Emily
Stałam przed lustrem i
dokładnie się sobie przyglądałam. Było za dziesięć ósma, a Kate odwaliła
kawał dobrej roboty „robiąc mnie na starszą". Miałam na sobie czarną
sweterkową sukienkę, która była idealnie dopasowana i kozaki za kolana
na obcasie. Kate pożyczyła mi również szary płaszczyk, który sięgał mi
do połowy ud. Siostra wyprostowała, a następnie delikatnie zakręciła
moje blond włosy, które teraz układały się w fale i sięgały mi za
piersi. Bardzo subtelnie mnie pomalowała i naprawdę wyglądałam, jakbym
miała więcej niż szesnaście lat. Wyglądałam pięknie.
- Dziękuję, Kate – powiedziałam zadowolona i rzuciłam jej się na szyję.
- Baw się dobrze w
sądzie na niby, ale nie ulegaj temu studenciakowi. – Zagroziła mi
palcem, ale była rozbawiona.
Cóż... Mi do śmiechu nie
było. Już dawno uległam Gabe' owi i z biegiem czasu nie czułam z tego
powodu wstydu do samej siebie. Z Gabe' m było mi dobrze w łóżku, ale
poza nim też. Dogadywaliśmy się i naprawdę czułam, że on jest moim
przyjacielem – głupie stwierdzenie po dwóch tygodniach znajomości, ale
czasami spotyka się taką osobę, którą za wszelką cenę chcemy poznać i
zatrzymać przy sobie. Miałam tak z Lane' m. Polubiłam go i wydawało mi
się, że ja też nie byłam mu obojętna. Czułam, że mnie lubi i nie chce
mnie skrzywdzić.
- Chyba przyjechał –
oznajmiła Kate wyglądając przez okno. – Noo, niezła fura – pochwaliła, a
ja podeszłam do niej bliżej. – Właściciel też niczego sobie –
zagwizdała.
Gabe był ubrany w czarny
garnitur i białą koszulę. Jedynie buty mu nie pasowały, bo zamiast
eleganckich lakierków miał te swoje znoszone Najki, ale i tak był
perfekcyjny. Włosy miał postawione ku górze. Stał oparty nonszalancko o
swoje czarne auto i palił papierosa w tak niezwykły sposób, że mogłam
stwierdzić, że jest warty każdego grzechu.
- Czy to jest Lane? – mruknęła pod nosem.
- Skąd go znasz? – zapytałam zaciekawiona.
- Chłop ma tak bogatą
reputację na uniwerku, że to jest poezja. Monique cały czas próbuje się z
nim umówić, ale on twierdzi, że nie jarają go studentki medycyny –
zaśmiała się donośnie. – Już nie mogę się doczekać jej miny, jak go w
piątek przyprowadzisz na kolację. – Oparła się brodą o moje ramie nadal
starając się opanować śmiech. – Wyobrażasz sobie jej minę, kiedy dotrze
do niej, że młodsza siostra wyrwała jej crusha?
- Przestań – ucięłam ten
beznadziejny temat. – Nikogo nie wyrwałam, a on mnie tylko uczy matmy.
Muszę już lecieć – powiedziałam i cmoknęłam ją w policzek. Chwyciłam
jeszcze za jej torebkę i zbiegłam na dół, a później wyszłam z domu.
- Fiu, fiu, maluchu –
zagwizdał pełen uznania Lane, który odepchnął się od maski samochodu i
wyszedł mi naprzeciw. – Cześć, ślicznotko. – Cmoknął mnie w kącik ust, a
później położył dłoń na moim odcinku lędźwiowym i przytrzymał dla mnie
drzwi. Chwilę później siedział już na miejscu kierowcy i odjechał z
piskiem opon sprzed mojego domu. – Jak tam humorek?
- Boję się – przyznałam szczerze, a Gabe momentalnie położył dłoń na moim udzie i lekko za nie ścisnął.
- Będziesz cudowna, jako mój świadek – oznajmił i szybko cmoknął mnie w policzek.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Przecież wiesz, że tak – zaśmiał się pod nosem. – Pytaj.
- Spałeś z moją siostrą? – wypaliłam pośpiesznie, ale uważnie obserwując jego minę, która ani trochę się nie zmieniła.
- Nie znam twojej siostry.
- Monique Reed.
- To totalna świruska –
powiedział bez zastanowienia. – Raz była na imprezie u Anta i tak się
nawaliła, że chciała mnie zgwałcić.
- Mówimy o tej samej
Monique Reed? – zapytałam dla upewnienia, a dziewiętnastolatek jedynie
wyjął telefon i pokazał mi profil mojej starszej o dwa lata siostry na
Facebooku. – Słodki Boże – szepnęłam. – Jak to chciała cię zgwałcić?
- Przyszła z jakąś
kumpelą, która po uszy jest zabujana w Antcie, a on z takich sposobności
korzysta. Twoja siostra myślała, że jestem łatwy.
- A nie jesteś? – mruknęłam pod nosem.
- Dla ciebie tak. –
Puścił mi oczko, a chwilę później zaparkował na parkingu kampusu. –
Chodź, kocie – powiedział, kiedy wysiadłam i zaczęłam się rozglądać.
Gabe zarzucił ramię na moje barki i prowadził mnie w kierunku bliżej mi
nieznanym. Weszliśmy na jakiś wydział, a przechodzący studenci rzucali
tylko ciekawskie spojrzenia. – Patrz, to Ant. – Wskazał mi ręką
odpowiednią osobę i pociągnął w tamtym kierunku.
- Cześć, dzidzia – zawołał ucieszony blondyn i cmoknął mnie w policzek. – Co tutaj robisz?
- Zeznaję – powiedziałam
siląc się na pewność siebie. – Jestem Julie Martinez, bo Gabe nie
pozwolił mi być Natalie Portman – dodałam z nutką oburzenia, na co Lane
wywrócił oczami, a Ant głośno się zaśmiał.
- Nice – podsumował. – Och, twoja stalkerka, Gabu – powiedział nadal rozbawiony, a ja tak jak Lane odwróciłam głowę.
- Kurwa – mruknęłam pod nosem i czmychnęłam szybko za Carsona, który nie krył swojego dobrego humoru.
- Gabe, co robisz po zajęciach? – zapytała moja siostra.
- Mam plany, które cię
nie obejmują, Reed. – Puścił jej oczko i chciał wrócić do rozmowy z
Antem, ale Monique mu na to nie pozwoliła. Szarpnęła go za bark i
zmusiła, żeby kontynuował konwersację z nią. – Czego ty dziewczyno ode
mnie chcesz? – westchnął poirytowany i zmęczony jej osobą.
- W sobotę moja przyjaciółka urządza imprezę i...
- Idę na koncert z
kumplami i dziewczyną. Spadaj – burknął na odchodne. – Lećmy na ten
proces, bo chcę zniszczyć to kurwiszcze – powiedział pocierając dłonie,
jak typowy czarny charakter z bajek.
- Nie potrzebujesz pomocy? – Czy ona musi być taka wkurwiająca?
Monique była jak wrzód
na dupie i nie mówię tego tylko dlatego, że mam z nią do czynienia na co
dzień. Wkurwiała niemiłosiernie, zwłaszcza jak podwalała się do Gabe'
a. I nie, nie byłam zazdrosna – bardziej zażenowana, że mam taką
upierdliwą siostrę, która nie tylko mi uprzykrza życie.
- Emily poradzi sobie świetnie – wypalił Ant i zarzucając ramię na moje barki odsłonił mnie.
- Co tu do diabła robisz? – wycedziła przez zaciśnięte zęby i zmroziła mnie spojrzeniem.
- To mój świadek. – Wzruszył beztrosko ramionami Lane. – Znacie się? – Przecież ja go zabiję.
- To moja szesnastoletnia siostra – warknęła brunetka nadal wiercąc mi dziurę w głowie.
- Patrz, jaki ten świat
mały – rzucił dla rozładowania napięcia Ant. – Chodź, dzidzia poznasz
moich kumpli. – Cmoknął mnie w policzek i odciągnął od tego
przedstawienia. – Młoda, ale przypał – zaśmiał się, kiedy byliśmy już z
dala od Gabe' a i Mon. – Nie sądziłem, że ktoś tak uroczy jak ty może
być spokrewniony z taką wariatką. Gabe wdepnął w niezłe gówno.
- To znaczy? – zapytałam przystając.
- Niepisana zasada facetów głosi, żeby nie ruchać sióstr, bo to może się źle skończyć.
- Pieprzył się z Monique? – zapytałam nie dowierzając, a Carson niepewnie, ale jednak skinął. – Mówił, że jej nie tknął...
- Cóż, raz jej się
oparł, ale jest tylko facetem. – Wzruszył barkami blondyn. – Wystarczy
ładny tyłek i krótka spódniczka, żeby włączył się nasz mózg – zaśmiał
się nieco nerwowo pod nosem. – Ej, dzidzia – trącił mnie biodrem – to
było zanim cię poznał.
- Mam w dupie, kiedy się
z nią pieprzył, ale nie powinien mnie okłamywać – powiedziałam wściekła
wchodząc z Antem do sali wykładowej.
Było tutaj wielu
studentów zarówno płci męskiej jak i żeńskiej, a kiedy zobaczyli mnie z
Anthonym zaczęli szeptać między sobą. Ant zdawał się mieć to w dupie i
pewnie kroczył w stronę dwóch chłopaków ubranych również w garnitury.
- Siema. – Zbił z każdym sztamę. – To Emily – wskazał na mnie – a to Ryan i Kyle.
Ryan był przystojnym
szatynem o zielonych oczach i wąskich ustach. Jego włosy wyglądały jakby
przed chwilą zaliczył naprawdę dobry seks – ku temu przeświadczeniu
przemawiała też nieco pognieciona koszula i krzywo zawiązany krawat.
Kyle... Kyle z kolei wyglądał identycznie jak Ryan, ale jego ubranie
było w lepszym stanie. Ryan i Kyle byli bliźniakami.
- Twoja dziewczyna? – zapytał Kyle z chytrym uśmieszkiem i przy okazji puścił mi oczko.
- Przepraszam za tę
akcję na korytarzu, kocie. – Usłyszałam przy uchu, a moment później
zostałam przytulona przez Lane' a. – Wyjaśnię ci wszystko po procesie –
wyszeptał mi do ucha, ale byłam zła.
Chodziło o zasady!
Dlaczego okłamał mnie w aucie?! Mam w dupie fakt, że zaliczył przygodę z
moją siostrą, ale liczyłam na chociaż odrobinę szacunku, że się do tego
wyskoku przyzna. Nie byłam wściekła o to, że miał wcześniej moją
siostrę, ale o fakt, że skłamał mi prosto w oczy.
- Nie gadaj, że
spotykasz się z tym palantem – powiedział nie dowierzając w to, co widzi
Ryan. – Lane to największy frajer, jaki chodzi po świecie!
- Mam tego świadomość –
warknęłam mrożąc Gabe' a wzrokiem. – Kiedy ten wasz proces się zacznie,
bo chciałabym już sobie stąd pójść.
- Em... – podjął dziewiętnastolatek, ale zatrzymałam go dłonią.
- Nic do mnie już nie
mów, Gabe – wycedziłam przez zaciśnięte zęby i usiadłam obok Kyle, bo
tylko obok niego było wolne miejsce i nikt nie mógłby się dosiąść.
Gabe westchnął jedynie i
usiadł obok Anta, na samym brzegu. Był przybity, ale miałam to w nosie.
Znowu doprowadził do sytuacji, w której byłam na niego zła i tym razem
nie chodziło o jego cholerny charakter, a o to, że jako prawnik powinien
chyba mówić prawdę! O to ma walczyć w tym pieprzonym sądzie – o jebaną
prawdę! Nie powinien mnie okłamywać.
Po dłuższej chwili do
pomieszczenia wszedł starszy pan z siwymi włosami, w okularach na nosie
oraz w drogim garniturze. Usiadł za biurkiem i odczytał listę obecności.
- Dziś mamy do
odbębnienia proces, a na koniec rozwiążecie dwa kazusy i będziecie wolni
– oznajmił grubym i surowym głosem profesor. – Panie Lane. Panno Young.
Zapraszam.
Gabe ruszył jak na skazanie, a ta cała Victoria była szczęśliwa. Szepnęła mu jeszcze coś na ucho, czym bardziej go wkurzyła.
- Panie Carson – upomniał Anta, kiedy ten dyskretnie wyjął telefon, żeby nagrać całe przedstawienie – proszę to schować.
- Przepraszam, chciałem to uwiecznić dla potomności.
- To są poważne zajęcia,
a nie cyrk – warknął. – Panno Jones, proszę. – Zachęcił ładną rudowłosą
dziewczynę do wyjścia na środek.
- Otwieram sprawę przed
sądem. Będzie rozpoznana sprawa Sydney Thomson reprezentowanej przez
Victorię Young przeciwko bezzasadnemu zwolnieniu z firmy pani Katherine
Pierce, którą reprezentuje pan Gabriel Lane. – Parsknęłam śmiechem pod
nosem. Gabriel.
- Wysoki Sądzie, moja
klientka chciała załatwić wszystko polubownie, jednak w obecnej sytuacji
żąda odpowiedzialności pani Thomson za niesławienie – powiedział Gabe
poprawiając marynarkę.
- Wysoki Sądzie, to niedorzeczne. – Sama jesteś niedorzeczna, głupia krowo. – Moja klientka została bezpodstawnie zwolniona z pracy przez niewinny wygłup.
- Proszę o ciszę – powiedział profesor uderzając młoteczkiem w biurko – panie Lane, proszę kontynuować.
- Wzywam na świadka
Katherine Pierce. – Z miejsca wstała prześliczna brunetka o ciele
modelki i usiadła nieopodal biurka sędziego. Dziewczyna była po prostu
niczym wyjęta z żurnala o modzie, naprawdę.
- Kto to? – zapytałam konspiracyjnie Kyle' a.
- Natalie Howard, partnerka w zbrodni Lane' a.
- Sydney Thomson
umyślnie oczerniła swoją szefową, co naruszyło reputację zarówno jej jak
i jej firmy – powiedział na wstępie, a później podszedł do Natalie,
która puściła mu oczko. – Pani Pierce, jaką jest pani szefową?
- Konsekwentną –
oznajmiła bez zająknięcia. – Staram się, żeby moja firma prosperowała
jak najlepiej. Daję z siebie wszystko i tego samego oczekuję od moich
pracowników. Nie jestem tyranem. Rozumiem, że czasami ktoś może mieć
słabszy dzień, jesteśmy przecież tylko ludźmi, a nie maszynami.
- A jakim jest pani człowiekiem? – Co?
- Jestem kobietą
sukcesu. Stworzyłam od zera ogólnokrajową organizację, która rozwiązuje
problemy krajów trzeciego świata – mówiła w tak przekonujący sposób, że
sama jej uwierzyłam. – Traktuję moją pracę bardzo poważnie... Jeśli ktoś
z tego żartuje to w porządku, ale ludzie widzą mnie i szufladkują. Nie
wiedzą jak trudno utrzymać się w tej branży, a jeśli ktoś temu
zagraża... – parsknęła niby śmiechem, ale w efekcie końcowym po jej
policzku zaczęły spływać łzy. – Muszę walczyć... Czyż nie, Wysoki
Sądzie? – I cała we łzach spojrzała na profesora, który nie bardzo
wiedział jak się zachować.
- Sprzeciw! – zawołała
zażenowana całą sytuacją Victoria Young. – Kobietom trudno prowadzić
interesy? To nie jest powiązane ze sprawą.
- By zrozumieć szkody
wyrządzone przez pani klientkę musimy pojąć jak pani Pierce zbudowała
swoją reputację – wtrącił Gabe, a to szmacisko usiadło i czekało na
swoją kolej, a kiedy przyszło co do czego obaliła całą grę aktorską
Natalie. – Wzywam na świadka Julie Martinez. – Po auli zaczęły się
szepty, a ja uważnie przebiegłam spojrzeniem po każdym studencie. –
Cholera – warknął pod nosem Lane. – Natalie Portman! – wycedził przez
zaciśnięte zęby, a ja oprzytomniałam. Wstałam i wygładziłam sukienkę, po
czym zajęłam miejsce jego Natalie. – Proszę się przedstawić. Powiedzieć
ile ma pani lat i gdzie pani pracuje.
- Ja – wzięłam głęboki wdech i... Cholera, no! Zatkało mnie. Wszyscy się na mnie gapili jak na kosmitkę.
- Ej, maluchu – szepnął
Gabe pochylając się nieco w moim kierunku – oddychaj. Wyobraź sobie, że
ćwiczymy u mnie, okay? – Niepewnie przytaknęłam. – Zacznijmy jeszcze raz
– powiedział głośniej.
- Nazywam się Natalie Portman. Mam...
- Jak ta aktorka? – zawołał jakiś przychlast, a moje ciśnienie wzrosło.
- Zbieżność nazwisk – warknął wściekle Gabe. – Proszę kontynuować, panno Portman.
- Nazywam się Natalie Portman. Mam trzydzieści lat i pracuję w firmie pani Pierce. Od niedawna jestem szefową działu PR.
- Imponujące. – Puścił mi oczko i poczułam się mniej zestresowana. – Skąd zna pani Sydney Thomson?
- Byłyśmy przyjaciółkami
i wspólnie podjęłyśmy pracę u pani Pierce. Zaczynałyśmy na
równorzędnych stanowiskach, ale zostałam jej przełożoną.
- Widziała pani film?
- Tak, byłam nawet na tej imprezie.
- Co pani świętowała?
- Mój awans. – Wzruszyłam nieśmiało barkami.
- Interesujące –
przyznał i odwrócił się do reszty studentów i częściowo do profesora. –
Panno Portman, co pani pomyślała o tym żarcie?
- Był podły – powiedziałam bez zająknięcia patrząc na tę całą Victorię Young, która wierciła mi dziurę w głowie.
- Dlaczego pani Thomson to zrobiła?
- Pani Pierce mnie awansowała, a Sydney się wściekła.
- Dziękuję, panno
Portman. – Puścił mi znowu oczko, a moje ego połechtał dodatkowo
uśmieszkiem triumfu. – Nie mam więcej pytań. – Usiadł na sowim miejscu, a
do gry wkroczyła ta cała Victoria. Cholera! Gabe tylko niemo powiedział, że dam sobie radę i pokazał, że trzyma za mnie kciuki.
- Czy Sydney powiedziała, że pani awans ją zirytował?
- Nie wprost.
- Tak czy nie?
- Nie wprost – warknęłam.
- To skąd pani wie, że była wściekła?
- Utrudnianie pracy.
Ciągłe spóźnienia. Rzucanie kłód pod nogi. Ordynarne zachowanie –
zaczęłam wyliczać na palcach. – Normalny człowiek tak się nie zachowuje.
- A jaki człowiek tak się zachowuje? – warknęła ze skrzyżowanymi pod piersiami ramionami.
- Zawiły i zazdrosny.
- Ale nie ma pani na to dowodów, dlaczego?
- Bo jak już dałam pani
wcześniej do zrozumienia: Nie jestem zawiłą szmatą, która utrudnia życie
pracownikom. Sama kiedyś byłam w ich sytuacji, a jak już wspomniała
wcześniej pani Pierce jesteśmy tylko ludźmi, a kobietom sukcesu jest
trudniej – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Widziałam tylko jak jej
żyła na czole pulsuje, a kątem oka spostrzegłam też rozbawienie Anta i
bliźniaków. – Coś jeszcze?
- Tak – uśmiechnęła się chytrze – nadal nie ma namacalnych dowodów na potwierdzenie pani słów.
- Bo to proces na niby, wariatko! – zawołałam wstając. Już miałam wyjść naprzeciw niej, ale uniemożliwił mi to Gabe.
- Panno Portman, proszę się uspokoić – zaśmiał się nerwowo, a potem przejął mnie Ant i zaprowadził na miejsce obok siebie.
Co za kurwiszcze z tej całej Victorii. Normalnie jest gorsza od Monique! Nienawidzę tej tlenionej blondyny z całego serca!
- Ostro, dzidzia –
szepnął mi do ucha Ant, ale zmroziłam go spojrzeniem. – Szmacie poszło w
pięty, a ty będziesz moim świadkiem, kiedy znowu będę miał symulację
procesu – poinformował mnie i przybił ze mną żółwika.
- Pani Thomson, co zamierzała pani osiągnąć parodiując szefową? – zapytała Victoria swojej klientki.
- Chciałam rozbawić
innych. To miał być żart, przecież wszyscy żartujemy. – Wzruszyła
beztrosko barkiem siląc się na uroczą, ale miałam ochotę władować im obu
pięść prosto w te fałszywe uśmieszki. – Pani Pierce sama nas do tego
zachęca. – Gabe zaczął szeptać z Natalie o czymś, a ja mogłam tylko
wywnioskować, że coś idzie nie po ich myśli. – ... Awans... Każdy chce
piąć się w górę, ale czasami trzeba odpuścić. – To kurwiszcze puściło mi oczko! – I tak było ze mną.
- Więc nie oczekiwała pani awansu? – wtrącił Gabe, który znowu wstał i poprawił swoją marynarkę. – Zgadza się?
- Tak.
- Ale ubiegała się pani o niego trzy razy.
- Tak.
- Ale panią pominięto.
- Już to przyznałam – wycedziła przez zaciśnięte zęby Sydney.
- Kiedy Natalie Portman dostała awans napisała pani obraźliwego maila.
- Nie. On miał być dowcipny – zaśmiała się nerwowo.
- Och, tak – dowalił z tym swoim firmowym uśmieszkiem pełnym kpiny – lubi pani żartować.
- A kto nie lubi? – uśmiechnęła się chytrze.
- Ktoś, komu zniszczono reputację. – Puścił jej oczko.
- Sprzeciw! – zawołała Young. – Mecenas zeznaje.
- Panie Lane, proszę
zadawać pytania – upomniał go profesor, ale wiedziałam, że on już jest
na ostatniej prostej i zwycięstwo ma w kieszeni. Pokazał mi to poprzez
spojrzenie pełne ekscytacji.
- Przepraszam, Wysoki Sądzie chciałem być zabawny.
– Wyszczerzyłam oczy, kiedy Ant parsknął śmiechem. Gabe zmroził go
spojrzeniem. – Oceniając pani pracę, Katherine Pierce napisała:
Pracowita, ale brak jej umiejętności. Czy to słuszna ocena?
- N-nie wiem – mruknęła zakłopotana.
- Pani koledzy awansowali, a szefowa uważa panią za przeciętną. Jest pani przeciętna?
- Nie – warknęła poirytowana.
- To czemu pani nie
awansowała? – Właśnie w tym momencie wiedziałam, co Gabe miał na myśli
mówiąc, że nie chce, abym oglądała go w tym stanie. Wychodził z niego
prawdziwy sukinsyn, który szczycił się poniżaniem i kpieniem z innych.
- Nie wiem.
- Zasłużyła pani na więcej? – prychnął lekceważąco Lane.
- Jak wszyscy – powiedziała z słyszalną desperacją w głosie.
- I nie starała się pani?
- Starałam! – zawołała naburmuszona.
- Bez postępów? – zaśmiał się kpiąco.
- Tego nie powiedziałam!
- Tak sądzi pani szefowa. Pięć lat bez awansu to potwierdza. Była pani tak wściekła, że zemściła się pani na niej...!
- Sprzeciw! – wykrzyknęła Victoria, a jej klientka zaczęła jak katarynka powtarzać: „Nie".
- Wszyscy panią
wyprzedzali – kontynuował Gabe i widać, że sprawiało mu to cholerną
satysfakcję, a mnie zaczęła przerażać jego podłość. I nieważne, że był
to tylko udawany proces! – Wykorzystywali swoje możliwości, radzili sobie!
- Ja też sobie radzę! – zawołała desperacko, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy.
Ja już sama nie
wiedziałam czy ten proces był tylko głupią symulacją czy chodziło o coś
więcej. O coś, o czym widocznie tylko Gabe i Sydney Thomson mieli
pojęcie. Ant też był zmieszany, jak reszta studentów, bo już o
profesorze nie wspomnę.
- Żartując i poniżając innych na durnych filmikach?
- I co z tego?! Mam do
tego prawo, a im się to należy! – wybuchła, a Ant otworzył szeroko usta
jak reszta publiczności. – To znaczy...
- Dziękuję – powiedział z
uśmiechem Lane, po czym odwrócił się do grupy i teatralnie się ukłonił.
– Zwycięstwo z tobą smakuje cudownie, Young.
- Panie Lane – wtrącił nieco zażenowany wykładowca. – Dostaje pan zaliczenie, proszę usiąść.
- Dziękuję, panie
profesorze. Chętnie wezmę udział w kolejnej stymulacji – oznajmił dumny i
zajął miejsce obok mnie z racji tego, że bliźniacy i Carson przesunęli
się o jedno miejsce. – Bez ciebie bym sobie nie poradził, słońce –
szepnął i cmoknął mnie czule w policzek.
Pan profesor rozdał
każdej dwójce kartkę z tymi kazusami i poprosił, aby studenci się na
nich podpisali. Gabe pracował z Antem. Z tego, co zdążyłam przeczytać
mogłam stwierdzić, że te całe kazusy są całkowicie zagmatwane i sama
pewnie nigdy bym tego nie rozwiązała, ale Gabe' owi i Antowi szło to
bardzo sprawnie. Po niespełna dwudziestu minutach wyszliśmy z auli i
poszliśmy na kampus, ponieważ Gabe miał mnie odwieźć do szkoły na
lekcje. Całą trasę obaj mieli doskonały humor, czego przyczyną było
wygranie sprawy sądowej oraz dołożenie Victorii Young.
- Gabe! – Usłyszeliśmy
za sobą, dlatego też przystanęliśmy, a w ramiona Lane wpadła „jego
klientka". – Gratuluję, kotuś! – zawołała i cmoknęła go w policzek cała
rozpromieniona. – Hej, jestem Natalie. – Bez uprzedzenia mnie
przytuliła. – Świetnie sobie poradziłaś – pochwaliła. – Gabe, masz
cudowną dziewczynę.
- Nie jestem jego dziewczyną – wtrąciłam ku zaskoczeniu Anta, który chytrze się uśmiechnął. – Jesteśmy znajomymi.
- Nie wkręcajcie mnie –
zaśmiała się nerwowo. – Carson, oni sobie robią jaja, prawda? – Ant
jedynie uniósł dłonie na wysokość twarzy, co świadczyło jedynie o tym,
że umywa ręce i się nie wtrąca. – Lane?
- To moja Emily.
- Spotykacie się?
- Tak. Nie – powiedzieliśmy w jednakim czasie, a Gabe zmroził mnie spojrzeniem.
- To była zwykła przysługa. – Uśmiechnęłam się sztucznie. – Ant, odwieziesz mnie?
- Jasne, dzidzia –
odpowiedział od razu, a potem na równi ruszyliśmy do jego samochodu.
Dopiero, kiedy zajęłam miejsce pasażera odetchnęłam z ulgą. – Jesteś o
niego zazdrosna?
- Jestem wkurzona, bo
mnie okłamał z Monique. Poza tym zachował się jak sukinsyn wywlekając
brudy z prywatnego życia Sydney Thomson.
- Opowiadał ci o Julie? – Pokiwałam głową na boki. – Panno Portman – westchnął – wdepnęłaś w niezłe gówno.
- Powiedz mi – poprosiłam.
- Byli parą z liceum i
oboje przyjechali na studia do Stanów. Mieszkali razem, ale suka go
zdradziła. Gabe wyprowadził się do Jake' a i teraz żyje jak żyje –
westchnął. – To mój przyjaciel, ale z tym wywlekaniem brudów serio
przegiął.
- To przez nią Gabe zaczął łamać serca? – Ant tylko skinął.
- Nie mów mu, że ci powiedziałem.
- Nie powiem.
- To dobry koleś, ale
gdzieś tam się pogubił i wiem, że ciebie akurat nie skrzywdzi. Ośmielę
się nawet spekulować, że przywrócisz mu wiarę w miłość – stwierdził
zatrzymując się pod moją szkołą. – Pracujesz dzisiaj?
- Idę na mecz Alexa.
- Hoho – uśmiechnął się chytrze i poruszał zawadiacko brwiami – a jaka będzie nagroda dla zwycięscy?
- Spadaj – zaśmiałam się i wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami.
Anthony poprawił mi
humor. Naprawdę, zeszło ze mnie ciśnienie, które Gabe skutecznie
podwyższył swoim zachowaniem. Nie oczekiwałam, że będzie ze mną szczery
we wszystkim, ale sytuacja dotycząca mojej siostry skutecznie
wyprowadziła mnie z równowagi. Co mu dało to kłamstwo? Poczuł się
lepiej? Przecież nie zrobiłabym mu awantury za coś, co zrobił w
przeszłości. Poza tym my nawet nie jesteśmy razem! Sam powiedział, że
uprawiamy tylko przyjacielski seks i nie mamy prawa się w sobie
zakochać. Chcę tylko, żeby Gabe mnie szanował. Nic więcej.
Przy szafce czekała na
mnie Jas, która wyglądała na podenerwowaną, jak się okazało zawaliła
tekst biologii, co było równoznaczne z tym, że jej idealna średnia
poszła do lamusa. Jas była przybita i ledwo tamowała łzy.
- Reed – zaczęła na wstępie podchodząca do nas Jane.
- Odpierdol się
wreszcie, puszczalska kurwo! – wrzasnęła na cały korytarz
rozhisteryzowana Jasmine. – Twój brat leci na Emily i chuj ci do tego –
dodała agresywnie, a Jane zwyczajnie zrobiło się głupio i odeszła w
pośpiechu. Patrzyłam na Jas z szeroko otwartymi oczami, bo sama nie
wierzyłam w to, co widziałam i słyszałam. – Nie patrz tak – pociągnęła
nosem – ktoś jej w końcu musiał to powiedzieć.
- Kocham cię, Jas – powiedziałam i mocno ją przytuliłam. – Chcesz batonika?
- I colę – mruknęła z
wydętą wargą, czym mnie rozczuliła, dlatego chwyciłam ją pod ramię i
zaprowadziłam do automatu. Kupiłam nam po batoniku oraz po puszce z
colą, a następnie poszłyśmy usiąść na zewnątrz, gdzie niektórzy
uczniowie zwykli palić papierosy.
- Lepiej ci troszkę?
- Tylko troszkę. – Cmoknęła mnie w policzek. – Dlaczego jesteś dziś tak wystrojona?
- Byłam w sądzie – oznajmiłam i wzięłam łyka napoju.
- Jak to w sądzie?
- Gabe potrzebował świadka. – Wzruszyłam barkami.
- Jeśli ten kretyn wpakuje cię w jakieś gówno...
- Spokojnie, Jas –
zachichotałam – miał dziś symulację procesu i byłam Natalie Portman. –
Brunetka wypluła rozbawiona colę i lekko się zakrztusiła.
- Mogę cię o coś zapytać? – Skinęłam. – Obiecaj, że się nie wkurzysz.
- Obiecuję.
- Jak ty w ogóle
poznałaś tego całego Gabe' a i co do cholery was łączy? – Spuściłam
głowę i zaczęłam nerwowo bawić się palcami do czasu aż moja przyjaciółka
nie ścisnęła krzepiąco mojej dłoni. – Nie będę komentować, słowo. –
Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam jej wszystko.
Opowiedziałam, w jaki
sposób poznałam Gabe' a. Powiedziałam, że uprawiam z nim seks. O tym, co
się wydarzyło w przeciągu tych paru tygodni; jak zepsuł mi randkę z
Alexem i że wyszło na jaw, że sypiał z moją siostrą. O tym, że naprawdę
pomagał mi z matematyki i że nie widział we mnie dziecka; że wzbudzał we
mnie skrajne emocje, bo w jednej chwili miałam ochotę go przytulić i
zagłaskać na śmierć – jakkolwiek irracjonalnie to brzmi – a sekundę
później chciałam go dotkliwie skrzywdzić. I kiedy powiedziałam o
wszystkim Jasmine poczułam, jakby ktoś zdjął mi ogromny ciężar z serca.
- Jesteś szalona –
powiedziała Jasmine będąc w totalnym szoku. – Wyrwałaś studenta prawa!
Studenta! – zaśmiała się oszołomiona. – Jak, Emily Reed okręciłaś go
wokół palca?
- To zwykły układ, Jas – westchnęłam – ale nie wybaczę mu tego kłamstwa.
- Koleś używa seksu jako broni. – Wywróciła oczami. – Wystarczy, że cię dotknie i cała złość uleci.
- Dlatego pomóż mi wymyślić, jak mam zachować silną wolę.
- A ten blondas, który uratował cię przed Jane jest wolny? – Spojrzałam na nią ze zmarszczonymi brwiami.
- Ant? – Skinęła. – Podoba ci się Carson?
- Niezły jest. – Wzruszyła barkami.
- To brat Harrego Carsona.
- Tego ćpuna? – zapytała
z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. – Zapomnij, że pytałam. Znajdę
sobie lepszy obiekt westchnień. – Zaśmiałam się.
Po lekcjach pojechałam z Jasmine do mnie. Zjadłyśmy obiad przygotowany przez mamę razem z Kate.
- I jak ten proces? – zagaiła moja siostra, a mama upuściła szklankę.
- Jaki znowu proces? – zawołała przerażona. – Emily, coś ty nabroiła?!
- Jezu – mruknęła zażenowana Kate – wyluzuj, mamo.
- Gabe potrzebował świadka do procesu na niby.
- Nie rozumiem. – Widziałam jak moja siostra wywraca oczami.
- Korepetytor Emily
studiuje prawo – wyjaśniła dziewiętnastolatka. – Tam na zaliczenie mają
stymulację procesu. Coś w deseń przygotowania do prawdziwych rozpraw w
sądzie, mamo i poprosił Emily o pomoc.
- Och – odetchnęła pełna ulgi – myślałam, że wpakowałaś się w jakieś kłopoty.
- Jakby czytała między wierszami – szepnęła pod nosem Jas za co zmroziłam ją spojrzeniem.
Po posiłku poszłyśmy do
mojego pokoju, gdzie w końcu mogłam się przebrać w normalne ciuchy.
Odrobiłyśmy zadania w międzyczasie rozmawiając, ale przerwał nam mój
telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Gabe' a, dlatego
wywracając oczami, w ostateczności odebrałam.
- Mów – mruknęłam niezadowolona.
- Cześć, piękności – podjął, na co zmarszczyłam brwi – co porabiasz?
- Jesteś pijany? – zapytałam odruchowo patrząc na zegar na monitorze laptopa. Było po trzeciej w południe.
- Szczęśliwy, kochanie! –
zawołał, a w tle słychać było głośne rozmowy i muzykę. – Jesteś
cudowna, naprawdę ci dziękuję za pomoc.
- Coś jeszcze? Jestem zajęta – warknęłam obrażona.
- Spałem z nią. – Głęboko westchnęłam z braku cierpliwości do tego człowieka.
- Mało mnie interesuje, gdzie pchasz kutasa, Gabe. – Jasmine zakrztusiła się sokiem i wypluła wszystko na podłogę.
- Sory – mruknęła marszcząc nos i wzięła się za wycieranie.
- Ale pytałaś o to, a ja spanikowałem i skłamałem. Emily?
- Jezu, no co? – zapytałam poirytowana jego pijackim bełkotem.
- No spałem z tą twoją
pierdolniętą siostrą, ale z tobą mi o wiele lepiej. – Wywróciłam oczami.
– Przepraszam, że skłamałem, gdybym wiedział, że ta wariatka tak
namiesza to kijem przez szmatę bym nie brał i...
- Skończ już te pijackie dyrdymały, Gabe.
- Ale Emily... – Nie licząc się z niczym rozłączyłam się.
- Co za kretyn – mruknęłam pod nosem i wróciłam do pisania pracy z literatury, potem odrobiłam chemię i matematykę.
Kiedy skończyłyśmy się
uczyć, ogarnęłyśmy się na ten mecz i dopiero w samochodzie opowiedziałam
Jas tę dziwaczną rozmowę z Lane' m. Podzieliła moje zdanie, że ten
kretyn jest prawdziwym kretynem, ale to nie zmieniało faktu, że się o
palanta zaczęłam martwić, to też wyjęłam telefon i napisałam do Carsona.
Do: Ant
Co robisz?
Od: Ant
*załącznik*
Postanowiłam napisać do Jake' a, kiedy dostałam zdjęcie z ich imprezy.
Do: Jake Morrison
Jake, martwię się o Gabe' a i Anta
Od: Jake Morrison
A co z nimi?
Do: Jake Morrison
Gabe dziś wygrał proces na niby i świętuje, ale jest już nieźle zalany
Od: Jake Morrison
Z tym kurwiszczem Victorią Young?
Do: Jake Morrison
Tak
Od: Jake Morrison
Daj się ziomowi wyszaleć, pierwszy raz z nią wygrał, należy mu się. Kończę o 19, po zajęciach zgarnę go do domu i dam ci znać
Do: Jake Morrison
Dzięki, Jake
Usiadłyśmy z Jas na
trybunach obok Nate' a, który podjął rozmowę z Jasmine, a mnie
bezczelnie ignorował. I okay, na początku nie zwracałam na to uwagi, bo
skoro nie chciał ze mną gadać, to nie – łaski bez, ja się kurczę o
kontakt nie będę prosiła.
Nasza drużyna wygrywała
1:0 i tak zakończyła się pierwsza połowa. Alex strzelił gola, który
wyprowadził szkolny skład na prowadzenie. Cieszyłam się jak wariatka! Na
przerwie, wstałam z trybun, żeby zadzwonić do Gabe' a, bo wbrew pozorom
martwiłam się o tego kretyna.
- Emily, kocie kocham cię! – Usłyszałam na samym początku.
- Gabe, gdzie jesteś? – zapytałam zaniepokojona.
- Jestem z Antem i Natalie, a ty co robisz?
- Nieważne...
- Dla mnie ważne!
- Na meczu Alexa – mruknęłam zażenowana.
- On ci złamie serduszko, maleństwo – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, ale dało się w tym wyłapać troskę.
- Jest z tobą Jake?
- Znowu chcesz go przelizać? – Wywróciłam oczami. Kutas. – Mówiłem, żebyś...
- Dobra, zapomnij, że dzwoniłam.
- O co się wściekasz?
- O nic, zapomnij, że dzwoniłam. – Rozłączyłam się, a później odrzucałam jego połączenia, bo dzwonił jak porąbany.
Skupiłam się w
zupełności na meczu. Alex był świetnym zawodnikiem. Widać było, że kocha
ten sport i że czerpie z niego radość. Na dwadzieścia minut przed
końcem doszło do faulu na Dawsonie, jednak nie był on poważny, a sam
poszkodowany w karnych zdobył dla nas gola. Mecz zakończył się
zwycięstwem naszej drużyny, dlatego wszyscy się cieszyli.
Czekałam na parkingu,
ponieważ Jas poszła jeszcze do toalety. Czas zabijałam przeglądając
Instagrama ten całej Natalie oraz wyświetlając story Anta – Gabe' a
miałam gdzieś, bo mnie wkurzył.
- Cześć, Emily. – Usłyszałam, dlatego zablokowałam komórkę i schowałam do kieszeni.
Przede mną stał Alex.
Chłopak był ubrany w czarne spodnie i szarą bluzę. Na głowie miał
kaptur, dlatego wywnioskowałam, że mył włosy, ponieważ na dworze nie
było aż tak zimno. Na ramieniu miał przewieszoną sportową torbę z
Adidasa w kolorze czarnym.
- Czemu stoisz sama?
- Czekam na Jas. – Machnęłam obojętnie ręką. – Gratuluję wygranej – powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Dzięki. – Odpowiedział
podobnie racząc mnie uśmiechem. – Cieszę się, że przyszłaś. – Oblałam
się rumieńcem, nie sądziłam, że będzie mnie wyglądał na trybunach. –
Mogę cię o coś poprosić? – zapytał zakłopotany przejeżdżając ręką po
kapturze, dlatego przytaknęłam. – Skoczysz ze mną na pizzę w ramach
świętowania?
- Nie świętujesz z kolegami z drużyny? – Zdziwiłam się lekko. Zawsze świętowali razem.
- Nie mam jakoś ochoty na ich towarzystwo. – Wzruszył barkami. – Chętnie spędziłbym trochę czasu z tobą.
- To miłe...
- Co jest miłe? – wtrąciła Jasmine, która przyszła z Nate' m. – Gratuluję zwycięstwa, Dawson.
- Dzięki, Jas – mruknął i włożył ręce do kieszeni.
- To jak? – Kiwnęła na niego głową. – Co jest miłe?
- Chciałem zaprosić Emily na pizzę. – Wzruszył barkami. – Przyłączycie się?
- Ja nie mogę – wtrącił Nate.
- Jas, wchodzisz w to? – zapytał Alex.
- Stawiasz? – Rozbawiła go, ale potwierdził, że zapłaci. – W takim razie, chętnie się wybiorę.
Pojechaliśmy w trójkę do
ulubionej pizzerii Alexa. W środku było naprawdę ładnie urządzone –
królował tu kolor brązowy i stało duże akwarium z różnymi rybami. Lokal
był bardzo nowoczesny i przytulny.
Zajęliśmy stolik przy
oknie, ale zanim zdążyliśmy zamówić przyjechali kumple Dawsona – Jack,
Carter i Mike. Po minie Alexa wywnioskowałam, że nie jest zachwycony,
ale starał się tego nie okazywać. Zamówiliśmy w szóstkę trzy duże pizze –
Margaritę, Pepperonii i ze szpinakiem.
- Stary, czemu uciekłeś? – zapytał Carter. – Chłopaki byli zdziwieni i poniekąd wkurzeni, że nas olałeś.
- Jakbyś na to nie wpadł
to nie miałem ochoty na siedzenie z wami przy piwie – mruknął pod
nosem. – Poza tym, chciałem spędzić czas z Emily i Jas.
- Staaaary – przeciągnął Mike – ale żeby tak kumpli olać dla panny? – Dawson wywrócił oczami.
- Sam nas olewałeś dla
Jane – wypalił Jack. – Daj chłopakowi spokój, zakochał się i chce
spędzić czas ze swoją dziewczyną. – Myślałam, że zaraz mi twarz
wybuchnie. – Biega codziennie do tej kwiaciarni po kwiatki dla ciebie –
powiedział w moim kierunku, a ja zakłopotana spuściłam głowę. – Ejj, no
nie wstydź się, Emily – zaśmiał się rozczulająco i delikatnie trącił
mnie w bark. – To dobry chłopak i cię nie skrzywdzi – zapewnił. –
Pierwszy raz widzę go, żeby tak się starał.
- Stul twarz, Jack i zajmij się jedzeniem – burknął pod nosem Alex.
- Zawstydziłeś się,
Dawson? – wtrąciła roześmiana Jasmine. – To urocze. – Podsumował ją
jedynie wywracając oczami, a potem zgarnął kawałek pizzy ze szpinakiem i
zaczął jeść.
Jasmine była pogrążona w
rozmowie z Carterem i Mike' m, a mnie zagadywał Jack, który okazał się
być naprawdę bardzo w porządku chłopakiem – miłym, zabawnym... Wzorowym
przyjacielem, który robił wszystko, żeby jeszcze bardziej przekonać mnie
do Alexa.
Kiedy skończyliśmy jeść
chłopaki pojechali do Cartera, żeby jeszcze pograć na konsoli, a Alex
zobowiązał się odwieźć Jas i mnie. Jednak, kiedy Jasmine się z nami
pożegnała obraliśmy zupełnie inny kierunek jazdy.
- Mój dom jest w drugim kierunku – szepnęłam, a on przeniósł swój wzrok na mnie i szeroko się uśmiechnął.
- Powiedzmy, że jeszcze
na trochę chcę cię porwać. – Puścił mi oczko i wrócił do skupiania się
na drodze. Przekręcił pokrętło, żeby nieco zgłośnić. Rozpoznałam, że to
piosenka Adele Where We Were Young.
Początek strasznie
kojarzył mi się z dwoma osobami – z Gabe' m i z Alexem. Naprawdę, obaj
byli w stanie sprawić, że każdy od pierwszego wrażenia się nimi
zachwycał. W ich towarzystwie czułam się przerażająco dobrze, mimo że
Gabe był palantem i udowadniał to na co drugim kroku. Obaj wyglądali jak film i brzmieli jak piosenka.
Alex zatrzymał się na
lekkim wzniesieniu, gdzie nie było żadnego samochodu. Wyłączył silnik i
poprosił, żebyśmy wysiedli. Podeszliśmy do barierki, a przed oczami
miałam panoramę miasta – doskonale widziałam wieżowiec Space Needle,
który był najcharakterystyczniejszym budynkiem w Seattle. Miasto było
oświetlone i piękne. Drgnęłam, kiedy poczułam jak Alex staje za mną i
zagradza mi drogę ucieczki opierając ręce o balustradę po obu moich
stronach. Niepewnie oparł brodę na czubku mojej głowy.
- Nie wiedziałam, że w Seattle jest takie miejsce – szepnęłam.
- Nie wiem, czy
ktokolwiek z naszych znajomych wie – wyznał. – Trafiłem tu przez
przypadek rok temu, jak pokłóciłem się z ojcem, a Jane dorzuciła swoje
trzy grosze. Wsiadłem do auta i pojechałem przed siebie – powiedział i
zaczerpnął głośno powietrza. – Lubię tu przyjeżdżać.
- Dlaczego? – zapytałam głupio, a on zachichotał pod nosem.
- Sam nie wiem, stoję
tutaj z tobą i myślę, jacy mali jesteśmy wobec świata. W Seattle mieszka
około siedemset tysięcy ludzi, a w Nowym Jorku prawie dziewięć
milionów. Czasami się zwyczajnie boję. – Odwróciłam się do niego twarzą.
Wyglądał inaczej niż w
szkole czy po meczu i w pizzerii. To nie był ten wesoły Alex z beztroską
w oczach. Coś go męczyło i zajmowało jego myśli w tak dużym stopniu, że
nie mógł się tego pozbyć. Niepewnie uniosłam dłoń i ułożyłam na jego
policzku, który zaczęłam lekko gładzić kciukiem. Chłopak przytulił do
mojej ręki swoją twarz nieco bardziej.
- Naprawdę, Emily
przepraszam za Jane – wyszeptał. – Czasami potrafi być wyrachowaną suką.
W domu zwykle obrywa się naszej przybranej siostrze. Chcę przez to
powiedzieć, że moja siostra jest podła, ale jestem jej wdzięczny, bo
jestem tutaj teraz z tobą. – Mimowolnie się uśmiechnęłam. To było
słodkie, co powiedział. – Nazwij mnie gnojem, ale cieszę się, że Jane
opublikowała twój pamiętnik, bo dowiedziałem się, że ktoś tak wyjątkowy
jak ty mnie lubi. – Nie potrafiłam uwierzyć własnemu szczęściu! Nie
panowałam nad sobą w tej euforii, dlatego bez ostrzeżenia musnęłam jego
usta.
- Przepraszam – powiedziałam pośpiesznie, a Alex zaśmiał się cichutko. Ale wstyd!
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem, żebyś to w końcu zrobiła – wyznał całując mnie w czoło. Przymrużyłam oczy.
- Alex? – zapytałam niepewnie, kiedy staliśmy wtuleni w siebie patrząc na miasto przed nami.
- Hm?
- Jack mówił, że kupiłeś
dziś kwiatek, ale ja żadnego nie dostałam. – Zaśmiał się na moje słowa,
ale to był taki uroczy śmiech, że się rozpływałam.
- Bo jeszcze cię nie odwiozłem do domu, Emily.
Nie wiem czy długo
staliśmy na tym wzniesieniu, ale wiem, że wpadłam w panikę, kiedy
zobaczyłam pięć nieodebranych połączeń od mamy. Droga do domu zajęła
jakieś pół godziny, dlatego przed drzwiami byłam o wpół do dwunastej
wieczorem. Alex wręczył mi różowego gerbera i pocałował mnie w
najbardziej delikatny sposób na świecie. Zaparło mi dech w piersiach,
ale odpowiedziałam na tą czułość. Całowaliśmy się na moim ganku, do
czasu aż nie przeszkodziła nam moja mama.
- Emily, już późno, a jutro szkoła – powiedziała z cieniem uśmiechu.
- To moja wina, Pani
Reed – wypalił Alex drapiąc się zakłopotany w tył głowy – po meczu
zabrałem Emily na pizzę i na spacer. Straciłem rachubę czasu,
przepraszam. To się więcej nie powtórzy, daję słowo.
- Mam taką nadzieję, Alex. – Puściła mu oczko, a chłopak odzyskał swoją pewność siebie.
- Dobranoc, Emily. – Cmoknął mnie szybko w policzek i poszedł do swojego samochodu, do którego wsiadł i odjechał.
- Uroczy jest – oznajmiła mi mama.
- Jest – przyznałam. – I codziennie daje mi kwiaty.
Szybko pobiegłam do
swojego pokoju, skąd zabrałam piżamę i poszłam do łazienki, żeby się
umyć i przygotować do snu. Kiedy skończyłam było przed pierwszą, dlatego
położyłam się do łóżka. Zanim jednak zasnęłam zadzwonił mój telefon.
- Dobrze się dziś z tobą bawiłem. – Zachichotałam szczęśliwa.
- Ja z tobą też, Alex.
- Mogę po ciebie przyjechać rano?
- Chcesz mnie zawieść do szkoły? – zapytałam głupio.
- Tak, zresztą i tak mam po drodze.
- Dobrze, powiem tacie, że nie musi mnie odwozić.
- Miło mi to słyszeć, Emily. – Czułam jak się uśmiecha do telefonu. – Śpij spokojnie.
- Ty również. –
Rozłączyłam się i z rogalem na ustach przytuliłam głowę do poduszki.
Cały czas się uśmiechałam, ale ten jebany telefon znowu zadzwonił, tylko
teraz na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Lane' a.
- Jest pierwsza w nocy, idioto – mruknęłam niezadowolona.
- Jake powiedział, że
się o mnie martwisz, dlatego poprosiłaś, żeby się mną zajął. –
Wywróciłam oczami. – Jestem już w domu. Nie sprowadziłem sobie żadnej
dziewczyny. – Jakby to mnie najbardziej w życiu interesowało; jego podboje łóżkowe. – I chciałem cię przeprosić, maluchu.
- To wszystko?
- Wiem, że jesteś na
mnie na maksa wkurwiona za to, że nie powiedziałem ci o Monique, ale
chyba się bałem, że nigdy więcej nie będę cię miał. – Gwałtownie
podniosłam się do siadu.
- O czym ty mówisz?
- Zależy mi na naszej
relacji, Em – wychrypiał do słuchawki – i nie chcę tracić ciebie, jako
mojej przyjaciółki. Chciałbym być dla ciebie kimś takim jak ty dla mnie.
- Ile dziś wypiłeś?
- Stanowczo za mało na
takie wyznania – zaśmiał się smutno – miejmy nadzieję, że kokaina będzie
dla ciebie dobrym usprawiedliwieniem.
- Brałeś?
- Tylko trochę, Ant mi sprezentował w ramach gratulacji.
- Gabe – westchnęłam po cichu, jednak z przejęciem – proszę cię, nie niszcz sobie tym gównem zdrowia.
- Nie martw się, kotek – ziewnął – biorę tylko w takich wyjątkowych przypadkach. Natalie cię polubiła, wiesz?
- Ona mnie nawet nie zna – parsknęłam pod nosem.
- Ale stwierdziła, że przy tobie jestem do zniesienia.
- Dlaczego tak uważa?
- Bo jestem chujem. – Wywróciłam oczami. – Naprawdę przepraszam cię za wszystkie przykrości, których przeze mnie doświadczyłaś.
* At Vance - The Winner Takes It All