację procesu – poinformował mnie i przybił ze mną żółwika.

- Pani Thomson, co zamierzała pani osiągnąć parodiując szefową? – zapytała Victoria swojej klientki.

- Chciałam rozbawić innych. To miał być żart, przecież wszyscy żartujemy. – Wzruszyła beztrosko barkiem siląc się na uroczą, ale miałam ochotę władować im obu pięść prosto w te fałszywe uśmieszki. – Pani Pierce sama nas do tego zachęca. – Gabe zaczął szeptać z Natalie o czymś, a ja mogłam tylko wywnioskować, że coś idzie nie po ich myśli. – ... Awans... Każdy chce piąć się w górę, ale czasami trzeba odpuścić. – To kurwiszcze puściło mi oczko! – I tak było ze mną.

- Więc nie oczekiwała pani awansu? – wtrącił Gabe, który znowu wstał i poprawił swoją marynarkę. – Zgadza się?

- Tak.

- Ale ubiegała się pani o niego trzy razy.

- Tak.

- Ale panią pominięto.

- Już to przyznałam – wycedziła przez zaciśnięte zęby Sydney.

- Kiedy Natalie Portman dostała awans napisała pani obraźliwego maila.

- Nie. On miał być dowcipny – zaśmiała się nerwowo.

- Och, tak – dowalił z tym swoim firmowym uśmieszkiem pełnym kpiny – lubi pani żartować.

- A kto nie lubi? – uśmiechnęła się chytrze.

- Ktoś, komu zniszczono reputację. – Puścił jej oczko.

- Sprzeciw! – zawołała Young. – Mecenas zeznaje.

- Panie Lane, proszę zadawać pytania – upomniał go profesor, ale wiedziałam, że on już jest na ostatniej prostej i zwycięstwo ma w kieszeni. Pokazał mi to poprzez spojrzenie pełne ekscytacji.

- Przepraszam, Wysoki Sądzie chciałem być zabawny. – Wyszczerzyłam oczy, kiedy Ant parsknął śmiechem. Gabe zmroził go spojrzeniem. – Oceniając pani pracę, Katherine Pierce napisała: Pracowita, ale brak jej umiejętności. Czy to słuszna ocena?

- N-nie wiem – mruknęła zakłopotana.

- Pani koledzy awansowali, a szefowa uważa panią za przeciętną. Jest pani przeciętna?

- Nie – warknęła poirytowana.

- To czemu pani nie awansowała? – Właśnie w tym momencie wiedziałam, co Gabe miał na myśli mówiąc, że nie chce, abym oglądała go w tym stanie. Wychodził z niego prawdziwy sukinsyn, który szczycił się poniżaniem i kpieniem z innych.

- Nie wiem.

- Zasłużyła pani na więcej? – prychnął lekceważąco Lane.

- Jak wszyscy – powiedziała z słyszalną desperacją w głosie.

- I nie starała się pani?

- Starałam! – zawołała naburmuszona.

- Bez postępów? – zaśmiał się kpiąco.

- Tego nie powiedziałam!

- Tak sądzi pani szefowa. Pięć lat bez awansu to potwierdza. Była pani tak wściekła, że zemściła się pani na niej...!

- Sprzeciw! – wykrzyknęła Victoria, a jej klientka zaczęła jak katarynka powtarzać: „Nie".

- Wszyscy panią wyprzedzali – kontynuował Gabe i widać, że sprawiało mu to cholerną satysfakcję, a mnie zaczęła przerażać jego podłość. I nieważne, że był to tylko udawany proces! – Wykorzystywali swoje możliwości, radzili sobie!

- Ja też sobie radzę! – zawołała desperacko, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy.

Ja już sama nie wiedziałam czy ten proces był tylko głupią symulacją czy chodziło o coś więcej. O coś, o czym widocznie tylko Gabe i Sydney Thomson mieli pojęcie. Ant też był zmieszany, jak reszta studentów, bo już o profesorze nie wspomnę.

- Żartując i poniżając innych na durnych filmikach?

- I co z tego?! Mam do tego prawo, a im się to należy! – wybuchła, a Ant otworzył szeroko usta jak reszta publiczności. – To znaczy...

- Dziękuję – powiedział z uśmiechem Lane, po czym odwrócił się do grupy i teatralnie się ukłonił. – Zwycięstwo z tobą smakuje cudownie, Young.

- Panie Lane – wtrącił nieco zażenowany wykładowca. – Dostaje pan zaliczenie, proszę usiąść.

- Dziękuję, panie profesorze. Chętnie wezmę udział w kolejnej stymulacji – oznajmił dumny i zajął miejsce obok mnie z racji tego, że bliźniacy i Carson przesunęli się o jedno miejsce. – Bez ciebie bym sobie nie poradził, słońce – szepnął i cmoknął mnie czule w policzek.

Pan profesor rozdał każdej dwójce kartkę z tymi kazusami i poprosił, aby studenci się na nich podpisali. Gabe pracował z Antem. Z tego, co zdążyłam przeczytać mogłam stwierdzić, że te całe kazusy są całkowicie zagmatwane i sama pewnie nigdy bym tego nie rozwiązała, ale Gabe' owi i Antowi szło to bardzo sprawnie. Po niespełna dwudziestu minutach wyszliśmy z auli i poszliśmy na kampus, ponieważ Gabe miał mnie odwieźć do szkoły na lekcje. Całą trasę obaj mieli doskonały humor, czego przyczyną było wygranie sprawy sądowej oraz dołożenie Victorii Young.

- Gabe! – Usłyszeliśmy za sobą, dlatego też przystanęliśmy, a w ramiona Lane wpadła „jego klientka". – Gratuluję, kotuś! – zawołała i cmoknęła go w policzek cała rozpromieniona. – Hej, jestem Natalie. – Bez uprzedzenia mnie przytuliła. – Świetnie sobie poradziłaś – pochwaliła. – Gabe, masz cudowną dziewczynę.

- Nie jestem jego dziewczyną – wtrąciłam ku zaskoczeniu Anta, który chytrze się uśmiechnął. – Jesteśmy znajomymi.

- Nie wkręcajcie mnie – zaśmiała się nerwowo. – Carson, oni sobie robią jaja, prawda? – Ant jedynie uniósł dłonie na wysokość twarzy, co świadczyło jedynie o tym, że umywa ręce i się nie wtrąca. – Lane?

- To moja Emily.

- Spotykacie się?

- Tak. Nie – powiedzieliśmy w jednakim czasie, a Gabe zmroził mnie spojrzeniem.

- To była zwykła przysługa. – Uśmiechnęłam się sztucznie. – Ant, odwieziesz mnie?

- Jasne, dzidzia – odpowiedział od razu, a potem na równi ruszyliśmy do jego samochodu. Dopiero, kiedy zajęłam miejsce pasażera odetchnęłam z ulgą. – Jesteś o niego zazdrosna?

- Jestem wkurzona, bo mnie okłamał z Monique. Poza tym zachował się jak sukinsyn wywlekając brudy z prywatnego życia Sydney Thomson.

- Opowiadał ci o Julie? – Pokiwałam głową na boki. – Panno Portman – westchnął – wdepnęłaś w niezłe gówno.

- Powiedz mi – poprosiłam.

- Byli parą z liceum i oboje przyjechali na studia do Stanów. Mieszkali razem, ale suka go zdradziła. Gabe wyprowadził się do Jake' a i teraz żyje jak żyje – westchnął. – To mój przyjaciel, ale z tym wywlekaniem brudów serio przegiął.

- To przez nią Gabe zaczął łamać serca? – Ant tylko skinął.

- Nie mów mu, że ci powiedziałem.

- Nie powiem.

- To dobry koleś, ale gdzieś tam się pogubił i wiem, że ciebie akurat nie skrzywdzi. Ośmielę się nawet spekulować, że przywrócisz mu wiarę w miłość – stwierdził zatrzymując się pod moją szkołą. – Pracujesz dzisiaj?

- Idę na mecz Alexa.

- Hoho – uśmiechnął się chytrze i poruszał zawadiacko brwiami – a jaka będzie nagroda dla zwycięscy?

- Spadaj – zaśmiałam się i wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami.

Anthony poprawił mi humor. Naprawdę, zeszło ze mnie ciśnienie, które Gabe skutecznie podwyższył swoim zachowaniem. Nie oczekiwałam, że będzie ze mną szczery we wszystkim, ale sytuacja dotycząca mojej siostry skutecznie wyprowadziła mnie z równowagi. Co mu dało to kłamstwo? Poczuł się lepiej? Przecież nie zrobiłabym mu awantury za coś, co zrobił w przeszłości. Poza tym my nawet nie jesteśmy razem! Sam powiedział, że uprawiamy tylko przyjacielski seks i nie mamy prawa się w sobie zakochać. Chcę tylko, żeby Gabe mnie szanował. Nic więcej.

Przy szafce czekała na mnie Jas, która wyglądała na podenerwowaną, jak się okazało zawaliła tekst biologii, co było równoznaczne z tym, że jej idealna średnia poszła do lamusa. Jas była przybita i ledwo tamowała łzy.

- Reed – zaczęła na wstępie podchodząca do nas Jane.

- Odpierdol się wreszcie, puszczalska kurwo! – wrzasnęła na cały korytarz rozhisteryzowana Jasmine. – Twój brat leci na Emily i chuj ci do tego – dodała agresywnie, a Jane zwyczajnie zrobiło się głupio i odeszła w pośpiechu. Patrzyłam na Jas z szeroko otwartymi oczami, bo sama nie wierzyłam w to, co widziałam i słyszałam. – Nie patrz tak – pociągnęła nosem – ktoś jej w końcu musiał to powiedzieć.

- Kocham cię, Jas – powiedziałam i mocno ją przytuliłam. – Chcesz batonika?

- I colę – mruknęła z wydętą wargą, czym mnie rozczuliła, dlatego chwyciłam ją pod ramię i zaprowadziłam do automatu. Kupiłam nam po batoniku oraz po puszce z colą, a następnie poszłyśmy usiąść na zewnątrz, gdzie niektórzy uczniowie zwykli palić papierosy.

- Lepiej ci troszkę?

- Tylko troszkę. – Cmoknęła mnie w policzek. – Dlaczego jesteś dziś tak wystrojona?

- Byłam w sądzie – oznajmiłam i wzięłam łyka napoju.

- Jak to w sądzie?

- Gabe potrzebował świadka. – Wzruszyłam barkami.

- Jeśli ten kretyn wpakuje cię w jakieś gówno...

- Spokojnie, Jas – zachichotałam – miał dziś symulację procesu i byłam Natalie Portman. – Brunetka wypluła rozbawiona colę i lekko się zakrztusiła.

- Mogę cię o coś zapytać? – Skinęłam. – Obiecaj, że się nie wkurzysz.

- Obiecuję.

- Jak ty w ogóle poznałaś tego całego Gabe' a i co do cholery was łączy? – Spuściłam głowę i zaczęłam nerwowo bawić się palcami do czasu aż moja przyjaciółka nie ścisnęła krzepiąco mojej dłoni. – Nie będę komentować, słowo. – Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam jej wszystko.

Opowiedziałam, w jaki sposób poznałam Gabe' a. Powiedziałam, że uprawiam z nim seks. O tym, co się wydarzyło w przeciągu tych paru tygodni; jak zepsuł mi randkę z Alexem i że wyszło na jaw, że sypiał z moją siostrą. O tym, że naprawdę pomagał mi z matematyki i że nie widział we mnie dziecka; że wzbudzał we mnie skrajne emocje, bo w jednej chwili miałam ochotę go przytulić i zagłaskać na śmierć – jakkolwiek irracjonalnie to brzmi – a sekundę później chciałam go dotkliwie skrzywdzić. I kiedy powiedziałam o wszystkim Jasmine poczułam, jakby ktoś zdjął mi ogromny ciężar z serca.

- Jesteś szalona – powiedziała Jasmine będąc w totalnym szoku. – Wyrwałaś studenta prawa! Studenta! – zaśmiała się oszołomiona. – Jak, Emily Reed okręciłaś go wokół palca?

- To zwykły układ, Jas – westchnęłam – ale nie wybaczę mu tego kłamstwa.

- Koleś używa seksu jako broni. – Wywróciła oczami. – Wystarczy, że cię dotknie i cała złość uleci.

- Dlatego pomóż mi wymyślić, jak mam zachować silną wolę.

- A ten blondas, który uratował cię przed Jane jest wolny? – Spojrzałam na nią ze zmarszczonymi brwiami.

- Ant? – Skinęła. – Podoba ci się Carson?

- Niezły jest. – Wzruszyła barkami.

- To brat Harrego Carsona.

- Tego ćpuna? – zapytała z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. – Zapomnij, że pytałam. Znajdę sobie lepszy obiekt westchnień. – Zaśmiałam się.

Po lekcjach pojechałam z Jasmine do mnie. Zjadłyśmy obiad przygotowany przez mamę razem z Kate.

- I jak ten proces? – zagaiła moja siostra, a mama upuściła szklankę.

- Jaki znowu proces? – zawołała przerażona. – Emily, coś ty nabroiła?!

- Jezu – mruknęła zażenowana Kate – wyluzuj, mamo.

- Gabe potrzebował świadka do procesu na niby.

- Nie rozumiem. – Widziałam jak moja siostra wywraca oczami.

- Korepetytor Emily studiuje prawo – wyjaśniła dziewiętnastolatka. – Tam na zaliczenie mają stymulację procesu. Coś w deseń przygotowania do prawdziwych rozpraw w sądzie, mamo i poprosił Emily o pomoc.

- Och – odetchnęła pełna ulgi – myślałam, że wpakowałaś się w jakieś kłopoty.

- Jakby czytała między wierszami – szepnęła pod nosem Jas za co zmroziłam ją spojrzeniem.

Po posiłku poszłyśmy do mojego pokoju, gdzie w końcu mogłam się przebrać w normalne ciuchy. Odrobiłyśmy zadania w międzyczasie rozmawiając, ale przerwał nam mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Gabe' a, dlatego wywracając oczami, w ostateczności odebrałam.

- Mów – mruknęłam niezadowolona.

- Cześć, piękności – podjął, na co zmarszczyłam brwi – co porabiasz?

- Jesteś pijany? – zapytałam odruchowo patrząc na zegar na monitorze laptopa. Było po trzeciej w południe.

- Szczęśliwy, kochanie! – zawołał, a w tle słychać było głośne rozmowy i muzykę. – Jesteś cudowna, naprawdę ci dziękuję za pomoc.

- Coś jeszcze? Jestem zajęta – warknęłam obrażona.

- Spałem z nią. – Głęboko westchnęłam z braku cierpliwości do tego człowieka.

- Mało mnie interesuje, gdzie pchasz kutasa, Gabe. – Jasmine zakrztusiła się sokiem i wypluła wszystko na podłogę.

- Sory – mruknęła marszcząc nos i wzięła się za wycieranie.

- Ale pytałaś o to, a ja spanikowałem i skłamałem. Emily?

- Jezu, no co? – zapytałam poirytowana jego pijackim bełkotem.

- No spałem z tą twoją pierdolniętą siostrą, ale z tobą mi o wiele lepiej. – Wywróciłam oczami. – Przepraszam, że skłamałem, gdybym wiedział, że ta wariatka tak namiesza to kijem przez szmatę bym nie brał i...

- Skończ już te pijackie dyrdymały, Gabe.

- Ale Emily... – Nie licząc się z niczym rozłączyłam się.

- Co za kretyn – mruknęłam pod nosem i wróciłam do pisania pracy z literatury, potem odrobiłam chemię i matematykę.

Kiedy skończyłyśmy się uczyć, ogarnęłyśmy się na ten mecz i dopiero w samochodzie opowiedziałam Jas tę dziwaczną rozmowę z Lane' m. Podzieliła moje zdanie, że ten kretyn jest prawdziwym kretynem, ale to nie zmieniało faktu, że się o palanta zaczęłam martwić, to też wyjęłam telefon i napisałam do Carsona.

Do: Ant

Co robisz?

Od: Ant

*załącznik*

Postanowiłam napisać do Jake' a, kiedy dostałam zdjęcie z ich imprezy.

Do: Jake Morrison

Jake, martwię się o Gabe' a i Anta

Od: Jake Morrison

A co z nimi?

Do: Jake Morrison

Gabe dziś wygrał proces na niby i świętuje, ale jest już nieźle zalany

Od: Jake Morrison

Z tym kurwiszczem Victorią Young?

Do: Jake Morrison

Tak

Od: Jake Morrison

Daj się ziomowi wyszaleć, pierwszy raz z nią wygrał, należy mu się. Kończę o 19, po zajęciach zgarnę go do domu i dam ci znać

Do: Jake Morrison

Dzięki, Jake

Usiadłyśmy z Jas na trybunach obok Nate' a, który podjął rozmowę z Jasmine, a mnie bezczelnie ignorował. I okay, na początku nie zwracałam na to uwagi, bo skoro nie chciał ze mną gadać, to nie – łaski bez, ja się kurczę o kontakt nie będę prosiła.

Nasza drużyna wygrywała 1:0 i tak zakończyła się pierwsza połowa. Alex strzelił gola, który wyprowadził szkolny skład na prowadzenie. Cieszyłam się jak wariatka! Na przerwie, wstałam z trybun, żeby zadzwonić do Gabe' a, bo wbrew pozorom martwiłam się o tego kretyna.

- Emily, kocie kocham cię! – Usłyszałam na samym początku.

- Gabe, gdzie jesteś? – zapytałam zaniepokojona.

- Jestem z Antem i Natalie, a ty co robisz?

- Nieważne...

- Dla mnie ważne!

- Na meczu Alexa – mruknęłam zażenowana.

- On ci złamie serduszko, maleństwo – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, ale dało się w tym wyłapać troskę.

- Jest z tobą Jake?

- Znowu chcesz go przelizać? – Wywróciłam oczami. Kutas. – Mówiłem, żebyś...

- Dobra, zapomnij, że dzwoniłam.

- O co się wściekasz?

- O nic, zapomnij, że dzwoniłam. – Rozłączyłam się, a później odrzucałam jego połączenia, bo dzwonił jak porąbany.

Skupiłam się w zupełności na meczu. Alex był świetnym zawodnikiem. Widać było, że kocha ten sport i że czerpie z niego radość. Na dwadzieścia minut przed końcem doszło do faulu na Dawsonie, jednak nie był on poważny, a sam poszkodowany w karnych zdobył dla nas gola. Mecz zakończył się zwycięstwem naszej drużyny, dlatego wszyscy się cieszyli.

Czekałam na parkingu, ponieważ Jas poszła jeszcze do toalety. Czas zabijałam przeglądając Instagrama ten całej Natalie oraz wyświetlając story Anta – Gabe' a miałam gdzieś, bo mnie wkurzył.

- Cześć, Emily. – Usłyszałam, dlatego zablokowałam komórkę i schowałam do kieszeni.

Przede mną stał Alex. Chłopak był ubrany w czarne spodnie i szarą bluzę. Na głowie miał kaptur, dlatego wywnioskowałam, że mył włosy, ponieważ na dworze nie było aż tak zimno. Na ramieniu miał przewieszoną sportową torbę z Adidasa w kolorze czarnym.

- Czemu stoisz sama?

- Czekam na Jas. – Machnęłam obojętnie ręką. – Gratuluję wygranej – powiedziałam z lekkim uśmiechem.

- Dzięki. – Odpowiedział podobnie racząc mnie uśmiechem. – Cieszę się, że przyszłaś. – Oblałam się rumieńcem, nie sądziłam, że będzie mnie wyglądał na trybunach. – Mogę cię o coś poprosić? – zapytał zakłopotany przejeżdżając ręką po kapturze, dlatego przytaknęłam. – Skoczysz ze mną na pizzę w ramach świętowania?

- Nie świętujesz z kolegami z drużyny? – Zdziwiłam się lekko. Zawsze świętowali razem.

- Nie mam jakoś ochoty na ich towarzystwo. – Wzruszył barkami. – Chętnie spędziłbym trochę czasu z tobą.

- To miłe...

- Co jest miłe? – wtrąciła Jasmine, która przyszła z Nate' m. – Gratuluję zwycięstwa, Dawson.

- Dzięki, Jas – mruknął i włożył ręce do kieszeni.

- To jak? – Kiwnęła na niego głową. – Co jest miłe?

- Chciałem zaprosić Emily na pizzę. – Wzruszył barkami. – Przyłączycie się?

- Ja nie mogę – wtrącił Nate.

- Jas, wchodzisz w to? – zapytał Alex.

- Stawiasz? – Rozbawiła go, ale potwierdził, że zapłaci. – W takim razie, chętnie się wybiorę.

Pojechaliśmy w trójkę do ulubionej pizzerii Alexa. W środku było naprawdę ładnie urządzone – królował tu kolor brązowy i stało duże akwarium z różnymi rybami. Lokal był bardzo nowoczesny i przytulny.

Zajęliśmy stolik przy oknie, ale zanim zdążyliśmy zamówić przyjechali kumple Dawsona – Jack, Carter i Mike. Po minie Alexa wywnioskowałam, że nie jest zachwycony, ale starał się tego nie okazywać. Zamówiliśmy w szóstkę trzy duże pizze – Margaritę, Pepperonii i ze szpinakiem.

- Stary, czemu uciekłeś? – zapytał Carter. – Chłopaki byli zdziwieni i poniekąd wkurzeni, że nas olałeś.

- Jakbyś na to nie wpadł to nie miałem ochoty na siedzenie z wami przy piwie – mruknął pod nosem. – Poza tym, chciałem spędzić czas z Emily i Jas.

- Staaaary – przeciągnął Mike – ale żeby tak kumpli olać dla panny? – Dawson wywrócił oczami.

- Sam nas olewałeś dla Jane – wypalił Jack. – Daj chłopakowi spokój, zakochał się i chce spędzić czas ze swoją dziewczyną. – Myślałam, że zaraz mi twarz wybuchnie. – Biega codziennie do tej kwiaciarni po kwiatki dla ciebie – powiedział w moim kierunku, a ja zakłopotana spuściłam głowę. – Ejj, no nie wstydź się, Emily – zaśmiał się rozczulająco i delikatnie trącił mnie w bark. – To dobry chłopak i cię nie skrzywdzi – zapewnił. – Pierwszy raz widzę go, żeby tak się starał.

- Stul twarz, Jack i zajmij się jedzeniem – burknął pod nosem Alex.

- Zawstydziłeś się, Dawson? – wtrąciła roześmiana Jasmine. – To urocze. – Podsumował ją jedynie wywracając oczami, a potem zgarnął kawałek pizzy ze szpinakiem i zaczął jeść.

Jasmine była pogrążona w rozmowie z Carterem i Mike' m, a mnie zagadywał Jack, który okazał się być naprawdę bardzo w porządku chłopakiem – miłym, zabawnym... Wzorowym przyjacielem, który robił wszystko, żeby jeszcze bardziej przekonać mnie do Alexa.

Kiedy skończyliśmy jeść chłopaki pojechali do Cartera, żeby jeszcze pograć na konsoli, a Alex zobowiązał się odwieźć Jas i mnie. Jednak, kiedy Jasmine się z nami pożegnała obraliśmy zupełnie inny kierunek jazdy.

- Mój dom jest w drugim kierunku – szepnęłam, a on przeniósł swój wzrok na mnie i szeroko się uśmiechnął.

- Powiedzmy, że jeszcze na trochę chcę cię porwać. – Puścił mi oczko i wrócił do skupiania się na drodze. Przekręcił pokrętło, żeby nieco zgłośnić. Rozpoznałam, że to piosenka Adele Where We Were Young.

Początek strasznie kojarzył mi się z dwoma osobami – z Gabe' m i z Alexem. Naprawdę, obaj byli w stanie sprawić, że każdy od pierwszego wrażenia się nimi zachwycał. W ich towarzystwie czułam się przerażająco dobrze, mimo że Gabe był palantem i udowadniał to na co drugim kroku. Obaj wyglądali jak film i brzmieli jak piosenka.

Alex zatrzymał się na lekkim wzniesieniu, gdzie nie było żadnego samochodu. Wyłączył silnik i poprosił, żebyśmy wysiedli. Podeszliśmy do barierki, a przed oczami miałam panoramę miasta – doskonale widziałam wieżowiec Space Needle, który był najcharakterystyczniejszym budynkiem w Seattle. Miasto było oświetlone i piękne. Drgnęłam, kiedy poczułam jak Alex staje za mną i zagradza mi drogę ucieczki opierając ręce o balustradę po obu moich stronach. Niepewnie oparł brodę na czubku mojej głowy.

- Nie wiedziałam, że w Seattle jest takie miejsce – szepnęłam.

- Nie wiem, czy ktokolwiek z naszych znajomych wie – wyznał. – Trafiłem tu przez przypadek rok temu, jak pokłóciłem się z ojcem, a Jane dorzuciła swoje trzy grosze. Wsiadłem do auta i pojechałem przed siebie – powiedział i zaczerpnął głośno powietrza. – Lubię tu przyjeżdżać.

- Dlaczego? – zapytałam głupio, a on zachichotał pod nosem.

- Sam nie wiem, stoję tutaj z tobą i myślę, jacy mali jesteśmy wobec świata. W Seattle mieszka około siedemset tysięcy ludzi, a w Nowym Jorku prawie dziewięć milionów. Czasami się zwyczajnie boję. – Odwróciłam się do niego twarzą.

Wyglądał inaczej niż w szkole czy po meczu i w pizzerii. To nie był ten wesoły Alex z beztroską w oczach. Coś go męczyło i zajmowało jego myśli w tak dużym stopniu, że nie mógł się tego pozbyć. Niepewnie uniosłam dłoń i ułożyłam na jego policzku, który zaczęłam lekko gładzić kciukiem. Chłopak przytulił do mojej ręki swoją twarz nieco bardziej.

- Naprawdę, Emily przepraszam za Jane – wyszeptał. – Czasami potrafi być wyrachowaną suką. W domu zwykle obrywa się naszej przybranej siostrze. Chcę przez to powiedzieć, że moja siostra jest podła, ale jestem jej wdzięczny, bo jestem tutaj teraz z tobą. – Mimowolnie się uśmiechnęłam. To było słodkie, co powiedział. – Nazwij mnie gnojem, ale cieszę się, że Jane opublikowała twój pamiętnik, bo dowiedziałem się, że ktoś tak wyjątkowy jak ty mnie lubi. – Nie potrafiłam uwierzyć własnemu szczęściu! Nie panowałam nad sobą w tej euforii, dlatego bez ostrzeżenia musnęłam jego usta.

- Przepraszam – powiedziałam pośpiesznie, a Alex zaśmiał się cichutko. Ale wstyd!

- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem, żebyś to w końcu zrobiła – wyznał całując mnie w czoło. Przymrużyłam oczy.

- Alex? – zapytałam niepewnie, kiedy staliśmy wtuleni w siebie patrząc na miasto przed nami.

- Hm?

- Jack mówił, że kupiłeś dziś kwiatek, ale ja żadnego nie dostałam. – Zaśmiał się na moje słowa, ale to był taki uroczy śmiech, że się rozpływałam.

- Bo jeszcze cię nie odwiozłem do domu, Emily.

Nie wiem czy długo staliśmy na tym wzniesieniu, ale wiem, że wpadłam w panikę, kiedy zobaczyłam pięć nieodebranych połączeń od mamy. Droga do domu zajęła jakieś pół godziny, dlatego przed drzwiami byłam o wpół do dwunastej wieczorem. Alex wręczył mi różowego gerbera i pocałował mnie w najbardziej delikatny sposób na świecie. Zaparło mi dech w piersiach, ale odpowiedziałam na tą czułość. Całowaliśmy się na moim ganku, do czasu aż nie przeszkodziła nam moja mama.

- Emily, już późno, a jutro szkoła – powiedziała z cieniem uśmiechu.

- To moja wina, Pani Reed – wypalił Alex drapiąc się zakłopotany w tył głowy – po meczu zabrałem Emily na pizzę i na spacer. Straciłem rachubę czasu, przepraszam. To się więcej nie powtórzy, daję słowo.

- Mam taką nadzieję, Alex. – Puściła mu oczko, a chłopak odzyskał swoją pewność siebie.

- Dobranoc, Emily. – Cmoknął mnie szybko w policzek i poszedł do swojego samochodu, do którego wsiadł i odjechał.

- Uroczy jest – oznajmiła mi mama.

- Jest – przyznałam. – I codziennie daje mi kwiaty.

Szybko pobiegłam do swojego pokoju, skąd zabrałam piżamę i poszłam do łazienki, żeby się umyć i przygotować do snu. Kiedy skończyłam było przed pierwszą, dlatego położyłam się do łóżka. Zanim jednak zasnęłam zadzwonił mój telefon.

- Dobrze się dziś z tobą bawiłem. – Zachichotałam szczęśliwa.

- Ja z tobą też, Alex.

- Mogę po ciebie przyjechać rano?

- Chcesz mnie zawieść do szkoły? – zapytałam głupio.

- Tak, zresztą i tak mam po drodze.

- Dobrze, powiem tacie, że nie musi mnie odwozić.

- Miło mi to słyszeć, Emily. – Czułam jak się uśmiecha do telefonu. – Śpij spokojnie.

- Ty również. – Rozłączyłam się i z rogalem na ustach przytuliłam głowę do poduszki. Cały czas się uśmiechałam, ale ten jebany telefon znowu zadzwonił, tylko teraz na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Lane' a.

- Jest pierwsza w nocy, idioto – mruknęłam niezadowolona.

- Jake powiedział, że się o mnie martwisz, dlatego poprosiłaś, żeby się mną zajął. – Wywróciłam oczami. – Jestem już w domu. Nie sprowadziłem sobie żadnej dziewczyny. – Jakby to mnie najbardziej w życiu interesowało; jego podboje łóżkowe. – I chciałem cię przeprosić, maluchu.

- To wszystko?

- Wiem, że jesteś na mnie na maksa wkurwiona za to, że nie powiedziałem ci o Monique, ale chyba się bałem, że nigdy więcej nie będę cię miał. – Gwałtownie podniosłam się do siadu.

- O czym ty mówisz?

- Zależy mi na naszej relacji, Em – wychrypiał do słuchawki – i nie chcę tracić ciebie, jako mojej przyjaciółki. Chciałbym być dla ciebie kimś takim jak ty dla mnie.

- Ile dziś wypiłeś?

- Stanowczo za mało na takie wyznania – zaśmiał się smutno – miejmy nadzieję, że kokaina będzie dla ciebie dobrym usprawiedliwieniem.

- Brałeś?

- Tylko trochę, Ant mi sprezentował w ramach gratulacji.

- Gabe – westchnęłam po cichu, jednak z przejęciem – proszę cię, nie niszcz sobie tym gównem zdrowia.

- Nie martw się, kotek – ziewnął – biorę tylko w takich wyjątkowych przypadkach. Natalie cię polubiła, wiesz?

- Ona mnie nawet nie zna – parsknęłam pod nosem.

- Ale stwierdziła, że przy tobie jestem do zniesienia.

- Dlaczego tak uważa?

- Bo jestem chujem. – Wywróciłam oczami. – Naprawdę przepraszam cię za wszystkie przykrości, których przeze mnie doświadczyłaś.



* At Vance - The Winner Takes It All



1.6. Satellite*

 

Emily

Całą niedzielę spędziłam w domu i uczyłam się matematyki. Porozmawiałam też chwilę przez telefon z Jas, która koniecznie chciała wiedzieć jak przebiegła randka z Alexem – opowiedziałam jej wszystko... Większość, ponieważ pominęłam obecność Gabe' a w mojej wyśnionej randce. Popisałam też trochę z Dawsonem, a Gabe z kolei się nie odzywał, ale byłam mu wdzięczna za to, że dał mi chociaż dzień świętego spokoju.

W poniedziałek w szkole wszyscy patrzyli na mnie jak na dziwoląga, a ja zaczęłam przypuszczać, że tym razem ma to związek z bratem Jane. Przed rozpoczęciem zajęć okazało się, że mam rację ponieważ, kiedy zabierałam potrzebne rzeczy z szafki i rozmawiałam z Jas, nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie i składa pocałunek na moim policzku.

- Cześć, Emily. – Kiedy się odwróciłam zobaczyłam radosnego Alexa z różową gerberą w ręce. – To dla ciebie. – Wręczył mi kwiat, a ja szeroko się uśmiechnęłam i przytuliłam go w ramach podziękowania. – Cześć, Jas.

- Tsa – mruknęła podejrzliwie moja przyjaciółka – cześć... Powiesz mi, co knujesz ze swoją siostrzyczką?

- O co ci chodzi?

- Alex, nie rób z siebie głupka.

- Jas, zluzuj nieco. Lubię Emily i chciałbym się przekonać, co mogłoby z tego wyjść. – Odebrało mi mowę. – Widzimy się na lunchu – rzucił, a później cmoknął mój policzek i poszedł do swoich kumpli.

- Coś mi tu śmierdzi – szepnęła Jas, ale nie słuchałam jej, bo dostałam wiadomość od Gabe' a.

Pedofil: Em, mamy mały problem...

Maluch: Jaki znowu problem? Co tym razem wymyśliłeś?

Pedofil: W sobotę byłem na ciebie tak wściekły, że zapomniałem prezerwatywy

Maluch: CO?!

Pedofil: Nie wściekaj się, ogarnę to. Mam przerwę akurat jak masz przerwę na lunch, spotkamy się i to ogarniemy

Maluch: Zawsze, kiedy sobie myślę to będzie normalny dzień pojawia się Gabe Lane i wyskakuje z taką bombą

Pedofil: Przepraszam, maluchu ;( widzimy się później. I nie przejmuj się, ja zawsze nad wszystkim panuję

Nie odpisałam już mu na te głupie wiadomości, ponieważ popsuł mi dzień. Nie znałam Gabe' a długo, ale przekonałam się już, że jest strasznie uparty i zawsze musi postawić na swoim – jest strasznie zawzięty i upierdliwy, i wkurzający!

Lekcje minęły mi w przyjemnej atmosferze, a na matematyce dostałam pierwszą w życiu czwórkę za odpowiedź ustną, do której sama się zgłosiłam. Całkiem zapomniałam o tym, że na długiej przerwie miał przyjechać Gabe, ale przypomniał mi o tym esemesem, w którym kazał mi wyjść na dwór. Z szafki zabrałam kurtkę i już miałam wyjść, kiedy drogę zastawił mi Alex.

- A ty dokąd? – rzucił półżartem.

- Muszę coś załatwić, ale zaraz przyjdę.

- Mam nadzieję, że przede mną nie uciekasz, Emily.

- No coś ty – zaprzeczyłam od razu. – Po prostu muszę odebrać zeszyt od Gabe' a, a on ma zaraz zajęcia i strasznie się wkurzy, że musi czekać – wypaliłam niczym karabin maszynowy.

- No okay, to czekam w stołówce – powiedział i ucałował mój policzek. Pomachałam mu jeszcze z uśmiechem, a później niemalże wybiegłam ze szkoły.

Gabe czekał oparty o swój samochód. Wyglądał przystojnie w czarnych spodniach, białej koszulce i koszuli w czerwono czarną kratę. Na nosie miał czarne Rey Bany, a jego włosy były w nieładzie. Gdy tylko mnie dostrzegł, odepchnął się od maski auta i wyszedł mi naprzeciw. Bez słowa mnie przytulił, a ja bezwstydnie wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Jego puls był spokojny, mimo że ręce mu się trzęsły. Ucałował czubek mojej głowy i przez chwilę tak stał.

- Gabe – mruknęłam, a on powoli się odsunął.

- Słuchaj, Em – podjął drapiąc się nerwowo po karku – pierwszy raz jestem w takiej sytuacji i... Zwykle pamiętam o gumce, ale wtedy...

- Jeśli powiesz, że to moja wina to ci przyłożę, Gabe – warknęłam krzyżując ręce pod piersiami, a on jedynie wywrócił oczami.

- Tutaj wina leży po połowie. – Otworzyłam usta ze zdziwienia.

- Czy ty sobie robisz ze mnie żarty?

- Jezu – westchnął zmęczony – okay, to moja wina. Mi się chciało ruchać i to ja zapomniałem o jebanej prezerwatywie. Szczęśliwa? – warknął, a ja jedynie uniosłam brwi. – Chodzi o to, że nie chcę zostać ojcem.

- Mi też się nie widzi zmienianie pieluch w wieku szesnastu lat – mruknęłam pod nosem.

- Dlatego musisz wziąć to – oznajmił wciskając mi w dłoń małą tabletkę. – Weź teraz, Em. – Wywróciłam oczami, ale spełniłam jego prośbę. Włożyłam pigułkę do ust i popiłam wodą Gabe' a.

- To wszystko?

- O co jesteś wściekła, huh?

- Bo traktujesz mnie jak gówno, Gabe – powiedziałam ze spuszczoną głową. – Ant miał rację.

- Co?! – zawołał nagle ożywiony.

- Zdążyłeś się już znudzić.

- I dlatego wkurwiony popsułem ci randkę – prychnął. – Słuchaj – podjął kładąc dłonie na moich ramionach i schylając się nieco, aby spojrzeć mi w oczy – mamy układ i ja się z niego wywiązuję, ale ty... – Pokiwał głową na boki – Emily, ten gnojek złamie ci serce, a ja będę musiał brać odwet na jego siostrze. – Uniosłam brwi. – Nie patrz tak, wbrew pozorom ja nie pozwolę cię skrzywdzić, maluchu.

- W co ty grasz? – zapytałam powoli.

- W nic. Pracujesz dziś? – Skinęłam. – Wpadnę na koktajl. Trzymaj się, kocie – powiedział i ucałował moje czoło, po czym wsiadł do samochodu i odjechał.

Przez chwilę stałam jeszcze jak skończona idiotka i wpatrywałam się w stronę, w którą pojechał Gabe, ale szybko się otrząsnęłam i ruszyłam na stołówkę. Przy okazji zahaczyłam o szafkę, gdzie wrzuciłam kurtkę, a potem poszłam na stołówkę. Nie było już kolejek, dlatego szybko kupiłam sobie burgera i frytki, a do picia wzięłam wodę niegazowaną.

- Daj, pomogę ci. – Bez ostrzeżenia moja taca została przejęta przez Alexa, który prowadził mnie do stolika, gdzie zwykł siedzieć ze swoimi kumplami. – Emily, to Carter, Jack i Mike – wskazał na trzech chłopaków, którzy wymienili między sobą konspiracyjne uśmiechy – chłopaki, to Emily.

- Twoja dziewczyna? – zagaił Jack.

- Dobra koleżanka. – Puścił mu oczko, a ja skupiłam się w stu procentach na moim obiedzie. Wymieniłam z nimi parę zdań i wydawali się być nawet mili i przyjaźni, ale cholerny Gabe się dziś na mnie chyba uwziął.

Pedofil: Jak się czujesz?

Maluch: A jak mam się czuć?

Pedofil: Chodzi mi czy masz jakieś mdłości po tej tabletce

Maluch: Nie

Pedofil: Emily, nie lubię jak jesteś na mnie obrażona

Maluch: Sam do tego doprowadzasz

Pedofil: Przepraszam, co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?

Maluch: Pomyślę nad tym

Schowałam komórkę do torby, a potem odniosłam tacę i pozwoliłam, żeby Alex odprowadził mnie pod salę od geografii.

- Co ty odwalasz, Alex? – warknęła Jane.

- Odprowadzam Emily? – zapytał głupio. – Przyjdziesz jutro na mój mecz? – Skinęłam będąc w totalnym szoku. – Super. – Nie zwracając uwagi na tłum pochylił się i musnął mój policzek, sprawiając tym samym, że twarz jego siostry przybrała barwę purpury. Poczułam się uratowana, kiedy przyszedł nauczyciel, bo nie tylko przegonił Alexa, ale przede wszystkim nie pozwolił Jane w jakikolwiek sposób się do mnie odezwać. Zajęłam swoje standardowe miejsce, a całe zajęcia poświęciłam grze na telefonie – gotowałam jakieś ryby dla ludzi i dostawałam za to punkty. Miałam już osiemdziesiąty poziom, a na horyzoncie była nowa restauracja, dlatego bardzo się starałam.

- Pracujesz dziś? – zagaiła Jas, a ja jedynie przytaknęłam. – Emily, nie chcę wyjść na jędzę, ale nie podoba mi się to, co się dzieje.

- A co się dzieje, Jas? – zapytałam blokując telefon i racząc ją spojrzeniem.

- Nie podoba mi się ten cały Gabe i jeszcze ta sytuacja z Alexem... To jest dziwne.

- Bo ktoś się mną zainteresował? – burknęłam nie dowierzając.

- Nie o to chodzi, Em.

- To o co?

- Obaj pewnie chcą tylko jednego – westchnęła, na co wywróciłam oczami.

- Daj mi spokój, Jas – mruknęłam pod nosem i wróciłam do mojej gry.

Ze szkoły wyszłam w towarzystwie Jasmine, która już nie poruszała tematu Gabe' a ani Alexa.

- Ej, Emily! – Usłyszałam za sobą i przymknęłam oczy rozpoznając po głosie Jane. Później ta wariatka mnie szarpnęła i zaczęła wygrażać.

- Yo, lasia! – Usłyszałam śmieszek po swojej lewej, a później stałam za wysokim i dobrze zbudowanym blondynem. – Wyluzuj.

- Ant, co tu robisz?

- Cześć, dzidzia – cmoknął mnie szybko w policzek – przyjechałem po Harrego, ale widziałem, że twoja koleżanka ma problem.

- Nie obrażaj mnie – warknęła Jane. – Nie kolegujemy się.

- Szkoda, byłbym szczęśliwy, gdybyś kiedyś wyskoczyła z nami na jakąś imprezkę. – Poruszał zawadiacko brwiami.

- Serio? – zapytała głupio Jane, a Anthony jedynie skinął.

- Yo, Hazz! – wrzasnął unosząc rękę w kierunku Carsona, który po chwili dołączył do naszego kółeczka wzajemnej adoracji. – Podwieźć cię gdzieś, mała? – rzucił w moją stronę.

- Idę do pracy.

- A ja mam ochotę na szejka. – Wyszczerzył się, po czym objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojego samochodu zostawiając z tyłu Jane, Harrego i Jas. – Co to za psycholka? – zapytał, kiedy już siedzieliśmy w aucie.

- To Jane – westchnęłam. – Od zawsze uprzykrza mi życie, ale dziś widziała, że bujam się z jej bratem.

- No i?

- Ant, ona opublikowała mój pamiętnik, w którym napisałam, że jestem po uszy zakochana w Alexie.

- Czekaj – zatrzymał mnie kładąc dłoń na moim udzie – wtedy poznaliście się z Gabe' m, prawda? – Przytaknęłam.

- Serio podoba ci się ta mała zdzira Jane? – burknął wsiadając do wozu Harry. – Bracie, myślałem, że mierzysz wyżej. – Ant jedynie wywrócił oczami. – Zresztą nieważne. Mam te bilety na Arctic Monkeys. Wisisz mi pięćdziesiąt dolców, a Lane stówkę. – Zmarszczyłam brwi.

- A masz jeszcze jeden? – zapytałam nieśmiało.

- W zasadzie możesz pójść ze mną i...

- Hazz – mruknął konspiracyjnie Ant – Gabe zabiera Emily.

- Co? – Uniosłam zdziwiona brwi.

- Ponoć czymś cię wkurzył i całe zajęcia przeglądał twojego fejsa i stalkował, co lubisz.

Woah. Jeśli to prawda i Gabe Lane zabierze mnie na koncert Arctic Monkeys... Sama nie wiem, w jaki sposób mu podziękuję. To niesamowite!

- Tylko nie wiesz tego ode mnie i masz udać zaskoczoną, jak ci da bilet. – Blondyn wskazał na mnie palcem, a ja ochoczo pokiwałam głową na znak zgody.

Pod centrum byliśmy o czternastej czterdzieści pięć, co świadczyło jedynie o tym, że miałam piętnaście minut, żeby się przygotować do zmiany. Przywitałam się z bliźniakami, a później przyjęłam zamówienie Anta i Harrego, którzy poprosili o czekoladowego i truskawkowego szejka. Dostałam nawet napiwek!

- Siema – wysapał zdyszany Lane, który najpierw pochylił się nad ladą, żeby cmoknąć mój policzek, a potem przybił sztamę ze swoimi przyjaciółmi. – Zrobisz mi jagodowy? – Skinęłam i wzięłam się do pracy. – Wkurwia mnie ta głupia pinda Victoria – westchnął siadając obok Anta.

- Co zrobiła? – zaśmiał się pod nosem blondyn.

- Kurwa, za jakie grzechy ten fiut wziął mnie do udawanego procesu?

- Bo spóźniasz się na jego zajęcia i cały czas siedzisz na telefonie.

- Nieistotne. Chodzi o to, że to szmacisko mnie zniszczy, jak czegoś nie wymyślę. – Podałam mu plastikowy kubeczek z fioletowym musem. – Dzięki, kotek. – Siorbnął porządnego łyka, a potem podparł czoło o prawą dłoń. – Powiedz mi jak mam zrównać to kurwiszcze z ziemią, Ant?

- Stary, może się z nią prześpij – rzucił Harry, na co wywróciłam oczami.

- Nie ma mowy – wybuchnął gromkim śmiechem Lane – nie chcę skończyć jak twój brat. – Zmarszczyłam brwi zupełnie jak Harry.

- Co odjebałeś? – Brunet szturchnął swojego starszego brata, ale Ant nic nie powiedział. – Lane, mów – zachęcił Gabe' a, który ledwo panował nad swoim śmiechem.

- Też miał z nią udawany proces – parsknął śmiechem. – Ant był pewny, że wygra, jak się z nią prześpi, a ta suka go wyjebała.

- Dobra, Jezu – mruknął poirytowany Anthony ku uciesze swojego brata i przyjaciela – przynajmniej poruchałem, a wierz mi, Lane ona zna się na rzeczy.

- Kijem przez szmatę bym jej nie tknął – zaparł się Gabe. – W każdym razie muszę coś wymyślić, żeby ją dojechać.

Nie przysłuchiwałam się dłużej ich dyskusji, ponieważ miałam klientów. Czas minął mi szybko, ponieważ ruch dziś był spory, a z piętnastej zrobiła się siódma w mgnieniu oka.

- Idziesz jeszcze do mnie na jakąś godzinkę? – Spojrzałam na siedzącego przy blacie Gabe' a, który bazgrał coś w zeszycie i temu poświęcał całą uwagę. – Obiecuję, że nie będę się dobierał, Em.

- Odwieziesz mnie o ósmej?

- Tak.

- Okay. – Lane jedynie skinął, a ja poszłam się przebrać i pożegnać z moimi znajomymi z pracy.

Po chwili razem z Gabe' m szłam do samochodu, a trasa dzieląca jego mieszkanie i centrum standardowo zajęła około dwudziestu minut.

Byliśmy sami, ponieważ Jake pojechał na kilka dni do dziadków. Gabe zamówił pizzę i zalęgliśmy przed telewizorem. Ja skakałam po kanałach, a Gabe robił coś na laptopie leżąc głową na moich udach, kiedy nagle rozległ się dźwięk połączenia na skype. Brunet od razu odebrał.

- Siema, Gabe! – zawołał jakiś nastolatek, który był bardzo podobny do Lane' a.

- Yo, Lukey – zaśmiał się – co to za makijaż?

- Śmieszne – prychnął. – Dostałem się do eliminacji i jak dobrze pójdzie będę miał walkę w Seattle.

- Zamierzasz odwiedzić wujka? – parsknął śmiechem.

- Raczej partnera w zbrodni. Ojciec mnie zabije, jak się dowie.

- Zrobię, co mogę, żeby pomóc, młody – obiecał Lane. – Jak w szkole?

- No leci. – Wzruszył barkami. – Co to za laseczka? – Gabe odchylił głowę, żeby na mnie spojrzeć, a później odgiął nieco ekran, żeby Luke mógł mnie zobaczyć. – Ślicznotka.

- To moja Emily – oznajmił. – Poznam was, jak mnie odwiedzisz.

- Jasne. – Pokazał na niego strzałką uformowaną z kciuka i palca wskazującego.

- Luke, ćwiczysz?!

- Kończę, skrzypce wzywają – zaśmiał się, a później nacisnął jakiś guziczek na pilocie i rozbrzmiała melodia skrzypiec. Później chłopak się rozłączył.

- Geniusz zła – parsknął śmiechem mój korepetytor. – Co byś zrobiła na moim miejscu?

- Nie rozumiem, Gabu. – Dziewiętnastolatek podniósł się i usiadł naprzeciwko mnie po turecku.

- Sydney Thomson się najebała i postanowiła zabawić towarzystwo parodiując swoją szefową. Wszystko zostało nagrane i wrzucone do sieci, a następnego dnia ją wylano z pracy. Sydney pozwała firmę o bezzasadne zerwanie umowy. Mam reprezentować szefową.

- Idź na ugodę.

- Ta zdzira nie pójdzie na ugodę – jęknął zmęczony. – Bądź moim świadkiem – palnął bez zastanowienia. – Przygotuję cię i odniosę spektakularne zwycięstwo.

- Nie wyglądam jak studentka.

- To da się obejść. – Wstał podekscytowany. – Będziesz pracownikiem. Napiszę ci wszystko, co masz mówić i jutro...

- Jak to jutro? – wtrąciłam przerażona.

- Jutro mam proces.

- Oszalałeś. – Pokiwałam głową na boki. – Przecież ja nie dam rady.

- Ejj, Em – westchnął przykucając przede mną i łapiąc moje dłonie w swoje – uwierz mi, poradzisz sobie. Jesteś najlepsza na świecie – zapewnił.

- Nie wierzę ci – fuknęłam obrażona, a Gabe tak po prostu szybko cmoknął moje usta i wstał.

- Proszę się przedstawić.

- Mogę wymyślić?

- Jasne.

- Natalie Portman.

- Em – przeciągnął. – Nie możesz być aktorką.

- To zbieżność nazwisk. – Wzruszyłam ramionami.

- Julie Martinez. Masz trzydzieści lat i właśnie awansowałaś. Sydney się wściekła, bo zaczynałyście razem. – Przytaknęłam.

- Ale jak chcesz to udowodnić?

- No właśnie, kurwa – mruknął pod nosem sam do siebie. – Jak mam to udowodnić?

- Jest taki program i...

- Nie mogę fałszować dowodów.

- Przecież to proces na niby, Gabe.

- Bez znaczenia.

- Więc przyciśnij tę larwę, jak tylko się da.

- Nie chcę, żebyś oglądała mnie w takim stanie – szepnął, jednak usłyszałam, ponieważ właśnie do niego podchodziłam z zamiarem przytulenia jego pleców. – Emily, ja...

- Pomogę ci, ale ty płacisz za tę pizzę. – Zaśmiał się, czym poprawił mi humor.

- Masz to jak... – Nie zdążył dokończyć, ponieważ przerwał mu dzwonek do drzwi. – Zaraz wracam. – Cmoknął mnie w usta, a później ruszył w stronę drzwi. Wrócił po chwili i ustawił wielki karton na stole. – Chodź do mnie. – Bez słowa usiadłam między jego nogami i poczęstowałam się kawałkiem pizzy hawajskiej. – Kurwa – jęknął poirytowany, kiedy coś zaczęło wibrować na jego nodze. – Uśmiechnij się, maluchu – poprosił, a gdy to zrobiłam to pstryknął nam zdjęcie i wysłał Antowi.

- Wyślesz mi też to zdjęcie?

- Pewnie. – Jak obiecał, tak zrobił. Później już zajadaliśmy się pizzą i oglądaliśmy film. – Jezu, nażarłem się jak świnia – sapnął i wyciągnął nogi. – Podjadłaś coś?

- Si. – Gabe umieścił swoje dłonie na moich barkach i zaczął mnie masować, czemu absolutnie się poddawałam i robiłabym to dalej, gdyby tym razem nie zadzwonił mój telefon. – Cześć, Kate.

- Ojciec panikuje, ale powiedziałam mu, że masz korepetycje. Do półtorej godziny masz być w domu.

- Dzięki – powiedziałam i się rozłączyłam. – Mamy jeszcze półtorej godziny.

- Świetnie, przećwiczymy jeszcze raz ten niedorzeczny proces – westchnął i zaczął muskać ustami moją szyję, którą nieco odchyliłam dając Gabe' owi lepszy dostęp. – Proszę się przedstawić.

- Mhmm, Julie Martinez – mruknęłam całkowicie poddając się jego torturom.

- Ile ma pani lat, pani Martinez? – Zsunął ramiączko mojego stanika i teraz całował mój obojczyk.

- Trzydzieści.

- Gdzie pani pracuje? – Sprawne ręce bruneta wpełzły pod moją koszulkę i chwyciły moje piersi, na co głośno jęknęłam.

- W firmie pani Pierce, jestem nową szefową działu PR – wypaliłam na jednym wdechu.

- Skąd zna pani Sydney? – pytał masując moje cycki, a mnie zaczęło to nakręcać.

- Przyjaźniłyśmy się.

- Słyszała pani o popisie pani Thomson? – Gwałtownie wstałam i usiadłam przodem do Lane' a, który wyglądał na zaskoczonego. – Co robisz? – Uniósł lewą brew, a na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek.

Nie odpowiedziałam mu. Powoli zaczęłam się do niego zbliżać, a kiedy nasze usta dzieliły milimetry, nie pocałowałam go. Ułożyłam za to rękę na jego penisie, za którego nieco ścisnęłam, a w odpowiedzi dostałam gardłowy jęk.

- Od jak dawna prowadzi pan takie debilne sprawy?

- Od dwóch lat – powiedział starając się panować nad swoim głosem.

- Jest pan łatwy do przekupienia, panie Lane?

- Pieprzyć ten proces – wypalił nagle i w mgnieniu oka rzucił się na mnie.

Leżałam zdezorientowana pod dziewiętnastolatkiem, który zachłannie całował moją szyję i pozbywał się moich ubrań. Ja nawet nie wiem, w którym momencie leżałam pod nim nagusieńka.

- Gabe – podjęłam, ale zatkał mi usta pocałunkiem. Zrzucił swoją koszulę nie przestając mnie całować. Wiedziałam, że teraz się nie dogadamy, dlatego chwyciłam za jego białą koszulkę i podwinęłam nieco. Dopiero teraz Lane oderwał się od moich warg i zrzucił z siebie t-shirt, rozpiął też spodnie.

- Chodź – wymruczał w moje usta, które cały czas walczyły z nim o dominację, po czym wstał i nie przestając mnie całować szedł w stronę sypialni.

Kiedy przekroczył próg pokoju, trzasnął drzwiami, a później z hukiem oparł o nie moje plecy. Ustawił mnie na panelach i zaczął obcałowywać moją szyję, a w między czasie wsunął we mnie dwa palce, co skutkowało tylko moim głośnym jękiem przyjemności. Drugą dłoń zacisnął delikatnie na moim gardle, żebym się nie ruszała. Rytmicznie wsuwał i wysuwał ze mnie swoje sprawne palce, i gryzł moją szyję doprowadzając mnie do szaleństwa.

- GABE – wycedziłam przez zaciśnięte zęby będąc już na granicy wytrzymałości i wówczas on zrobił coś, czego bym się nigdy nie spodziewała. Gwałtownie odwrócił mnie do siebie tyłem i wbił się we mnie prawdopodobnie z całą siłą jaką miał. – Och! – jęczałam drapiąc palcami po drewnianej powłoce drzwi, ponieważ doświadczałam niesamowitej przyjemności.

- Mam ochotę cię rżnąć do utraty tchu – wysapał mi do ucha, a ja przełknęłam jedynie głośno ślinę. Sama już nie wiedziałam czy wolałam, żeby to była obietnica czy groźba. – Nie mogę się tobą nasycić, maluchu – mówił wykonując synchroniczne i coraz mocniejsze pchnięcia. – I cały czas chcę cię dotykać. – Wsunął dodatkowo dwa palce w moją pochwę i zaczął pocierać moją łechtaczkę.

Tego było za dużo. Zbyt wiele doznań. Ledwo, co stałam na nogach przez Gabe' a, który zdawał się dopiero rozkręcać.

- Ała – syknęłam, kiedy szarpnął moje włosy, a ja instynktownie odchyliłam głowę do tyłu. Lane w tym czasie znowu zaczął obcałowywać moją szyję. – Gabu...

- Hush – wyszeptał do mojego ucha i zagryzł jego płatek. Później poczułam pustkę, kiedy ze mnie wyszedł. Czułam niedosyt. Znowu zostałam do niego gwałtownie odwrócona przodem, a w czekoladowych oczach widziałam tajemnicze iskierki. – Runda druga, maluchu. – Nie zdążyłam zakodować, bo Gabe ujął moją twarz w swoje dłonie i zaatakował moje wargi. Jego język bezceremonialnie wtargnął do moich ust i zaczął znowu atakować mój język, który starał się bronić.

Gabe nadal był dla mnie wielką zagadką. Nie przypominał tego samego chłopaka, którego poznałam. Teraz nie liczyła się dla niego delikatność, a spełnienie swojego pożądania. Będąc szczerą przed samą sobą muszę przyznać, że mi samej zaczęła podobać się taka intensywność oraz tempo. Lubiłam czuć Gabe' a w sobie, jakkolwiek irracjonalnie to brzmiało, bo nie czułam do niego nic więcej poza czysto przyjacielską sympatią. Gabe mi się podobał, ponieważ był przystojny i był dobry w robieniu tych złych rzeczy, ale zakochana byłam po uszy w Alexie.

- Chodź – powiedział mi w usta, a później pociągnął mnie w stronę łóżka. Opadł na nie plecami, a ja niewiele myśląc wyjęłam z jego szuflady prezerwatywę, którą szybko odpakowałam i włożyłam na jego sztywnego członka. Ostrożnie opuściłam się na niego i zaczęłam sunąć biodrami w przód i w tył opierając się o uda Lane' a. – Jesteś coraz lepsza, maluchu – jęknął gardłowo, po czym przyciągnął mnie za szyję do swoich ust, żeby znowu mnie pocałować. Jego język potrafił zdziałać cuda.

Po chwili przyśpieszyłam tempa, a wyraz twarzy Gabe' a diametralnie się zmienił. Lubiłam oglądać ten jego grymas, kiedy dochodził. Miałam wrażenie, że w takim stadium jest bezbronny i to ja miałam kontrolę nad nim.

- Kurwa – sapnął zaciskając palce na moich biodrach – to było dobre. – Cmoknął mnie szybko w usta, a ja powoli z niego zeszłam i położyłam się obok. – Śliczna jesteś, maluchu – powiedział zakładając kosmyk moich włosów za ucho, a ja mogłabym przysiąc, że się zarumieniłam. – Opowiedz mi jak ci minął dzień – poprosił wodząc dłonią po moim nagim boku.

- Wkurzyłeś mnie dziś – powiedziałam na wstępie.

- Ale chyba przeprosiłem! – zaśmiał się z nutką oburzenia. – Nie powiesz mi, że pizza ci nie smakowała. – Zachichotałam pod nosem i zaczęłam wodzić dłonią po jego idealnym torsie. – Co jeszcze się dziś wydarzyło?

- Siostra Alexa się do mnie sapała, ale Ant temu zaradził.

- Ant? – Podniósł się nieco i oparł głowę na dłoni, a ja jedynie przytaknęłam. – Co on robił w twojej szkole?

- Odbierał Harrego. – Gabe wydął jedynie dolną wargę i uniósł brwi, które równie szybko opuścił. – I dostałam pierwszą w życiu czwórkę z matmy!

- I mówisz mi o tym dopiero teraz?! – zawołał nagle ożywiony. Wzruszyłam tylko barkami.

- Mam dobrego korepetytora.

- Najlepszego – mruknął uwodzicielsko pod nosem, a później położył się na mnie. – Który zawsze ma dla ciebie nagrodę. – Nie wiele myśląc znowu mnie cmoknął w usta, a następnie zawisł nad moim kroczem. Zarzucił moje nogi na swoją szyję, a ja instynktownie wplotłam palce w jego włosy, za które starałam się jak najmniej szarpać, kiedy robił mi minetę. Jęczałam i wyginałam się z przyjemności, jaką dawał mi swoim magicznym językiem. Byłam już na szczycie i nagle wszystko ustało, ponieważ osiągnęłam orgazm zaciskając palce na jego miękkich włosach. – Jak przyniesiesz piątkę to nagroda będzie lepsza – rzucił na pełnym chillu i znowu położył się obok mnie. – Lubię cię, ale...

- Nie zakocham się w tobie, Gabe. – Uśmiechnął się szeroko i cmoknął mój nos.

- Mam coś dla ciebie – wyznał, a później wstał i wyszedł ze swojej sypialni, żeby po chwili wrócić i podać mi bilet na Arctic Monkeys. – W ramach przeprosin.

- Jesteś najlepszy na świecie! – pisnęłam i rzuciłam się na niego z przytulasami, czym nieco go zaskoczyłam, ale szybko się ogarnął i odwzajemnił uścisk. – Zawsze będziesz mnie w ten sposób przepraszał?

- Ha, ha, ha – burknął pod nosem – pierwszy i ostatni raz, Emily kupuję ci bilet na Arctic Monkeys.

- Lubię też Green Day, All Time Low i Machine Gun Kelly. – Puściłam mu oczko, co niesłychanie rozbawiło Gabe' a.

- Cholernie cię lubię, maluchu.

- A tobie jak minął dzień? – zapytałam. – Poza spiną z tą szmaciurą z prawa – dodałam pośpiesznie, na co się uśmiechnął.

- Całkiem nieźle. Zwłaszcza podobało mi się zwieńczenie tego dnia.

- Opowiedz mi – ponagliłam.

- Co mam ci powiedzieć? Byłem na zajęciach, zdałem kolokwium na piątkę, potem trochę było mi smutno, bo byłaś na mnie zła. Ten kretyn dojebał mi tym procesem na niby, ale uratowałaś ten dzień, Em. – Uśmiechnęłam się lekko, bo to było naprawdę miłe co powiedział. Fajnie wiedzieć, że jednak twoja obecność sprawia, że humor kogoś staje się lepszy. – Co u tego palanta, z którym się bujasz? – Wywróciłam oczami.

- Dostałam dziś kwiatka.

- Błagam, nie daj sobie złamać serca, Emily – poprosił ściskając moją dłoń, dlatego przytaknęłam. – Odwieźć cię? – Skinęłam, a później poszliśmy do salonu, gdzie zostały nasze ubrania, które powoli włożyliśmy. – Szkoda, że nie mieszkasz ze mną – palnął Lane i chwycił za kawałek pizzy. Poszłam w jego ślady i zgarnęłam ostatni trójkąt.

- Wtedy olałbyś studia, a ja szkołę – zaśmiałam się.

- Czasami warto. – Puścił mi oczko.

Droga do mojego domu zajęła Gabe' owi pół godziny, ale zanim zdążyłam wysiąść złapał mnie za dłoń.

- Będę o ósmej. – Skinęłam. – I jeszcze raz przepraszam za sobotę. – Nie wiele myśląc cmoknęłam go w usta.

- Do jutra, Gabe. – Wysiadłam z jego samochodu i ruszyłam do domu bez oglądania się za siebie. Lane odjechał dopiero, kiedy zamknęłam za sobą drzwi.

- Emily, pozwól! – Wywróciłam oczami na dźwięk głosu taty, ale posłusznie poszłam do salonu, gdzie siedział razem z Kate, Monique i mamą. – Jak było na korepetycjach?

- Dobrze – powiedziałam szczerze. – Gabe, to świetny nauczyciel i dostałam dziś czwórkę! – zawołałam, a Kate głośno pisnęła i mocno mnie przytuliła.

- Bardzo się cieszę, córeczko – powiedziała dumna mama. – Musisz zaprosić tego całego Gabe' a na kolację. – Tata jedynie wywrócił oczami.

- W ramach gratulacji dostałam też bilet na Arctic Monkeys na sobotę – mruknęłam nieśmiało.

- Od kogo? – dopytywała Monique.

- Od Gabe' a. Powiedział, że jak dostanę cztery to dostanę niespodziankę i kupił mi bilet na koncert.

- W takim razie niech ten twój korepetytor wpadnie w piątek na kolację – zarządził ojciec, dlatego przytaknęłam.

- Pójdę już do siebie. – Wskazałam na schody, a chwilę później szłam już do swojego pokoju. Ledwo zdążyłam zamknąć drzwi, a wpadła przez nie Kate i rzuciła się na moje łóżko. – Co robisz?

- Prowadzę śledztwo. – Wzruszyła barkami. – Ten twój Gabe musi być niezły w te klocki. – Wyszczerzyłam na nią oczy. – Mówię o matematyce – zachichotała. – W każdym razie chodzi mi o to, że chyba cię lubi.

- Ja też go lubię, ale po koleżeńsku.

- Co nie zmienia faktu, że dał ci ten bilet od tak. – Uniosła brwi i bacznie mi się przyglądała, dlatego wywróciłam oczami. Tak, dał mi bilet, bo rozkładam przed nim nogi, kiedy tylko zechce. – Co dostaje w zamian?

- Ech, Kate – mruknęłam zmęczona tym cyrkiem. – Jutro mam mu pomóc w zaliczeniu procesu na niby.

- To student prawa?! – Przytaknęłam. – Nieźle, siostrzyczko.

- Zrobisz mnie jutro na nieco starszą?

- To tylko zajęcia, a nie sąd – zaśmiała się donośnie, ale mi do śmiechu nie było.

- Dla niego to ważne, bo będzie rywalizował z jakąś szmaciurą.

- Niech będzie – westchnęła wstając – jutro o siódmej się tobą zajmę. – Po tych słowach wyszła, a ja poszłam się przygotować do spania. Zanim jednak zasnęłam chwyciłam za swoją komórkę i wybrałam kontakt Gabe' a.

Maluch: Masz jakieś plany na piątek?

Pedofil: Uch, maluchu zaciekawiłaś mnie ^^

Maluch: To nie tak. Ojciec chce poznać kolesia, dzięki któremu moje oceny się poprawiły i kazał zaprosić cię na kolację

Pedofil: Wieczór z twoimi starymi?

Pedofil: Może być fun :P

Maluch: Błagam, zachowuj się jak cywilizowany człowiek

Pedofil: Wyluzuj, jak zwierze zachowuję się tylko, gdy jestem z tobą sam na sam

Maluch: Boże błogosław... Lecę spać, bo nie chcę jutro nawalić w sądzie na niby

Pedofil: Poradzisz sobie, maluchu :D śpij dobrze, Emily ;*

Maluch: Ty też, pedofilu ;*



*Nickelback - Satellite