wtorek, 1 września 2020

1.8. Before You Go*

 

Emily

23.10.2015r.

Kochany pamiętniku,

Dzisiaj znowu Alex dał mi różowego gerbera – to słodkie... On jest słodki i taki kochany. Jestem w nim po uszy zauroczona! To najbardziej uroczy chłopak na świecie! Codziennie przyjeżdża po mnie i jedziemy razem do szkoły, ku niezadowoleniu Jane. Jemy też razem lunche i jest naprawdę miło. Potrafiłabym z nim przegadać całe dnie. Jane jest na mnie wkurzona, bo Alex nie krępuje się całować mnie w szkole przy wszystkich w usta. Bardzo lubię, gdy to robi.

Boję się dzisiejszej kolacji i reakcji moich rodziców na Gabe' a, ale najbardziej jestem przerażona reakcją Monique, kiedy go zobaczy. Jak zareaguje? Spodziewam się najgorszego zwłaszcza po tej akcji na wydziale Gabe' a – unikałam mojej siostry od tamtego czasu, skutecznie, ale dziś miał nastąpić mój koniec...

Od: Gabe Lane

Czy to normalne, że boję się kolacji z twoją rodzinką?

Do: Gabe Lane

Jeśli nie palniesz, że mnie pieprzysz to wszystko powinno być w porządku

Od: Gabe Lane

Bardzo śmieszne, maluchu -,- Sram się, bo nie wiem, czego mogę się spodziewać po Monique

Do: Gabe Lane

Też się boję jej reakcji :/

Od: Gabe Lane

Ech, damy radę, słodziaku ;* kto jak nie my?

Do: Gabe Lane

Ktoś inny ;p

Od: Gabe Lane

Mogłabyś ty otworzyć drzwi? Czułbym się pewniej

Do: Gabe Lane

xdd okay, napisz kiedy będziesz pod moim domem

Od: Gabe Lane

Od 10 minut stoję pod drzwiami, jak skończony palant

Do: Gabe Lane

Hahaha xdd Już idę!!

Zablokowałam komórkę i włożyłam do kieszeni, po czym zbiegłam na dół po schodach i podeszłam do drzwi, które otworzyłam. Po drugiej stronie zastałam Gabe' a, który chodził w te i we w te.

Lane był ubrany w czarne spodnie, białą przyległą bluzę i skórzaną kurtkę, na nogach miał te swoje znoszone buty. Włosy miał nienagannie ułożone ku górze, a w dłoni trzymał bukiet kwiatów.

- Gdzieś ty się tak wystroił? – parsknęłam śmiechem. – Na randkę się wybierasz?

- Ha. Ha – burknął pod nosem. – Bardzo śmieszne, Em. – Wywrócił oczami. – Dzięki, że przyszłaś – mruknął nieśmiało i szybko cmoknął mnie w policzek.

- Dla kogo te kwiatki? – zapytałam marszcząc brwi.

- Dla twojej mamy, raczej nie dla ciebie. – Wywróciłam oczami. – Nie jestem taki spedalony jak ten twój goguś.

- To, że daje mi kwiaty nie oznacza, że jest spedalony – wyjaśniłam nieco oburzona. – Wchodź, bo nie mam ochoty się z tobą użerać. – Bez ostrzeżenia wciągnęłam go za nadgarstek do środka. Gabe mruknął niezadowolony pod nosem i zdjął buty, potem odwiesił kurtkę.

- Emily to Gabe?! – Usłyszeliśmy krzyk mojej mamy z kuchni.

- Tak!

- Świetnie, chodźcie do jadalni!

- Zapowiada się niezły cyrk – szepnęłam pod nosem, czym rozbawiłam mojego korepetytora.

Na równi weszliśmy do jadalni... To znaczy byłam przekonana, że ten pacan usiądzie w tej cholernej jadalni, ale on musiał pójść do kuchni, żeby przywitać się z moją mamą i Kate. Później przyszedł jeszcze tata, z którym Lane (o dziwo) złapał całkiem niezły kontakt. Rozmawiali jak starzy kumple, a ja czułam jakby mnie wciągali do alternatywnej rzeczywistości. Co tu się do cholery dzieje?!

Równo o szóstej usiedliśmy do stołu. Mama zrobiła kurczaka z ryżem i warzywami. Zmówiliśmy modlitwę, a później zaczęliśmy pałaszować. Kątem oka widziałam jak Monique wierci mi dziurę w głowie. Kate była rozbawiona zaistniałą sytuacją. Lizzie przyjęła taktykę ojca i pytała Gabe' a o najdrobniejszą pierdołę. Mama i tata z kolei próbowali skarcić moją młodszą siostrę wzrokiem.

- Jak się poznaliście? – zapytała Lizzie, a Lane splótł pod stołem nasze ręce.

- W Świecie koktajli – powiedziałam spokojnie.

- Codziennie chodzę do centrum na koktajl – sprostował. – Zaczęliśmy gadać i tak się poznaliśmy. Raz chciałem zażartować, ale okazało się, że chłopak, który udziela Emily korepetycji to mój znajomy z Melbourne, a on jest totalnym zerem, jeśli chodzi o matmę. Miałem straszne wyrzuty sumienia i zaoferowałem Emily pomoc. – Wzruszył barkami. Już widziałam, że mój tata chce zapytać o kwestię, która umknęła dziewiętnastolatkowi. – Oczywiście nie za darmo – wypalił, dlatego ścisnęłam jego dłoń – w zamian Emily oddaje mi swoje darmowe koktajle. – Zarówno Kate, jak i mama zaśmiały się.

- Jesteś studentem jak Kate i Monique? – Boże, niech ten pomiot szatana skończy to bezsensowne przesłuchanie!

- Tak, studiuję prawo.

- Skąd pomysł studiów w Seattle? – wtrącił tata popijając soku.

- Niezbyt lubię o tym mówić – mruknął pod nosem – ale to była szczeniacka decyzja. Chciałem się wyrwać z domu. Ojciec po śmierci mamy znalazł sobie dziewczynę, ale nie przepadałem za nią, więc studia w Ameryce były mi na rękę. Wyjechałem razem z moją dziewczyną. – Słodki panie, słabo mi.

- Ojciec nie miał obiekcji?

- Moja przyszłość jest z góry zaplanowana, panie Reed. – Gabe silił się na luz, ale widać, że przychodziło mu to z trudem. W tej chwili miałam ochotę ich wszystkich okrzyczeć, żeby przestali go męczyć i skończyli w końcu jeść tę jebaną kolację. – Skoro ojciec chce, żebym był prawnikiem- wzruszył barkami – co za różnica, gdzie zdobędę dyplom.

- Masz rodzeństwo?

- Lizzie, odpuść już i zacznij jeść – mruknęłam poirytowana – i pozwól Gabe' owi też zjeść.

- Coś ty taka nerwowa, Emily? – Odezwała się pierwszy raz Monique, ale po chwili na jej twarzy pojawił się grymas i było to zasługą Kate, która puściła mi oczko.

- Jak jadłaś to jedz – powiedziała Kate z tą swoją wesołą minką niewiniątka. – Bardzo dobra kolacja, mamuś. – Uśmiechnęła się szeroko.

- Dziękuję, kochanie.

- Ekhem – odchrząknął Gabe, a ja niespokojnie drgnęłam – panie Reed czy Emily mogłaby pójść ze mną na dwie w porywach trzy godzinki do moich znajomych? – Ojciec uniósł podejrzanie jedną brew i spojrzał na mnie. – To znaczy... – Westchnęłam głęboko, czym zwróciłam uwagę wszystkich na swoją osobę.

- Ty nic nie potrafisz zachować w tajemnicy, Gabe – mruknęłam niezadowolona, a on wywrócił oczami.

- Jak zwykle przesadzasz – burknął pod nosem, czym wywołał rozbawienie u mojej mamy. – Co w tym dziwnego, że...

- Że co? – warknął tata, a na ustach Monique pojawił się uśmiech triumfu.

- Ech, Emily wpadła na głupi pomysł – rzucił niby obojętnie, a ja byłam pewna, że łomot mojego serca słyszy nawet Kate, która siedziała po drugiej stronie stołu – żeby wyswatać Kate z moim współlokatorem.

- Co proszę?! – Zakrztusiła się wspomniana wcześniej blondynka. – Nie potrzebuję swatek! Sama sobie znajdę faceta.

- Uwierz mi, Kate, ale lepszego od Jake' a nie znajdziesz – zapewnił ją Gabe. – Mieliśmy ogarnąć wam jakąś randkę, ale skoro już wiesz to może chcesz pójść z nami?

- W sumie – mruknęła niby obojętnie pod nosem, ale wiedziałam, że się cieszy jak mała dziewczynka zwłaszcza po tym, jak Rocky z nią zerwała dwa tygodnie temu – czemu nie. Pójdę się ogarnąć. Mon, przejmij dziś mój dyżur w kuchni. – Puściła naszej siostrze oczko i pobiegła zadowolona do swojego pokoju.

- Pewnie zajmie jej to z dwie godziny – westchnęłam. – Obejrzymy jakiś film?

- Albo pouczę cię matmy. – Puścił mi oczko.

- Jest piątek – burknęłam. – Chodź już. – Niezadowolona wstałam i poczekałam aż Pan Prawnik ruszy swoje szanowne dupsko i raczy pójść ze mną.

- Bardzo dziękuję za kolację, pani Reed i panu za zaproszenie. – Ojciec tylko skinął. – Może pomogę pani posprzątać? – zaoferował, a ja myślałam, że go zaraz trzasnę. Niech leci z tą wariatką, Monique do kuchni, bo co złego mogłoby się przecież stać?!

- Gabe, jesteś gościem nie będziesz zmywał garów – przypomniała mu mama. – Idź z Emily i obejrzyjcie sobie jakiś film. – Chłopak jedynie przytaknął, a po chwili dołączył do mnie.

Dopiero będąc u mnie w pokoju rzucił się na łóżko głośno wzdychając. Potem przekręcił się na plecy i rozłożył niczym król na moim łóżku.

- Czułem się jak na przesłuchaniu – wyznał. – Nie mówiłaś, że masz mniejszego klona. – Bez zastanowienia wytargałam poduszkę spod jego głowy i przyłożyłam mu nią w twarz. – Ejj! – zawołał roześmiany, a później porwał mnie w ramiona i przygniótł swoim ciałem. – I co teraz? Dalej będziesz fikać? – Wywróciłam oczami, a sekundę później poczułam jego usta na swoich. Najpierw nieśmiało musnął moje wargi, ale w chwili kiedy dałam mu zielone światło zaczął na mnie napierać. – Jezu, to takie złe – wypalił przerzucając się z pocałunkami na moją szyję. – Twoi starsi są na dole.

- I pomyśleć, że akurat ty masz z tym problem – powiedziałam ironizując, na co Gabe posłał mi zażenowane spojrzenie.

- Jeśli chcesz mogę cię przelecieć, ale nie będziesz mogła tak głośno krzyczeć, kocie. – Cmoknął mnie w nos, a później usiadł już normalnie. Zostawił mnie w kijowym stanie, bo nawet nie nacieszyłam się jego pocałunkami. – Ładnie wybrnąłem z tym naszym wyjściem, prawda?

- Tak – przyznałam z niezadowoleniem.

- To może coś w ramach nagrody? – Wywróciłam oczami i pochyliłam się, żeby pocałować go w policzek, ale bałwan odwrócił głowę. Ja pocałowałam go w usta, a wszystko widziała Kate, która pośpiesznie nas przeprosiła.

- Czekaj czy ty nie byłaś ostatnio na randce z tym gówniarzem ze szkoły?

- Widzisz? Nie tylko ja mówię, że ten twój Alex to gnojek – poparł blondynkę Gabe.

- A tak serio to co tu się odwala? – zapytała Kate.

- Gabe pieprzył się z Monique – powiedziałam zła. Wkurzyli mnie tym, że podważają moje wybory.

- Co? – Kate była zdezorientowana.

- Nie tylko ją – burknął pod nosem Lane, ale oberwał za to ode mnie kuksańca w bark. – Przestań mnie walić, Emily. Jedźmy już, bo ochujam – mruknął i wstał. Bez skrępowania podszedł do mojej szafy i wyjął z niej ciepłą bluzę, którą mi rzucił. Ubrałam się i wyszliśmy całą trójką z mojego pokoju, a kiedy włożyliśmy kurtki i buty, wyszliśmy z domu.

Na podjeździe stał samochód Gabe' a. Nie licząc się z tym, że jestem najmłodsza z towarzystwa usiadłam z przodu na miejscu pasażera. Kate musiała zadowolić się miejscem z tyłu. Całą drogę milczeliśmy, a ciszę – słabo, bo słabo – zagłuszała płyta ode mnie. Po dwudziestu minutach Gabe zatrzymał się przy kampusie. Wysiedliśmy, Lane zamknął drzwi i ruszyliśmy do tego samego domu bractwa, w którym odbywała się impreza Anta.

- Jaja sobie robisz, Lane? – odezwała się Kate. – Ona ma szesnaście lat. – Wywróciłam oczami.

- Luzuj, laska pilnuję Em jak oka w głowie.

- Co? – zdziwiła się.

- Dzidzia! – Usłyszałam, a chwilę później byłam już w ramionach Anta, który mocno mnie do siebie tulił. – Chodź musimy się razem napić – oznajmił. – Siema, Kate – rzucił do mojej siostry.

- Carson, co tu się odwala? – zapytała (o dziwo) spokojnie. – Skąd znasz moją siostrę?

- Kurwa, to ile was jeszcze stary zrobił?! – zawołał spanikowany Ant. – Ja nie spałem ani z Monique ani z Emily, Kate! – Wyszczerzyłam oczy zupełnie jak Gabe. Jasny chuj!

- Coś. Ty. Powiedział? – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Powtórz, Carson! – wrzasnęła, a Gabe jednym płynnym ruchem zgarnął mnie za swoje plecy. – No mów do kurwy! – Dźgnęła go palcem w klatkę piersiową.

- No to nie wiedziałaś, że Gabe ruchnął Monique? – Uniósł na nią brwi Carson.

- Skąd znasz Emily? – zapytała krzyżując ramiona pod piersiami.

- Ze Świata koktajli, Gabe tam cały czas łazi, poza tym kumpluje się z Harrym i pomagała w symulacji procesu Gabe' a. – Wywrócił oczami.

- Nie kłamiesz? – Uniosła lewą brew.

- Po co miałbym?

- Z ruchaniem kumpeli Monique też powiedziałeś zajebistą prawdę – zaczęła ironizować. – Muszę się napić – oznajmiła i pośpiesznie weszła do środka.

- Było blisko, co? – zaśmiał się Ant, a Gabe zbił z nim sztamę dziękując za krycie mu tyłka. – Skoro ty, misiu nie pijesz – powiedział zarzucając ramię na barki Lane' a – Kate nadal jest na mnie wściekła... Dzidzia, musisz mi dotrzymać kroku. – Zaśmiałam się pod nosem.

- Nie upijaj jej, Ant – poprosił Gabu – dopiero co wkupiłem się w łaskę jej ojca.

- Się wie, stary. – Wskazał na niego strzałką utworzoną z kciuka i palca wskazującego, po czym pociągnął mnie w stronę kuchni. – Piwka? – Pokiwałam pionowo głową. – Opowiadaj, jak tam mecz z tym całym Alexem z pamiętnika – zachęcił.

Dlatego mu wszystko opowiedziałam. O meczu, o wspólnym wyjściu na pizzę, o porwaniu i o pocałunku, który był nieziemski! Anthony zaczął się jarać bardziej niż ja tą randką, powiedział nawet, że musi go poznać zanim odda mu moją rękę – rozbawił mnie tym.

Ogólnie bardzo polubiłam Anta – jest naprawdę uroczym chłopakiem. Jest zabawny i bardzo miły. Cieszę się, że Gabe mnie poznał z Carsonem. Czułam, że mogłam zaufać Anthony' mu w każdej kwestii – Gabe' owi też mogłam, ale on zawsze się wkurzał kiedy zaczynałam mówić o Alexie. Był jak męska wersja Jasmine. Uwielbiałam go!

Nie wiem, jak długo siedziałam z Antem i śmiałam się z jego żartów, ale w końcu przyszedł Gabe. Wyglądał na wykończonego i przerażonego zarazem. Oparł się o blat i głośno westchnął, czym całkowicie zwrócił na siebie naszą uwagę.

- Co jest, misiek? – zagaił Carson.

- Twoja siostra, maluchu to wariatka – wyznał. – Zdążyła w ciągu godziny się najebać, chlusnąć mi drinem w ryj, a potem pojechać do mnie na chatę z Jake' m.

- Żartujesz?

- Nie, Emily – mruknął. – Sam mam ochotę się najebać z wrażenia.

- Kate nigdy taka nie była – wtrącił Ant, na co uniosłam brwi. – Jezu, no chodziliśmy ze sobą w liceum. – Wzruszył barkami. – Ruchnęliśmy się nawet raz za trybunami. – Uśmiechnął się lekko.

- Ty jesteś tym jej kujonem?! – zawołałam zszokowana.

- Wypraszam sobie! To, że miałem dobre oceny nie oznacza, że byłem kujonem!

- Jezu Chryste – wypaliłam zszokowana i gdyby nie Gabe to bym się przewróciła.

- Nie mów, że ona żałuje swojego pierwszego razu, dzidzia.

- Nie, skąd! Wspomina to z takim lekkim uśmiechem na ustach. – Machnęłam ręką. – Ale co się takiego wydarzyło później?

- Pewnie krzyczała „Och, Ant" – mruknął zażenowany Lane, ale trąciłam go wierzchem dłoni w klatkę piersiową.

- Mówiła, że wyjeżdża na studia do Kalifornii. – Wzruszył ramionami Carson. – Potem spotkałem ją na kampusie i zagadałem. Coś niby kminiliśmy, w sensie chodziliśmy na randki, ale więcej z nią nie spałem. Lubię Kate, ale jest nieco dziwna... Niezdecydowana.

- Bo jest bi – wtrącił Gabe. – Pogadacie sobie jutro, Ant.

- Luźno, misiek. – Zbili razem sztamę, a później wróciłam z dziewiętnastolatkiem do samochodu. Zanim jednak pojechaliśmy pod mój dom, Gabe potrzebował jeszcze chwili dla siebie.

- Myślałem, że twoja siostra przywali najpierw tobie, a później mi – wyznał patrząc na mnie kątem oka. – Ant ładnie wybrnął. Kurczę, jestem w szoku, że się nie wkurzył, że Kate wyszła z Jake' m.

- Wydaje mi się, że bardziej boli go to, że Kate urwała kontakt.

- Jest niezdecydowana – wypuścił ze świstem powietrze, a później uruchomił silnik. Przyciszył prawie na minimum i jechał o wiele wolniej niż zwykle.

- Dobrze się czujesz? – zapytałam zaniepokojona.

- Nie powiedziałem ci prawdy. – Zmarszczyłam brwi i na niego spojrzałam. – Ta typiara na symulacji procesu... No wiesz która, Emily. – Tak, wiem, bo jestem cholernym jasnowidzem. Pff...

- Sydney Thomson? – Zaśmiał się pod nosem.

- No, Sydney Thomson.

- To co z nią?

- To ta dziewczyna, z którą przyjechałem do Ameryki – powiedział odwracając głowę. – Pytałaś mnie na samym początku, czemu łamię dziewczynom serca, pamiętasz? – Przytaknęłam. – Zapytałaś czy ktoś mi złamał serce.

- Pamiętam.

- Sydney Thomson złamała mi serce, dlatego zachowałem się jak skończony fiut na tym procesie. Chciałem jej dojebać i mi się udało. – Zatrzymał się na światłach i dokładnie mi się przyjrzał, jakby wyczekiwał momentu, w którym zacznę po nim krzyczeć i się wydzierać, że ma rację i jest skończonym dupkiem. Nie powiedziałam jednak ani słowa. – Nie jesteś wściekła? – Pokiwałam głową na boki. – Emily...

- Nie powiem, że podobało mi się, jak zacząłeś ją gnoić, ale wychodzę też z założenia, że karmie należy czasem pomóc. – Na twarzy Lane' a pojawiła się ulga, nawet smutno się uśmiechnął.

- Przyjedziesz do mnie rano? – Pokiwałam pionowo głową. – Weź książkę, ogarniemy matmę, a potem Arctic Monkeys.

- Okay, dobranoc, Gabu. – Pochyliłam się, żeby go cmoknąć w policzek, ale znowu natrafiłam na jego usta. – Napiszesz mi esemesa, jak będziesz w domu?

- Napiszę, leć już.

Bez zbędnych ceregieli wysiadłam z auta i poszłam do domu. W progu wpadłam na tatę, który zmierzył mnie spojrzeniem. Ze zdenerwowania zagryzłam dolną wargę. Czy czuć ode mnie tym piwem?

- Gdzie Kate? – Zlustrował mnie podejrzanym spojrzeniem.

- Gabe podwiózł ją do Alice, jakieś trzydzieści minut temu, bo rozstała się z chłopakiem i Kate jechała ją pocieszyć. Kazała przeprosić i powiedzieć, że u niej zanocuje. – Ojciec jedynie skinął. – I co myślisz o Gabe' ie? – zapytałam ciekawa opinii mojego rodzica.

- To porządny chłopak i wiem, że mogę mu w pewnym stopniu zaufać w kwestii twojego bezpieczeństwa. – Uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, do czego zmierza ta gadka! – Możesz jutro pójść z nim na ten koncert, a w nagrodę, że dotrzymał słowa i odwiózł cię o obiecanej porze, jutro zdejmuję ci godzinę policyjną. – Uradowana rzuciłam się rodzicowi na szyję głośno piszcząc.

- Kocham cię, tatusiu!

- Haha, dobrze, dobrze, wystarczy, Emily – roześmiał się. – Zmykaj do łóżka. – Ruszyłam w stronę swojego pokoju, jednak zatrzymałam się w połowie schodów.

- Tato, zawieziesz mnie jutro jak wstanę do Gabe' a na korepetycje?

- Tak. – Uśmiechnęłam się do taty i potem już z ręką na sercu poszłam się położyć.

Byłam wykończona, ale nadal czekałam na wiadomość od Lane' a. Walczyłam, żeby nie zamknąć oczu i nie zasnąć. Obiecał mi przecież...

Od: Gabe Lane

Jestem już w domu, maluchu. Jake śpi na sofie, a twojej walniętej siostry nie widzę na horyzoncie, więc spadam do spania. Kolorowych, kocie ;*

Do: Gabe Lane

Dziękuję, tobie też kolorowych ;*



*Lewis Capaldi - Before You Go

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz