wtorek, 1 września 2020

1.6. Satellite*

 

Emily

Całą niedzielę spędziłam w domu i uczyłam się matematyki. Porozmawiałam też chwilę przez telefon z Jas, która koniecznie chciała wiedzieć jak przebiegła randka z Alexem – opowiedziałam jej wszystko... Większość, ponieważ pominęłam obecność Gabe' a w mojej wyśnionej randce. Popisałam też trochę z Dawsonem, a Gabe z kolei się nie odzywał, ale byłam mu wdzięczna za to, że dał mi chociaż dzień świętego spokoju.

W poniedziałek w szkole wszyscy patrzyli na mnie jak na dziwoląga, a ja zaczęłam przypuszczać, że tym razem ma to związek z bratem Jane. Przed rozpoczęciem zajęć okazało się, że mam rację ponieważ, kiedy zabierałam potrzebne rzeczy z szafki i rozmawiałam z Jas, nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie i składa pocałunek na moim policzku.

- Cześć, Emily. – Kiedy się odwróciłam zobaczyłam radosnego Alexa z różową gerberą w ręce. – To dla ciebie. – Wręczył mi kwiat, a ja szeroko się uśmiechnęłam i przytuliłam go w ramach podziękowania. – Cześć, Jas.

- Tsa – mruknęła podejrzliwie moja przyjaciółka – cześć... Powiesz mi, co knujesz ze swoją siostrzyczką?

- O co ci chodzi?

- Alex, nie rób z siebie głupka.

- Jas, zluzuj nieco. Lubię Emily i chciałbym się przekonać, co mogłoby z tego wyjść. – Odebrało mi mowę. – Widzimy się na lunchu – rzucił, a później cmoknął mój policzek i poszedł do swoich kumpli.

- Coś mi tu śmierdzi – szepnęła Jas, ale nie słuchałam jej, bo dostałam wiadomość od Gabe' a.

Pedofil: Em, mamy mały problem...

Maluch: Jaki znowu problem? Co tym razem wymyśliłeś?

Pedofil: W sobotę byłem na ciebie tak wściekły, że zapomniałem prezerwatywy

Maluch: CO?!

Pedofil: Nie wściekaj się, ogarnę to. Mam przerwę akurat jak masz przerwę na lunch, spotkamy się i to ogarniemy

Maluch: Zawsze, kiedy sobie myślę to będzie normalny dzień pojawia się Gabe Lane i wyskakuje z taką bombą

Pedofil: Przepraszam, maluchu ;( widzimy się później. I nie przejmuj się, ja zawsze nad wszystkim panuję

Nie odpisałam już mu na te głupie wiadomości, ponieważ popsuł mi dzień. Nie znałam Gabe' a długo, ale przekonałam się już, że jest strasznie uparty i zawsze musi postawić na swoim – jest strasznie zawzięty i upierdliwy, i wkurzający!

Lekcje minęły mi w przyjemnej atmosferze, a na matematyce dostałam pierwszą w życiu czwórkę za odpowiedź ustną, do której sama się zgłosiłam. Całkiem zapomniałam o tym, że na długiej przerwie miał przyjechać Gabe, ale przypomniał mi o tym esemesem, w którym kazał mi wyjść na dwór. Z szafki zabrałam kurtkę i już miałam wyjść, kiedy drogę zastawił mi Alex.

- A ty dokąd? – rzucił półżartem.

- Muszę coś załatwić, ale zaraz przyjdę.

- Mam nadzieję, że przede mną nie uciekasz, Emily.

- No coś ty – zaprzeczyłam od razu. – Po prostu muszę odebrać zeszyt od Gabe' a, a on ma zaraz zajęcia i strasznie się wkurzy, że musi czekać – wypaliłam niczym karabin maszynowy.

- No okay, to czekam w stołówce – powiedział i ucałował mój policzek. Pomachałam mu jeszcze z uśmiechem, a później niemalże wybiegłam ze szkoły.

Gabe czekał oparty o swój samochód. Wyglądał przystojnie w czarnych spodniach, białej koszulce i koszuli w czerwono czarną kratę. Na nosie miał czarne Rey Bany, a jego włosy były w nieładzie. Gdy tylko mnie dostrzegł, odepchnął się od maski auta i wyszedł mi naprzeciw. Bez słowa mnie przytulił, a ja bezwstydnie wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Jego puls był spokojny, mimo że ręce mu się trzęsły. Ucałował czubek mojej głowy i przez chwilę tak stał.

- Gabe – mruknęłam, a on powoli się odsunął.

- Słuchaj, Em – podjął drapiąc się nerwowo po karku – pierwszy raz jestem w takiej sytuacji i... Zwykle pamiętam o gumce, ale wtedy...

- Jeśli powiesz, że to moja wina to ci przyłożę, Gabe – warknęłam krzyżując ręce pod piersiami, a on jedynie wywrócił oczami.

- Tutaj wina leży po połowie. – Otworzyłam usta ze zdziwienia.

- Czy ty sobie robisz ze mnie żarty?

- Jezu – westchnął zmęczony – okay, to moja wina. Mi się chciało ruchać i to ja zapomniałem o jebanej prezerwatywie. Szczęśliwa? – warknął, a ja jedynie uniosłam brwi. – Chodzi o to, że nie chcę zostać ojcem.

- Mi też się nie widzi zmienianie pieluch w wieku szesnastu lat – mruknęłam pod nosem.

- Dlatego musisz wziąć to – oznajmił wciskając mi w dłoń małą tabletkę. – Weź teraz, Em. – Wywróciłam oczami, ale spełniłam jego prośbę. Włożyłam pigułkę do ust i popiłam wodą Gabe' a.

- To wszystko?

- O co jesteś wściekła, huh?

- Bo traktujesz mnie jak gówno, Gabe – powiedziałam ze spuszczoną głową. – Ant miał rację.

- Co?! – zawołał nagle ożywiony.

- Zdążyłeś się już znudzić.

- I dlatego wkurwiony popsułem ci randkę – prychnął. – Słuchaj – podjął kładąc dłonie na moich ramionach i schylając się nieco, aby spojrzeć mi w oczy – mamy układ i ja się z niego wywiązuję, ale ty... – Pokiwał głową na boki – Emily, ten gnojek złamie ci serce, a ja będę musiał brać odwet na jego siostrze. – Uniosłam brwi. – Nie patrz tak, wbrew pozorom ja nie pozwolę cię skrzywdzić, maluchu.

- W co ty grasz? – zapytałam powoli.

- W nic. Pracujesz dziś? – Skinęłam. – Wpadnę na koktajl. Trzymaj się, kocie – powiedział i ucałował moje czoło, po czym wsiadł do samochodu i odjechał.

Przez chwilę stałam jeszcze jak skończona idiotka i wpatrywałam się w stronę, w którą pojechał Gabe, ale szybko się otrząsnęłam i ruszyłam na stołówkę. Przy okazji zahaczyłam o szafkę, gdzie wrzuciłam kurtkę, a potem poszłam na stołówkę. Nie było już kolejek, dlatego szybko kupiłam sobie burgera i frytki, a do picia wzięłam wodę niegazowaną.

- Daj, pomogę ci. – Bez ostrzeżenia moja taca została przejęta przez Alexa, który prowadził mnie do stolika, gdzie zwykł siedzieć ze swoimi kumplami. – Emily, to Carter, Jack i Mike – wskazał na trzech chłopaków, którzy wymienili między sobą konspiracyjne uśmiechy – chłopaki, to Emily.

- Twoja dziewczyna? – zagaił Jack.

- Dobra koleżanka. – Puścił mu oczko, a ja skupiłam się w stu procentach na moim obiedzie. Wymieniłam z nimi parę zdań i wydawali się być nawet mili i przyjaźni, ale cholerny Gabe się dziś na mnie chyba uwziął.

Pedofil: Jak się czujesz?

Maluch: A jak mam się czuć?

Pedofil: Chodzi mi czy masz jakieś mdłości po tej tabletce

Maluch: Nie

Pedofil: Emily, nie lubię jak jesteś na mnie obrażona

Maluch: Sam do tego doprowadzasz

Pedofil: Przepraszam, co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?

Maluch: Pomyślę nad tym

Schowałam komórkę do torby, a potem odniosłam tacę i pozwoliłam, żeby Alex odprowadził mnie pod salę od geografii.

- Co ty odwalasz, Alex? – warknęła Jane.

- Odprowadzam Emily? – zapytał głupio. – Przyjdziesz jutro na mój mecz? – Skinęłam będąc w totalnym szoku. – Super. – Nie zwracając uwagi na tłum pochylił się i musnął mój policzek, sprawiając tym samym, że twarz jego siostry przybrała barwę purpury. Poczułam się uratowana, kiedy przyszedł nauczyciel, bo nie tylko przegonił Alexa, ale przede wszystkim nie pozwolił Jane w jakikolwiek sposób się do mnie odezwać. Zajęłam swoje standardowe miejsce, a całe zajęcia poświęciłam grze na telefonie – gotowałam jakieś ryby dla ludzi i dostawałam za to punkty. Miałam już osiemdziesiąty poziom, a na horyzoncie była nowa restauracja, dlatego bardzo się starałam.

- Pracujesz dziś? – zagaiła Jas, a ja jedynie przytaknęłam. – Emily, nie chcę wyjść na jędzę, ale nie podoba mi się to, co się dzieje.

- A co się dzieje, Jas? – zapytałam blokując telefon i racząc ją spojrzeniem.

- Nie podoba mi się ten cały Gabe i jeszcze ta sytuacja z Alexem... To jest dziwne.

- Bo ktoś się mną zainteresował? – burknęłam nie dowierzając.

- Nie o to chodzi, Em.

- To o co?

- Obaj pewnie chcą tylko jednego – westchnęła, na co wywróciłam oczami.

- Daj mi spokój, Jas – mruknęłam pod nosem i wróciłam do mojej gry.

Ze szkoły wyszłam w towarzystwie Jasmine, która już nie poruszała tematu Gabe' a ani Alexa.

- Ej, Emily! – Usłyszałam za sobą i przymknęłam oczy rozpoznając po głosie Jane. Później ta wariatka mnie szarpnęła i zaczęła wygrażać.

- Yo, lasia! – Usłyszałam śmieszek po swojej lewej, a później stałam za wysokim i dobrze zbudowanym blondynem. – Wyluzuj.

- Ant, co tu robisz?

- Cześć, dzidzia – cmoknął mnie szybko w policzek – przyjechałem po Harrego, ale widziałem, że twoja koleżanka ma problem.

- Nie obrażaj mnie – warknęła Jane. – Nie kolegujemy się.

- Szkoda, byłbym szczęśliwy, gdybyś kiedyś wyskoczyła z nami na jakąś imprezkę. – Poruszał zawadiacko brwiami.

- Serio? – zapytała głupio Jane, a Anthony jedynie skinął.

- Yo, Hazz! – wrzasnął unosząc rękę w kierunku Carsona, który po chwili dołączył do naszego kółeczka wzajemnej adoracji. – Podwieźć cię gdzieś, mała? – rzucił w moją stronę.

- Idę do pracy.

- A ja mam ochotę na szejka. – Wyszczerzył się, po czym objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojego samochodu zostawiając z tyłu Jane, Harrego i Jas. – Co to za psycholka? – zapytał, kiedy już siedzieliśmy w aucie.

- To Jane – westchnęłam. – Od zawsze uprzykrza mi życie, ale dziś widziała, że bujam się z jej bratem.

- No i?

- Ant, ona opublikowała mój pamiętnik, w którym napisałam, że jestem po uszy zakochana w Alexie.

- Czekaj – zatrzymał mnie kładąc dłoń na moim udzie – wtedy poznaliście się z Gabe' m, prawda? – Przytaknęłam.

- Serio podoba ci się ta mała zdzira Jane? – burknął wsiadając do wozu Harry. – Bracie, myślałem, że mierzysz wyżej. – Ant jedynie wywrócił oczami. – Zresztą nieważne. Mam te bilety na Arctic Monkeys. Wisisz mi pięćdziesiąt dolców, a Lane stówkę. – Zmarszczyłam brwi.

- A masz jeszcze jeden? – zapytałam nieśmiało.

- W zasadzie możesz pójść ze mną i...

- Hazz – mruknął konspiracyjnie Ant – Gabe zabiera Emily.

- Co? – Uniosłam zdziwiona brwi.

- Ponoć czymś cię wkurzył i całe zajęcia przeglądał twojego fejsa i stalkował, co lubisz.

Woah. Jeśli to prawda i Gabe Lane zabierze mnie na koncert Arctic Monkeys... Sama nie wiem, w jaki sposób mu podziękuję. To niesamowite!

- Tylko nie wiesz tego ode mnie i masz udać zaskoczoną, jak ci da bilet. – Blondyn wskazał na mnie palcem, a ja ochoczo pokiwałam głową na znak zgody.

Pod centrum byliśmy o czternastej czterdzieści pięć, co świadczyło jedynie o tym, że miałam piętnaście minut, żeby się przygotować do zmiany. Przywitałam się z bliźniakami, a później przyjęłam zamówienie Anta i Harrego, którzy poprosili o czekoladowego i truskawkowego szejka. Dostałam nawet napiwek!

- Siema – wysapał zdyszany Lane, który najpierw pochylił się nad ladą, żeby cmoknąć mój policzek, a potem przybił sztamę ze swoimi przyjaciółmi. – Zrobisz mi jagodowy? – Skinęłam i wzięłam się do pracy. – Wkurwia mnie ta głupia pinda Victoria – westchnął siadając obok Anta.

- Co zrobiła? – zaśmiał się pod nosem blondyn.

- Kurwa, za jakie grzechy ten fiut wziął mnie do udawanego procesu?

- Bo spóźniasz się na jego zajęcia i cały czas siedzisz na telefonie.

- Nieistotne. Chodzi o to, że to szmacisko mnie zniszczy, jak czegoś nie wymyślę. – Podałam mu plastikowy kubeczek z fioletowym musem. – Dzięki, kotek. – Siorbnął porządnego łyka, a potem podparł czoło o prawą dłoń. – Powiedz mi jak mam zrównać to kurwiszcze z ziemią, Ant?

- Stary, może się z nią prześpij – rzucił Harry, na co wywróciłam oczami.

- Nie ma mowy – wybuchnął gromkim śmiechem Lane – nie chcę skończyć jak twój brat. – Zmarszczyłam brwi zupełnie jak Harry.

- Co odjebałeś? – Brunet szturchnął swojego starszego brata, ale Ant nic nie powiedział. – Lane, mów – zachęcił Gabe' a, który ledwo panował nad swoim śmiechem.

- Też miał z nią udawany proces – parsknął śmiechem. – Ant był pewny, że wygra, jak się z nią prześpi, a ta suka go wyjebała.

- Dobra, Jezu – mruknął poirytowany Anthony ku uciesze swojego brata i przyjaciela – przynajmniej poruchałem, a wierz mi, Lane ona zna się na rzeczy.

- Kijem przez szmatę bym jej nie tknął – zaparł się Gabe. – W każdym razie muszę coś wymyślić, żeby ją dojechać.

Nie przysłuchiwałam się dłużej ich dyskusji, ponieważ miałam klientów. Czas minął mi szybko, ponieważ ruch dziś był spory, a z piętnastej zrobiła się siódma w mgnieniu oka.

- Idziesz jeszcze do mnie na jakąś godzinkę? – Spojrzałam na siedzącego przy blacie Gabe' a, który bazgrał coś w zeszycie i temu poświęcał całą uwagę. – Obiecuję, że nie będę się dobierał, Em.

- Odwieziesz mnie o ósmej?

- Tak.

- Okay. – Lane jedynie skinął, a ja poszłam się przebrać i pożegnać z moimi znajomymi z pracy.

Po chwili razem z Gabe' m szłam do samochodu, a trasa dzieląca jego mieszkanie i centrum standardowo zajęła około dwudziestu minut.

Byliśmy sami, ponieważ Jake pojechał na kilka dni do dziadków. Gabe zamówił pizzę i zalęgliśmy przed telewizorem. Ja skakałam po kanałach, a Gabe robił coś na laptopie leżąc głową na moich udach, kiedy nagle rozległ się dźwięk połączenia na skype. Brunet od razu odebrał.

- Siema, Gabe! – zawołał jakiś nastolatek, który był bardzo podobny do Lane' a.

- Yo, Lukey – zaśmiał się – co to za makijaż?

- Śmieszne – prychnął. – Dostałem się do eliminacji i jak dobrze pójdzie będę miał walkę w Seattle.

- Zamierzasz odwiedzić wujka? – parsknął śmiechem.

- Raczej partnera w zbrodni. Ojciec mnie zabije, jak się dowie.

- Zrobię, co mogę, żeby pomóc, młody – obiecał Lane. – Jak w szkole?

- No leci. – Wzruszył barkami. – Co to za laseczka? – Gabe odchylił głowę, żeby na mnie spojrzeć, a później odgiął nieco ekran, żeby Luke mógł mnie zobaczyć. – Ślicznotka.

- To moja Emily – oznajmił. – Poznam was, jak mnie odwiedzisz.

- Jasne. – Pokazał na niego strzałką uformowaną z kciuka i palca wskazującego.

- Luke, ćwiczysz?!

- Kończę, skrzypce wzywają – zaśmiał się, a później nacisnął jakiś guziczek na pilocie i rozbrzmiała melodia skrzypiec. Później chłopak się rozłączył.

- Geniusz zła – parsknął śmiechem mój korepetytor. – Co byś zrobiła na moim miejscu?

- Nie rozumiem, Gabu. – Dziewiętnastolatek podniósł się i usiadł naprzeciwko mnie po turecku.

- Sydney Thomson się najebała i postanowiła zabawić towarzystwo parodiując swoją szefową. Wszystko zostało nagrane i wrzucone do sieci, a następnego dnia ją wylano z pracy. Sydney pozwała firmę o bezzasadne zerwanie umowy. Mam reprezentować szefową.

- Idź na ugodę.

- Ta zdzira nie pójdzie na ugodę – jęknął zmęczony. – Bądź moim świadkiem – palnął bez zastanowienia. – Przygotuję cię i odniosę spektakularne zwycięstwo.

- Nie wyglądam jak studentka.

- To da się obejść. – Wstał podekscytowany. – Będziesz pracownikiem. Napiszę ci wszystko, co masz mówić i jutro...

- Jak to jutro? – wtrąciłam przerażona.

- Jutro mam proces.

- Oszalałeś. – Pokiwałam głową na boki. – Przecież ja nie dam rady.

- Ejj, Em – westchnął przykucając przede mną i łapiąc moje dłonie w swoje – uwierz mi, poradzisz sobie. Jesteś najlepsza na świecie – zapewnił.

- Nie wierzę ci – fuknęłam obrażona, a Gabe tak po prostu szybko cmoknął moje usta i wstał.

- Proszę się przedstawić.

- Mogę wymyślić?

- Jasne.

- Natalie Portman.

- Em – przeciągnął. – Nie możesz być aktorką.

- To zbieżność nazwisk. – Wzruszyłam ramionami.

- Julie Martinez. Masz trzydzieści lat i właśnie awansowałaś. Sydney się wściekła, bo zaczynałyście razem. – Przytaknęłam.

- Ale jak chcesz to udowodnić?

- No właśnie, kurwa – mruknął pod nosem sam do siebie. – Jak mam to udowodnić?

- Jest taki program i...

- Nie mogę fałszować dowodów.

- Przecież to proces na niby, Gabe.

- Bez znaczenia.

- Więc przyciśnij tę larwę, jak tylko się da.

- Nie chcę, żebyś oglądała mnie w takim stanie – szepnął, jednak usłyszałam, ponieważ właśnie do niego podchodziłam z zamiarem przytulenia jego pleców. – Emily, ja...

- Pomogę ci, ale ty płacisz za tę pizzę. – Zaśmiał się, czym poprawił mi humor.

- Masz to jak... – Nie zdążył dokończyć, ponieważ przerwał mu dzwonek do drzwi. – Zaraz wracam. – Cmoknął mnie w usta, a później ruszył w stronę drzwi. Wrócił po chwili i ustawił wielki karton na stole. – Chodź do mnie. – Bez słowa usiadłam między jego nogami i poczęstowałam się kawałkiem pizzy hawajskiej. – Kurwa – jęknął poirytowany, kiedy coś zaczęło wibrować na jego nodze. – Uśmiechnij się, maluchu – poprosił, a gdy to zrobiłam to pstryknął nam zdjęcie i wysłał Antowi.

- Wyślesz mi też to zdjęcie?

- Pewnie. – Jak obiecał, tak zrobił. Później już zajadaliśmy się pizzą i oglądaliśmy film. – Jezu, nażarłem się jak świnia – sapnął i wyciągnął nogi. – Podjadłaś coś?

- Si. – Gabe umieścił swoje dłonie na moich barkach i zaczął mnie masować, czemu absolutnie się poddawałam i robiłabym to dalej, gdyby tym razem nie zadzwonił mój telefon. – Cześć, Kate.

- Ojciec panikuje, ale powiedziałam mu, że masz korepetycje. Do półtorej godziny masz być w domu.

- Dzięki – powiedziałam i się rozłączyłam. – Mamy jeszcze półtorej godziny.

- Świetnie, przećwiczymy jeszcze raz ten niedorzeczny proces – westchnął i zaczął muskać ustami moją szyję, którą nieco odchyliłam dając Gabe' owi lepszy dostęp. – Proszę się przedstawić.

- Mhmm, Julie Martinez – mruknęłam całkowicie poddając się jego torturom.

- Ile ma pani lat, pani Martinez? – Zsunął ramiączko mojego stanika i teraz całował mój obojczyk.

- Trzydzieści.

- Gdzie pani pracuje? – Sprawne ręce bruneta wpełzły pod moją koszulkę i chwyciły moje piersi, na co głośno jęknęłam.

- W firmie pani Pierce, jestem nową szefową działu PR – wypaliłam na jednym wdechu.

- Skąd zna pani Sydney? – pytał masując moje cycki, a mnie zaczęło to nakręcać.

- Przyjaźniłyśmy się.

- Słyszała pani o popisie pani Thomson? – Gwałtownie wstałam i usiadłam przodem do Lane' a, który wyglądał na zaskoczonego. – Co robisz? – Uniósł lewą brew, a na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek.

Nie odpowiedziałam mu. Powoli zaczęłam się do niego zbliżać, a kiedy nasze usta dzieliły milimetry, nie pocałowałam go. Ułożyłam za to rękę na jego penisie, za którego nieco ścisnęłam, a w odpowiedzi dostałam gardłowy jęk.

- Od jak dawna prowadzi pan takie debilne sprawy?

- Od dwóch lat – powiedział starając się panować nad swoim głosem.

- Jest pan łatwy do przekupienia, panie Lane?

- Pieprzyć ten proces – wypalił nagle i w mgnieniu oka rzucił się na mnie.

Leżałam zdezorientowana pod dziewiętnastolatkiem, który zachłannie całował moją szyję i pozbywał się moich ubrań. Ja nawet nie wiem, w którym momencie leżałam pod nim nagusieńka.

- Gabe – podjęłam, ale zatkał mi usta pocałunkiem. Zrzucił swoją koszulę nie przestając mnie całować. Wiedziałam, że teraz się nie dogadamy, dlatego chwyciłam za jego białą koszulkę i podwinęłam nieco. Dopiero teraz Lane oderwał się od moich warg i zrzucił z siebie t-shirt, rozpiął też spodnie.

- Chodź – wymruczał w moje usta, które cały czas walczyły z nim o dominację, po czym wstał i nie przestając mnie całować szedł w stronę sypialni.

Kiedy przekroczył próg pokoju, trzasnął drzwiami, a później z hukiem oparł o nie moje plecy. Ustawił mnie na panelach i zaczął obcałowywać moją szyję, a w między czasie wsunął we mnie dwa palce, co skutkowało tylko moim głośnym jękiem przyjemności. Drugą dłoń zacisnął delikatnie na moim gardle, żebym się nie ruszała. Rytmicznie wsuwał i wysuwał ze mnie swoje sprawne palce, i gryzł moją szyję doprowadzając mnie do szaleństwa.

- GABE – wycedziłam przez zaciśnięte zęby będąc już na granicy wytrzymałości i wówczas on zrobił coś, czego bym się nigdy nie spodziewała. Gwałtownie odwrócił mnie do siebie tyłem i wbił się we mnie prawdopodobnie z całą siłą jaką miał. – Och! – jęczałam drapiąc palcami po drewnianej powłoce drzwi, ponieważ doświadczałam niesamowitej przyjemności.

- Mam ochotę cię rżnąć do utraty tchu – wysapał mi do ucha, a ja przełknęłam jedynie głośno ślinę. Sama już nie wiedziałam czy wolałam, żeby to była obietnica czy groźba. – Nie mogę się tobą nasycić, maluchu – mówił wykonując synchroniczne i coraz mocniejsze pchnięcia. – I cały czas chcę cię dotykać. – Wsunął dodatkowo dwa palce w moją pochwę i zaczął pocierać moją łechtaczkę.

Tego było za dużo. Zbyt wiele doznań. Ledwo, co stałam na nogach przez Gabe' a, który zdawał się dopiero rozkręcać.

- Ała – syknęłam, kiedy szarpnął moje włosy, a ja instynktownie odchyliłam głowę do tyłu. Lane w tym czasie znowu zaczął obcałowywać moją szyję. – Gabu...

- Hush – wyszeptał do mojego ucha i zagryzł jego płatek. Później poczułam pustkę, kiedy ze mnie wyszedł. Czułam niedosyt. Znowu zostałam do niego gwałtownie odwrócona przodem, a w czekoladowych oczach widziałam tajemnicze iskierki. – Runda druga, maluchu. – Nie zdążyłam zakodować, bo Gabe ujął moją twarz w swoje dłonie i zaatakował moje wargi. Jego język bezceremonialnie wtargnął do moich ust i zaczął znowu atakować mój język, który starał się bronić.

Gabe nadal był dla mnie wielką zagadką. Nie przypominał tego samego chłopaka, którego poznałam. Teraz nie liczyła się dla niego delikatność, a spełnienie swojego pożądania. Będąc szczerą przed samą sobą muszę przyznać, że mi samej zaczęła podobać się taka intensywność oraz tempo. Lubiłam czuć Gabe' a w sobie, jakkolwiek irracjonalnie to brzmiało, bo nie czułam do niego nic więcej poza czysto przyjacielską sympatią. Gabe mi się podobał, ponieważ był przystojny i był dobry w robieniu tych złych rzeczy, ale zakochana byłam po uszy w Alexie.

- Chodź – powiedział mi w usta, a później pociągnął mnie w stronę łóżka. Opadł na nie plecami, a ja niewiele myśląc wyjęłam z jego szuflady prezerwatywę, którą szybko odpakowałam i włożyłam na jego sztywnego członka. Ostrożnie opuściłam się na niego i zaczęłam sunąć biodrami w przód i w tył opierając się o uda Lane' a. – Jesteś coraz lepsza, maluchu – jęknął gardłowo, po czym przyciągnął mnie za szyję do swoich ust, żeby znowu mnie pocałować. Jego język potrafił zdziałać cuda.

Po chwili przyśpieszyłam tempa, a wyraz twarzy Gabe' a diametralnie się zmienił. Lubiłam oglądać ten jego grymas, kiedy dochodził. Miałam wrażenie, że w takim stadium jest bezbronny i to ja miałam kontrolę nad nim.

- Kurwa – sapnął zaciskając palce na moich biodrach – to było dobre. – Cmoknął mnie szybko w usta, a ja powoli z niego zeszłam i położyłam się obok. – Śliczna jesteś, maluchu – powiedział zakładając kosmyk moich włosów za ucho, a ja mogłabym przysiąc, że się zarumieniłam. – Opowiedz mi jak ci minął dzień – poprosił wodząc dłonią po moim nagim boku.

- Wkurzyłeś mnie dziś – powiedziałam na wstępie.

- Ale chyba przeprosiłem! – zaśmiał się z nutką oburzenia. – Nie powiesz mi, że pizza ci nie smakowała. – Zachichotałam pod nosem i zaczęłam wodzić dłonią po jego idealnym torsie. – Co jeszcze się dziś wydarzyło?

- Siostra Alexa się do mnie sapała, ale Ant temu zaradził.

- Ant? – Podniósł się nieco i oparł głowę na dłoni, a ja jedynie przytaknęłam. – Co on robił w twojej szkole?

- Odbierał Harrego. – Gabe wydął jedynie dolną wargę i uniósł brwi, które równie szybko opuścił. – I dostałam pierwszą w życiu czwórkę z matmy!

- I mówisz mi o tym dopiero teraz?! – zawołał nagle ożywiony. Wzruszyłam tylko barkami.

- Mam dobrego korepetytora.

- Najlepszego – mruknął uwodzicielsko pod nosem, a później położył się na mnie. – Który zawsze ma dla ciebie nagrodę. – Nie wiele myśląc znowu mnie cmoknął w usta, a następnie zawisł nad moim kroczem. Zarzucił moje nogi na swoją szyję, a ja instynktownie wplotłam palce w jego włosy, za które starałam się jak najmniej szarpać, kiedy robił mi minetę. Jęczałam i wyginałam się z przyjemności, jaką dawał mi swoim magicznym językiem. Byłam już na szczycie i nagle wszystko ustało, ponieważ osiągnęłam orgazm zaciskając palce na jego miękkich włosach. – Jak przyniesiesz piątkę to nagroda będzie lepsza – rzucił na pełnym chillu i znowu położył się obok mnie. – Lubię cię, ale...

- Nie zakocham się w tobie, Gabe. – Uśmiechnął się szeroko i cmoknął mój nos.

- Mam coś dla ciebie – wyznał, a później wstał i wyszedł ze swojej sypialni, żeby po chwili wrócić i podać mi bilet na Arctic Monkeys. – W ramach przeprosin.

- Jesteś najlepszy na świecie! – pisnęłam i rzuciłam się na niego z przytulasami, czym nieco go zaskoczyłam, ale szybko się ogarnął i odwzajemnił uścisk. – Zawsze będziesz mnie w ten sposób przepraszał?

- Ha, ha, ha – burknął pod nosem – pierwszy i ostatni raz, Emily kupuję ci bilet na Arctic Monkeys.

- Lubię też Green Day, All Time Low i Machine Gun Kelly. – Puściłam mu oczko, co niesłychanie rozbawiło Gabe' a.

- Cholernie cię lubię, maluchu.

- A tobie jak minął dzień? – zapytałam. – Poza spiną z tą szmaciurą z prawa – dodałam pośpiesznie, na co się uśmiechnął.

- Całkiem nieźle. Zwłaszcza podobało mi się zwieńczenie tego dnia.

- Opowiedz mi – ponagliłam.

- Co mam ci powiedzieć? Byłem na zajęciach, zdałem kolokwium na piątkę, potem trochę było mi smutno, bo byłaś na mnie zła. Ten kretyn dojebał mi tym procesem na niby, ale uratowałaś ten dzień, Em. – Uśmiechnęłam się lekko, bo to było naprawdę miłe co powiedział. Fajnie wiedzieć, że jednak twoja obecność sprawia, że humor kogoś staje się lepszy. – Co u tego palanta, z którym się bujasz? – Wywróciłam oczami.

- Dostałam dziś kwiatka.

- Błagam, nie daj sobie złamać serca, Emily – poprosił ściskając moją dłoń, dlatego przytaknęłam. – Odwieźć cię? – Skinęłam, a później poszliśmy do salonu, gdzie zostały nasze ubrania, które powoli włożyliśmy. – Szkoda, że nie mieszkasz ze mną – palnął Lane i chwycił za kawałek pizzy. Poszłam w jego ślady i zgarnęłam ostatni trójkąt.

- Wtedy olałbyś studia, a ja szkołę – zaśmiałam się.

- Czasami warto. – Puścił mi oczko.

Droga do mojego domu zajęła Gabe' owi pół godziny, ale zanim zdążyłam wysiąść złapał mnie za dłoń.

- Będę o ósmej. – Skinęłam. – I jeszcze raz przepraszam za sobotę. – Nie wiele myśląc cmoknęłam go w usta.

- Do jutra, Gabe. – Wysiadłam z jego samochodu i ruszyłam do domu bez oglądania się za siebie. Lane odjechał dopiero, kiedy zamknęłam za sobą drzwi.

- Emily, pozwól! – Wywróciłam oczami na dźwięk głosu taty, ale posłusznie poszłam do salonu, gdzie siedział razem z Kate, Monique i mamą. – Jak było na korepetycjach?

- Dobrze – powiedziałam szczerze. – Gabe, to świetny nauczyciel i dostałam dziś czwórkę! – zawołałam, a Kate głośno pisnęła i mocno mnie przytuliła.

- Bardzo się cieszę, córeczko – powiedziała dumna mama. – Musisz zaprosić tego całego Gabe' a na kolację. – Tata jedynie wywrócił oczami.

- W ramach gratulacji dostałam też bilet na Arctic Monkeys na sobotę – mruknęłam nieśmiało.

- Od kogo? – dopytywała Monique.

- Od Gabe' a. Powiedział, że jak dostanę cztery to dostanę niespodziankę i kupił mi bilet na koncert.

- W takim razie niech ten twój korepetytor wpadnie w piątek na kolację – zarządził ojciec, dlatego przytaknęłam.

- Pójdę już do siebie. – Wskazałam na schody, a chwilę później szłam już do swojego pokoju. Ledwo zdążyłam zamknąć drzwi, a wpadła przez nie Kate i rzuciła się na moje łóżko. – Co robisz?

- Prowadzę śledztwo. – Wzruszyła barkami. – Ten twój Gabe musi być niezły w te klocki. – Wyszczerzyłam na nią oczy. – Mówię o matematyce – zachichotała. – W każdym razie chodzi mi o to, że chyba cię lubi.

- Ja też go lubię, ale po koleżeńsku.

- Co nie zmienia faktu, że dał ci ten bilet od tak. – Uniosła brwi i bacznie mi się przyglądała, dlatego wywróciłam oczami. Tak, dał mi bilet, bo rozkładam przed nim nogi, kiedy tylko zechce. – Co dostaje w zamian?

- Ech, Kate – mruknęłam zmęczona tym cyrkiem. – Jutro mam mu pomóc w zaliczeniu procesu na niby.

- To student prawa?! – Przytaknęłam. – Nieźle, siostrzyczko.

- Zrobisz mnie jutro na nieco starszą?

- To tylko zajęcia, a nie sąd – zaśmiała się donośnie, ale mi do śmiechu nie było.

- Dla niego to ważne, bo będzie rywalizował z jakąś szmaciurą.

- Niech będzie – westchnęła wstając – jutro o siódmej się tobą zajmę. – Po tych słowach wyszła, a ja poszłam się przygotować do spania. Zanim jednak zasnęłam chwyciłam za swoją komórkę i wybrałam kontakt Gabe' a.

Maluch: Masz jakieś plany na piątek?

Pedofil: Uch, maluchu zaciekawiłaś mnie ^^

Maluch: To nie tak. Ojciec chce poznać kolesia, dzięki któremu moje oceny się poprawiły i kazał zaprosić cię na kolację

Pedofil: Wieczór z twoimi starymi?

Pedofil: Może być fun :P

Maluch: Błagam, zachowuj się jak cywilizowany człowiek

Pedofil: Wyluzuj, jak zwierze zachowuję się tylko, gdy jestem z tobą sam na sam

Maluch: Boże błogosław... Lecę spać, bo nie chcę jutro nawalić w sądzie na niby

Pedofil: Poradzisz sobie, maluchu :D śpij dobrze, Emily ;*

Maluch: Ty też, pedofilu ;*



*Nickelback - Satellite

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz